Strony

sobota, 17 maja 2014

Prolog

Oczami Laury:

- Laura, gdzie moja walizka?!- krzyknęła do mnie moja starsza siostra, Vanessa. Nasi rodzice wyjechali do Hiszpanii, żeby trochę zarobić, a my zostałyśmy w Londynie. Nie układa nam się tutaj, więc Van postanowiła, że zamieszkamy w Los Angeles. 
- Nie wiem, było nie skakać po niej!- odpowiedziałam znudzona. Cały czas mi marudziła to o ciuchach, to o bagażach. Albo o chłopakach. 
- Wcale nie skakałam! Po prostu ja... sprawdzałam jej wytrzymałość...- wymyśliła powoli.
- Yhmmm... Uważaj, bo ci uwierzę. Dobra, olać to. Pakuj się, a potem pójdziemy po coś do jedzenia. 
- Idziemy teraz, chodź!- zdecydowała i wyciągnęła mnie z domu.
- Drzwi zamknij- przypomniałam jej i wróciła się, żeby to zrobić. Wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy do centrum. Wysiadłyśmy przy piekarni. Vanessa poszła kupić jakieś pieczywo, a ja usiadłam na ławce obok sklepu. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak i zapytał:
- Cześć, wiesz może jak dojechać do..... czekaj, Rydel, gdzie my jedziemy!?- zwrócił się do jakiejś blondynki, która stała dalej.
- London Music Hall!- odpowiedziała.
- Nie wiem, ale zaczekajcie na moją siostrę, to wam powie, bo często tam chodzi na koncerty- zaproponowałam. Poczekali ze mną na Vanessę.
- Laura, nie było twoich pączków. Kupiłam ci jakieś kacze łapki, czy jakoś tak. Pamiętaj, że masz mi nie zjadać moich croissantów. Kupiłaś mięso? Jabłka? Czemu rozmawiasz z R5?- gadała jak najęta.
- Wiesz jak dojechać stąd do London Music Hall? A, i jeszcze jedno. Nie mówiłaś mi o żadnym mięsie- sprostowałam. Ona tylko machnęła ręką i wytłumaczyła chłopakowi i...... chyba Rydel jak dojechać. 
- Fajnie. Tak w ogóle jestem Rydel, a to Ratliff. Reszta się gdzieś zgubiła, albo to my się zgubiliśmy, albo oni się już pozabijali, albo.... to mi coś odbiło....- mówiła dość szybkim tempem. Pokiwałam w zamyśleniu głową.
- Ja jestem Laura, a ta tutaj, to Vanessa. Moja siostra. Nagle usłyszeliśmy muzykę. Jakby ktoś grał, a potem zaczął śpiewać. Chłopacy raczej. 
- Ty, to oni- szepnęła Delly do bruneta.
- Idziecie z nami?- zapytał.
- No w sumie nam się dzisiaj....- zaczęłam, ale przerwała mi Nessa.
- Pewnie, ze idziemy. Chodź Laura- syknęła i pociągnęła mnie za ramię. Poszliśmy w miejsce, skąd wydobywała się muzyka, czyli do metra. Zeszliśmy po schodach i zobaczyliśmy dwóch blondynów oraz bruneta. Śpiewali i grali. Rydel podbiegła do nich, a my chwilę później doszłyśmy. 
- Riker, odpowiedz mi na jedno pytanie. Gdzie wy byliście?- zapytała.
- No tu. Cały czas. Tylko Rocky poszedł do wesołego miasteczka i przepuścił wszystkie pieniądze, więc zaczęliśmy grać, żeby zarobić- wytłumaczył jeden z blondynów. Drugi nadal coś tam bzdęgolił na gitarze. Nie wychodził mu jeden dźwięk. Nagle wstał i podszedł do tego bruneta, ale nie do Ratliffa.
- Co ty mi zrobiłeś z gitarą, Rocky?- zapytał pokazując mu instrument.
- No co... Nastroiłem ją. Ross, spokojnie- tłumaczył..... Rocky. Czyli ten blondyn przy Rydel to Riker, a ten tu, to Ross. No dobra. Czy wszyscy muszą mieć imię na "R"?
- Kolejny raz? Na pewno ją stroiłeś? Czy znowu grałeś w golfa?- upewniał się Ross. 
- Emmm..... to Riker!- zrzucił na chłopaka.
- Ale co ja?- zapytał zdezorientowany. Boże... co za sieroty.
- Jezuuu... daj tą gitarę. Wielki problem robicie- zdenerwowałam się, wzięłam gitarę od blondyna i poprawiłam strunę. 
- Tak trudno było trochę naciągnąć?- zapytałam oddając mu instrument. Parsknął śmiechem, a potem zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. 
- Hmm..... Laura, chodź. Laura. Laura!- wydarła się Vanessa.
- A idź ty gadaj z Rikerem, czy z kimś- powiedziałam i popchnęłam ją na chłopaka. Wpadła w jego ramiona. Uhuhu... Odwróciłam się do Rossa i okazało się, że nadal się na mnie gapi.
- Ej, możesz przestać?- zapytałam.
- Co przestać?- zapytał uśmiechając się uwodzicielsko.
- No... gapić się na mnie...
- Nie mogę oderwać od ciebie wzroku, kotku- szepnął mi na ucho, aż zadrżałam. Szybko odeszłam i zaczekałam na Vanessę na górze. Chwilę później już była i zaczęłyśmy iść w kierunku domu. Szłyśmy sobie spacerkiem, aż tu nagle znowu pojawił się Ross. Ja się pytam- jak?! Dlaczego?!
- A ty czego znowu chcesz?- zapytałam dalej idąc. Van pisała coś na telefonie.
- Ciebie Zobaczyć gdzie mieszkać- wytłumaczył z uśmiechem. 
- No chyba cię coś swędzi- oburzyłam się. Jeszcze czego! Żeby wiedział gdzie mieszkam.
- A wiesz, że tak? Dlatego chcę wiedzieć- powiedział stanowczo. Widać było, że nie jest mu na rękę mój opór.
- Nie!- zaprotestowałam. W tym samym momencie podeszła do nas jakaś babcia.
- Przepraszam, czy macie może jakąś jednorazówkę?- zapytała, a Ross zrobił coś czego się po nim nie spodziewałam. Odepchnął ją, aż kobieta się przewróciła. Teraz przegiął arbuza. Szybko jej pomogłam, a gdy odeszła, naskoczyłam na chłopaka:
- Czy ty jesteś mądry? Przecież ona jest stara, mogło jej się coś stać! Myślisz w ogóle?! 
- Spokojnie, złość piękności szkodzi, kotku- powiedział spokojnie. Jezuu jak on mnie wkurza! A ludziom trudno jest wyprowadzić mnie z równowagi. 
- Daj mi spokój!- krzyknęłam i wsiadłam do najbliższej taksówki. Pociągnęłam jeszcze Vanessę i wróciłyśmy do domu. Mam nadzieję, że więcej go nie spotkam. Współczuje Rydel.......


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, żadna z nas nie miała pomysłu na prolog, więc wyszedł taki. Może Wam się spodobał, a może nie. 
Klaudia :)

3 komentarze:

  1. Super pierwszy ale już mi się podoba pozdrowiam Ada ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :-)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń