Oczami Laury:
- Nosz cholera jasna, gdzie ta p.......a gumka?!- wrzeszczałam do siebie, owinięta w ręcznik i wywalając rzeczy z szafy. Wszystkie, dosłownie wszystkie. Jakieś deski z tyłu, wieszaki, ubrania... kanapkę?... Jakiś drewniany mieczyk, kubek, książki... ooo, książki... zdjęcia, obrazki, pudełko podpasek, strój baletnicy,.... lalki?.. Ale ani śladu tej gumki! Nie wiedziałam, że w moim pokoju jest Ktoś (-.-) Spojrzałam na książkę na łóżku.
- Ugh... Głupi zakład...- mruknęłam i poszłam do łazienki. Nie wytrzymałam. Wróciłam się po lekturę, a później ubrałam się normalnie, czyli tak:
- Ładne ciuszki, ale przez dwa tygodnie będziesz nosiła inne, kotku- usłyszałam głos za mną, gdy wyszłam z łazienki.
- Fuck...- szepnęłam zła, powoli się odwracając.- Ty też przegrałeś! Powiedziałeś "kotek"!
- Ale ty pierwsza stchórzyłaś- zaśmiał się.
- Ugh.. nienawidzę siebie... To co planujesz jako pierwsze?- poddałam się.
- Sklep- powiedział pewny siebie Lynch.
- Sklep?
- Tak, kupimy ci kilka krótszych kiecek- uśmiechnął się. No tak, to byłoby zbyt piękne, aby było prawdziwe...
- Żartujesz sobie?
- No to chodź, idziemy- zaśmiał się i wypchnął mnie siłą z domu.
- Vanessa, pomóż mi z tym psychopatą!- poprosiłam siostrę, ale ta menda nieogolona tylko jadła popcorn. Super. Lynch przez godzinę mnie ciągał po sklepach, kupił mi dwie miniówki i jakąś dziwną sukienkę, w której się kilka razy zgubiłam. Włożyłam głowę w rękaw...
- Wiesz co? Tylko wybitnie uzdolniony człowiek, potrafi założyć to do góry nogami- stwierdził chłopak, przyglądając mi się.
- No wiem, jestem sierotą urodzoną- uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do przymierzalni. A może by tak uprzykrzyć mu trochę ten pomysł? Gdy się przebrałam, mieliśmy wracać, ale postanowiłam go po wnerwiać. Podbiegłam do jakiejś bluzki i zaczęłam:
- O Bosz.. jaka sweet! Zajebista! Zobacz jaki śliczny króliczek! AAAA!!! Jakie to słodkie!!- piszczałam, a chłopak patrzył się na mnie wzrokiem typu "wtf?!"
- Awww.. zobacz jaki słodki wisiorek!- krzyknęłam i rozsiadłam się przed biżuterią.
- Ty na serio?- zapytał załamany Lynch. Boże, ja zaraz pęknę ze śmiechu!
- Kup mi, kup mi, kup mi! Proszę, proszę, proszę! Aaa! Patrz jaka zajebista sukienka!- podbiegłam na inny dział. Sprzedawczyni spojrzała się na mnie dziwnie.
- To.... ty sobie tutaj popatrz, a ja pójdę... gdziekolwiek, byle daleko stąd- oznajmił i wyszedł szybko ze sklepu. Wyjrzałam jeszcze, żeby się upewnić, że poszedł i odetchnęłam z głęboką ulgą.
- Wolność- powiedziałam zadowolona.
- Fajny chłopak- stwierdziła kobieta za ladą. On fajny?!
- "Fajny" jeśli ktoś chce w psychiatryku skończyć.Jak pani chce, to mogę was sobie przedstawić. Albo jeśli ma pani córkę siedemnastoletnią, to on pierwszy w kolejce. Ważne, żeby w końcu się ode mnie odczepił.
- Nie, dziękuję... chyba nie skorzystam...
- Jest stąd inne wyjście?- zapytałam po chwili.
- Nie, niestety nie- zaśmiała się. Fuck..
- To chociaż niech pani nie przyjmuje pieniędzy za te spódniczki- poprosiłam i pokazałam na torbę pełną ubrań.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia- odpowiedziałam i wyszłam. Lynch stał i gadał z jakąś dziewczyną. Mam szansę... Pobiegłam szybko do wyjścia, ale nie zdążyłam, bo stanął przede mną.
- Spieszysz się gdzieś?
- Jak najdalej stąd...- mruknęłam i go wyminęłam.
- Idziemy do mnie- krzyknął za mną. Zatrzymałam się.
- Oh god... Why?- jęknęłam i szłam dalej.
- Spokojnie, jeszcze tylko czternaście dni- zaśmiał się i otworzył drzwi samochodu dla mnie. Tak, podkradł Rikerowi, ale tego nie skomentuję...
- Dzięki, wolę siedzieć z tyłu- syknęłam i skierowałam się na tyły. Kurde, zdążył zamknąć. Ugh!
- To jak, siadasz z przodu, czy wolisz maszerować godzinę?- uśmiechnął się, sami wiecie jak.
- Nie lubię cię, wiesz?
- To się niedługo zmieni, zobaczysz- puścił mi oczko i wsiedliśmy do auta. Starałam się nie zwracać uwagi na osobę obok, ale było to trudne, bo trzymał swoją dłoń na mojej nodze. A ja musiałam się na to godzić. Żarty jakieś. Na miejscu byliśmy jakieś 15 minut później. Wysiadłam fochnięta i skierowałam się do swojego domu. Niestety, ON mnie zatrzymał i zaniósł do swojego domostwa.
- Nienawidzę cię, wiesz?- warknęłam, gdy mnie postawił.
- Tak, wiem- zaśmiał się.- To który pokój wybierasz?
- Słucham?
- No śpisz tutaj przez pierwszy tydzień, potem ja tydzień u ciebie, kotku- powiedział pewny siebie.
- A gdzie twoje rodzeństwo?
- Pod namiot pojechali. Nie wiem, czy Van ci mówiła, ale ona właśnie za tydzień do nich dołącza- uśmiechnął się uwodzicielsko i spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem.
- Nie, nawet o tym nie myśl- ostrzegłam go, a on wybuchnął śmiechem. Zbliżył się do mnie i...........................
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku pisałam, że miałam jechać gdzieś w lipcu, na cały miesiąc. Namówiłam rodziców na tydzień, do 10.07. bo są urodziny mojego.... kolegi....xD skomplikowane xD Ciężka sytuacja uczuciowa, tak samo jak u Alex xD
Tęsknię za swoją klasą :'(
Klaudia :'(
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hejka :) Miałam jechać na cały miesiąc do niemiec....ale niestety mój paszport stracił ważność...taki pech i muszę wyrobić go więc pojadę tylko na tydzień w sierpniu ale do dobrze dla was bo będą rozdziały!! :D No tak z Klaudią mamy problemy uczuciowe....nie ma to jak się zakochać tydzień przed zakończeniem roku szkolnego...masakra no ale cóż...takie życie..ok więc rozdział jest,komentarze mają być :)
Alex ;D
Strony
▼
poniedziałek, 30 czerwca 2014
piątek, 20 czerwca 2014
Rozdział 10
(...) Nawet nie wiedziałam, że łeb miałam na..............k.t.p.o.k. Czyli kroczu tego palanta od kotków. Wyglądało to trochę.. khę, khę... dwuznacznie... Jeszcze twarzą przy tym... Przerażał mnie fakt, że to twardniało. A że nie wiedziałam, gdzie mam twarz, wtuliłam się w TO... Dopiero po jęknięciu, które było dość blisko mnie, zorientowałam się gdzie jestem. No i baba zaczęła się wydzierać.
- Marano!- krzyknęła oburzona nauczycielka.
- Co? Ja wcale nie śpię, nie...- mamrotałam zaspana, ale wtedy...- O fuu!! Eeee!!- jęczałam zdegustowana, a podnosząc głowę, walnęłam się jeszcze nią o ławkę.- Eheheeeee!! Fuuuu!!! Nienawidzę cię, Lynch! Żeby takie coś w szkole?!
- Możecie to robić po szkole, ale nie w klasie, przy kolegach i koleżankach...- powiedziała kobieta, a wszyscy w sali wybuchnęli śmiechem.
- Zepsuła mi pani psychikę- oznajmiłam robiąc wielkie oczy i osuwając się powoli na ławkę.
- Słyszałaś, kotku?- no kto to może być, co? (sarkazm)- Mamy nawet pozwolenie nauczycielki...- mruknął mi na ucho tym swoim uwodzicielskim głosem.
- Niech go pani w izolatce zamknie- poprosiłam i schowałam ręce za plecy, żeby przypadkiem KTOŚ nie oberwał mocno w COŚ.
- Może zaprezentujecie nam co już macie?- zaproponowała nauczycielka.
- Pff.. ale... my tam rzucamy krzesłem... mogę okno wybić.... on może ławkę połamać...- wymyślałam.
- A to drugie?- zapytał blondyn, patrząc na mnie tym swoim wzrokiem.
- Ja nie umiem śpiewać, deklu jeden- odpowiedziałam fochnięta, ale kobieta kazała nam pokazać to drugie, gdzie tylko stoimy i śpiewamy. Za mikrofon posłużyło mi jakieś pióro popsute. Wzięłam z pierwszej ławki, nawet nie wiem kogo, ale kit z tym... Niechcący oblałam atramentem twarz Rossa... upss...
- Wiesz, jakiś niebieski na twarzy jesteś...- stwierdziłam, ale gdy zobaczyłam jego rozzłoszczony wzrok, myślałam, że zaraz będą mi trumnę zakopywać.
- Podobno lubisz niebieski, nie?- wycedził, świdrując mnie wzrokiem.
- Hmm.. nieeee..- zapiszczałam, co mnie zdradziło.
- Jeśli chcesz, żebym cię pocałował, powiedz "co"- powiedział szybko i niewyraźnie.
- Co?
- Ha!- zaśmiał się i pocałował mnie przed całą klasą i nauczycielką. Dobrze, że w policzek, bo inaczej bym go zabiła normalnie. Chwila moment....
- Ty idioto jeden! Mam niebieski policzek!- krzyknęłam wkurzona i podbiegłam do zlewu. Klasa miała z nas niezłą bekę. Szczególnie, gdy kran oblał mnie wodą.
- To się nie zmywa!
- Bo to atrament, kotku- szepnął tuż za mną Lynch. O nie, nie, nie.... Miał pecha, że ubrałam takie buty, bo z całej pety kopnęłam do w piszczel. Dodatkowo woda oblała go tak, że wyglądało jakby się zlał. Kosmici w klasie leżeli już czerwoni na podłodze i tarzali się ze śmiechu.
- Mocnego masz kopa...- jęknął blondyn i złapał się za nogę. W tym właśnie momencie do klasy wszedł szkolny pedagog. Gdy tylko nas zobaczył, złapał się za głowę.
- Co tu się stało?- zapytał przestraszony.
- Mieli zaprezentować projekt muzyczny...- odpowiedziała załamana nauczycielka. Wtedy zadzwonił dzwonek i opuściliśmy klasę.
`````````````````````````````````````
W domu:
- Młoda, co ty taka niebieska?- zapytała rozbawiona moim widokiem Vanessa.
- Głupie pióro, głupie lekcje, głupia baba, głupi Lynch, głupia klasa, głupi projekt, głupia szkoła, głupi atrament, głupie życie...- mamrotałam do siebie.
- Rozumiem, że dzień jak co dzień- stwierdziła moja siostra i rozłożyła się na kanapie.
- Weź się usuń stąd- jęknęłam i usiadłam na niej.
- Ała, spadaj, słoniu...!
- Dlaczego to ja jestem słoniem?- marudziłam, dalej jej się wpychając.
- Sorry, taki mamy klimat- oznajmiła i zepchnęła mnie.
- A idź spać- machnęłam ręką.
- A idź się umyj- rozkazała z twarzą w poduszce. Po chwili już chrapała. Dodatkowo miała na sobie jakąś różową miniówkę i stanik w ćwieki. W końcu gorąco było. Zrobiłam jej zdjęcie i wstawiłam na Facebooka. A niech dziecko będzie sławne. Poszłam wyszorować twarz. Nawet się udało, ale prawie kości policzkowe mi wyszły na wierzch...
Następny dzień:
Dzisiaj już jest zimno, super. Szybko się umyłam i ubrałam w to:
- Dzisiaj nie mamy lekcji, kotku- mruknął Lynch. Jakim cudem on stał teraz za mną?!
- Jak tu wlazłeś, chamie?- zapytałam oschle.
- Vanessa mnie wpuści...
- VANESSA!!- krzyknęłam wściekła i wybiegłam z pokoju. Może to trochę dziwne może być, ale jak zobaczyłam tą małpę, jak grzebała mi w telefonie, odruchowo rzuciłam jej się na plecy.
- Oddawaj mi to, ty mendo jedna, nieogolona!- krzyczałam i szarpałam ją.
- Nie ma mowy i złaź ze mnie, słoniu!
- Nie ma mowy i oddaj mi to, hipciu!
- Nie ma mowy i przestań mówić "Nie ma mowy"!
- Nie ma mowy! Nie ma mowy, nie ma mowy, nie ma mowy, nie ma mowy...- droczyłam się z nią. Ross spokojnie siedział se na stole i nam się przyglądał.
- Ała, zostaw moje włosy!- darła się, aż w końcu przewróciła na plecy, czyli też na mnie.
- Auć, teraz naleśnikiem przez ciebie będę- jęknęłam wstając.
- Było mi nie robić zdjęcia.
- Było mnie z kanapy nie spychać.
- Ugh!
- Ugh!
I tak właśnie się skończył ten nasz długoletni spór. Koniec bajki.... Chyba się za mocno w łeb walnęłam...
- No, jeszcze trochę i powalisz boksera- pochwalił mnie Lynch.
- A idź ty się przejść- mruknęłam i poszłam gdzieś w dom. Po chwili wróciłam, bo mi się znudziło.
- A ty nadal tutaj?- zapytałam się, nawet na niego nie patrząc.
- Wiesz jakie szef gangu ma trudne życie? Muszę aż leżeć i nic nie robić cały dzień- odpowiedział i rozłożył się na kanapie. Tak jak Vanessa wczoraj.
- Ty masz trudne życie? To może się zamienimy? Chociaż nie, bo i tak nie dasz rady...- tak, wiem. Kuszę los.
- Założymy się? Ty będziesz Bad Girl przez tydzień i będziesz "szefową" mojego gangu- wymyślił, podchodząc do mnie.
- Jeszcze mi powiedz, że mam być taka zboczona, jak ty.
- Po prostu mnie zastąpisz. Teraz mi powiedz, co ja mam zrobić- powiedział i uśmiechnął się jak chochlik jakiś.
- Ty zastąpisz mnie. Masz być grzeczny, zero buntu, imprez, tych twoich myśli innych, po prostu zwykły, grzeczny chłopczyk. I koniec z czarnymi ciuchami i słowem "kotek"- gdy to wypowiedziałam, na chwilę zamarł, ale potem się opanował.
- Zgoda. Jeśli ty przegrasz, będziesz robić co ci każę, przez dwa tygodnie.
- A jeśli ty przegrasz, dasz spokój na dwa tygodnie
- Zgoda- syknął i uścisnęliśmy sobie ręce. Vanessa jest świadkiem.
- No dobra..... to co mam robić, ko... Laura?- zapytał i ugryzł się w język.
- Może do biblioteki pójdziesz, na lody, do parku, albo idź poczytaj, przebierz się w normalne, kolorowe, ubrania... a co ja mam robić?
- Książki? Serio? Ostatnia rzecz, jaką czytałem, to program telewizyjny.... No możesz iść na motorze pojeździć, wkurzać ludzi, pomalować się, przebrać, z gangiem coś zrób... i nie czytaj książek, bo przegrasz- zaśmiał się.
- Nie podrywaj lasek, bo przegrasz- odgryzłam mu się i poszłam do swojego pokoju. Mam być zła, tak? Ugh.. no dobra... Na dnie szafy znalazłam jakieś ubrania w stylu rockowym/pun. Przebrałam się w to:
Pewnie zastanawiacie się, skąd ja takie coś mam szafie. Otóż mama mi przysyła. Pewnie zapomniała ile mam lat, ale kit. Jeszcze makijaż, tak? Ugh... no dobra... Pomalowałam się tak:
Spojrzałam w lustro i doznałam szoku. Nie, to nie ja... I tak mam tydzień wytrzymać? O jprdl...
- Laura! Chodź na chwilę!- zawołała mnie Vanessa z dołu. Zeszłam, a ona rzuciła mi paczkę.
- Twoja książka przyszła. Ta, na którą tak długo czekałaś. Twoja ulubiona...
- Nie uda ci się... Kurde, ile ja bym dała, żeby przeczytać chociaż jedną stronę- wycedziłam i poszłam do siebie. Nie wytrzymałam i zaczęłam czytać. W tej właśnie pozycji zasnęłam.
Następny dzień
~~Ross~~
Musiałem być miły dla Rikera, Rocky'ego i dla sprzedawczyni w sklepie. Ugh! Jeszcze ta staruszka przede mną. Miałem ochotę ją odepchnąć i zapłacić za ten pieprzony chleb! Jeszcze te ciuszki od Ratliffa pożyczone... Przecież tak żyć się nie da! Włosy uczesane i kultura. Jeszcze czego. Postanowiłem sprawdzić, czy ko.. Laura wywiązuje się z zakładu. Vanessa mi otworzyła i poszedłem na górę. Chciałem wejść po cichu i przytulić ją od tyłu, ale kurwa nie mogłem! Wszedłem do środka i już wiedziałem, że wygrałem swojego kotka na całe dwa tygodnie...........
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No brawo, brawo. Zgadli co po niektórzy moją "zagadkę" -.- Alex na razie się zawiesiła w pisaniu, bo wyjeżdża na miesiąc. Więc ja i Wiki chwilowo będziemy pisać rozdziały. Nie wiem tylko ja będzie w lipcu, od 2- 27 bo ja wtedy też wyjeżdżam, ale w góry xD. To jak tam się rozdział podobał?
Klaudia, która chce już wakacji -.-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej tu Wika , ja nie pisałam tego rozdziału. Nie mam, ani weny, ani za bardzo czasu. Obiecuję, że się poprawię ;) Wiksa
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam fanów Raury :D Tak jak moja Klaudia napisała zawieszam się w blogu gdyż,iż,ponieważ wyjeżdżam na cały miesiąc do Niemiec :3 Także będzie malutki problem z pisaniem rozdziałów......ale nie martwcie się wasza Alex postara się coś na bazgrolić :D
Alex ;D
środa, 18 czerwca 2014
Rozdział 9
~~Laura~~
Odwróciłam się, żeby zdzielić Lyncha ( myślałam, że to on mnie obejmuje), ale pomyliłam się. Wstałam szybko z obrzydzeniem, bo okazało się, że to był ten menel śmierdzący szczochami!
- WON MI Z DOMU, TY PEDOFILU JEDEN!!!- wydarłam się i zaczęłam go okładać poduszką. Aż do pokoju wszedł zaspany Ross.
- Co ty odwalasz o pierwszej w nocy?...
- Menel mnie przytulił. WON, ŚMIERDZIELU JEDEN!- krzyknęłam znowu do faceta. Miał rozwalony nos.
- To się robi tak...- ziewnął blondyn i nawet nie patrząc, wywalił go przez otwarte okno. A potem co? Wpadł na mnie i opadliśmy na moje łóżko. On leżał na mnie, a ja miałam rozszerzone nogi. To wyglądało nie powiem jak, bo nie chcę już przeklinać...
- O, widzisz kotku?- nagle się ożywił.- Nawet przeznaczenie chciało, żebyśmy wylądowali razem w łóżku...- mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Boziu, jak ja nienawidzę tego typa. Ugh, już ja mu dam wkładać mi łapy pod bluzkę!
- Kurde, zostaw mnie- powiedziałam stanowczo i wydostałam się z jego uścisku.
- Rano dokończymy....- ziewnął i zasnął na moim łóżku. Nie no, serio? Potykając się w ciemnościach, poszłam do pokoju Vanessy i tam zasnęłam.
Następny dzień
~~Van~~
Ałaaaaa, moja głowaa... Co my w ogóle robiliśmy, ile wypiliśmy? Rydel mi powiedziała, że PODOBNO się walnęłam widelcem w łeb, dlatego mam takie cztery kropki na czole... A to i tak dobrze, bo Ratliff już śpi i Rocky go niesie, on ma gacie na głowie, między Delly a Ratliffem wydarzyło się coś ( poszli SAMI do ciemnego pomieszczenia....), a Riker ledwo idzie, niosąc mnie na ramionach. Wróciliśmy do swoich domów i zasnęliśmy.
~~Laura~~
Po powrocie Vanessy, zorientowałam się, że Lynch wyszedł i dlatego tak cicho jest. Chyba gdzieś z tym swoim gangiem, czy coś. Miałam bardzo nudny dzień. Cały czas słuchałam marudzenia Vanessy, że łeb ją boli, i PRÓBOWAŁAM uczyć się do jutrzejszego testu z matmy. Z racji tego, że nic mi nie wchodziło do tej mojej pustej mózgownicy, poszłam na miasto. Wyciągnęłam jeszcze Rydel z domu i zaczęłyśmy gadać i w ogóle...
- Przyznaj, podoba ci się Ratliff- szturchnęłam ją w ramię.
- Cooo?- zapiszczała.- Okej, tylko nie mów Rikerowi, bo go zabije...
- Okej.
- A ty?,Od kiedy jesteś z Rossem?- kiedy usłyszałam to pytanie, wyplułam wodę z ust.
- Khyem, khyem... Że co?- zapytałam poirytowana dławiąc się napojem.
- No widać jak na siebie patrzycie...
- Tak, on jakby chciał mnie rozebrać wzrokiem, a ja go morduję patrząc na niego. Rzeczywiście pięknie na siebie patrzymy- stwierdziłam z miną typu " -.- ".
- Wiesz... ty jesteś pierwszą dziewczyną, o którą ON tak długo walczy. Zwykłe laski to od razu lecą z nim do łóżka, a na drugi dzień już zero kontaktu. Chyba mu się podobasz...- uśmiechnęła się Delly. Lubię ją, ale czasem się zastanawiam, czy długo się siedzi za zabójstwo...
- Nie lubię cię, wiesz?
- Wiem, ale Ross lubi ciebie! Ross lubi Laurę, Ross lubi Laurę!- zaczęła się wydzierać na cały głos.
- Rydel kocha Ratliffa! Ratliff kocha Rydel! Riker, mam newsa!!!- krzyknęłam, bo go zobaczyłam.
- Nie, Laura, nie! Błagam!- zaczęła prosić blondynka, ale ja uparcie szłam do chłopaka.
- Co jest?- spytał zdziwiony Riker.
- No, bo wiesz... Delly chciała ci powiedzieć....- spojrzałam na nią. W oczach miała panikę.- ..... że Vanessa obkleja szafę twoimi zdjęciami- wymyśliłam, a ona odetchnęła z ulgą.
- Fajnie, idę spać..- mruknął i położył się na najbliższej ławce. Wróciłyśmy do swoich domów.
Następny dzień:
Dzisiaj mamy pokazać babie od muzyki co już mamy. Będę rzucać Lynchem i krzesłem, jej!! Mam zaciesz. Ale gorsze jest to, że on jest ZA blisko mnie w tej piosence. Ubrałam się tak:
Wyszłam spóźniona, ale zdążyłam na lekcje.
~~~~~~~~~~~~~~~
- Ocena z tego projektu, będzie oceną semestralną, bez względu na to, jakie będą inne- mówiła nauczycielka, a ja powoli zsuwałam się z krzesła. Zmęczona byłam.- Osoby, które zrobią projekt najlepiej, będą zwolnione z pisania testów do końca semestru, ale....- dalej już nie słuchałam, głowa spadła mi na coś miękkiego i zasnęłam. Nawet nie wiedziałam, że łeb miałam na..............k.t.p.o.k.
```````````````````
HAHAHAHA, teraz zgadujcie gdzie leżała jej głowa :D
Wiemy, że dawno rozdziału nie dodawałyśmy, ale żadna z nas nie miała pomysłu i wszystkie byłyśmy chore na BRAK WENY '-'
Ani Alex, ani Wiki nie wiedzą gdzie ta głowa leży (jak to zabrzmiało o.O )
Klaudia :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahahahaha Klaudia po Tobie można się wszystkiego spodziewać xD I chyba domyślam się gdzie jej głowa jest xD Ok więc tak jak Klaudia mówiła jesteśmy ciężko chore, ale moim powodem jest również poprawa ocen ;c Mam już serdecznie dość szkoły!! Wakacje, przybywajcie!!!
Alex ;D
Odwróciłam się, żeby zdzielić Lyncha ( myślałam, że to on mnie obejmuje), ale pomyliłam się. Wstałam szybko z obrzydzeniem, bo okazało się, że to był ten menel śmierdzący szczochami!
- WON MI Z DOMU, TY PEDOFILU JEDEN!!!- wydarłam się i zaczęłam go okładać poduszką. Aż do pokoju wszedł zaspany Ross.
- Co ty odwalasz o pierwszej w nocy?...
- Menel mnie przytulił. WON, ŚMIERDZIELU JEDEN!- krzyknęłam znowu do faceta. Miał rozwalony nos.
- To się robi tak...- ziewnął blondyn i nawet nie patrząc, wywalił go przez otwarte okno. A potem co? Wpadł na mnie i opadliśmy na moje łóżko. On leżał na mnie, a ja miałam rozszerzone nogi. To wyglądało nie powiem jak, bo nie chcę już przeklinać...
- O, widzisz kotku?- nagle się ożywił.- Nawet przeznaczenie chciało, żebyśmy wylądowali razem w łóżku...- mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Boziu, jak ja nienawidzę tego typa. Ugh, już ja mu dam wkładać mi łapy pod bluzkę!
- Kurde, zostaw mnie- powiedziałam stanowczo i wydostałam się z jego uścisku.
- Rano dokończymy....- ziewnął i zasnął na moim łóżku. Nie no, serio? Potykając się w ciemnościach, poszłam do pokoju Vanessy i tam zasnęłam.
Następny dzień
~~Van~~
Ałaaaaa, moja głowaa... Co my w ogóle robiliśmy, ile wypiliśmy? Rydel mi powiedziała, że PODOBNO się walnęłam widelcem w łeb, dlatego mam takie cztery kropki na czole... A to i tak dobrze, bo Ratliff już śpi i Rocky go niesie, on ma gacie na głowie, między Delly a Ratliffem wydarzyło się coś ( poszli SAMI do ciemnego pomieszczenia....), a Riker ledwo idzie, niosąc mnie na ramionach. Wróciliśmy do swoich domów i zasnęliśmy.
~~Laura~~
Po powrocie Vanessy, zorientowałam się, że Lynch wyszedł i dlatego tak cicho jest. Chyba gdzieś z tym swoim gangiem, czy coś. Miałam bardzo nudny dzień. Cały czas słuchałam marudzenia Vanessy, że łeb ją boli, i PRÓBOWAŁAM uczyć się do jutrzejszego testu z matmy. Z racji tego, że nic mi nie wchodziło do tej mojej pustej mózgownicy, poszłam na miasto. Wyciągnęłam jeszcze Rydel z domu i zaczęłyśmy gadać i w ogóle...
- Przyznaj, podoba ci się Ratliff- szturchnęłam ją w ramię.
- Cooo?- zapiszczała.- Okej, tylko nie mów Rikerowi, bo go zabije...
- Okej.
- A ty?,Od kiedy jesteś z Rossem?- kiedy usłyszałam to pytanie, wyplułam wodę z ust.
- Khyem, khyem... Że co?- zapytałam poirytowana dławiąc się napojem.
- No widać jak na siebie patrzycie...
- Tak, on jakby chciał mnie rozebrać wzrokiem, a ja go morduję patrząc na niego. Rzeczywiście pięknie na siebie patrzymy- stwierdziłam z miną typu " -.- ".
- Wiesz... ty jesteś pierwszą dziewczyną, o którą ON tak długo walczy. Zwykłe laski to od razu lecą z nim do łóżka, a na drugi dzień już zero kontaktu. Chyba mu się podobasz...- uśmiechnęła się Delly. Lubię ją, ale czasem się zastanawiam, czy długo się siedzi za zabójstwo...
- Nie lubię cię, wiesz?
- Wiem, ale Ross lubi ciebie! Ross lubi Laurę, Ross lubi Laurę!- zaczęła się wydzierać na cały głos.
- Rydel kocha Ratliffa! Ratliff kocha Rydel! Riker, mam newsa!!!- krzyknęłam, bo go zobaczyłam.
- Nie, Laura, nie! Błagam!- zaczęła prosić blondynka, ale ja uparcie szłam do chłopaka.
- Co jest?- spytał zdziwiony Riker.
- No, bo wiesz... Delly chciała ci powiedzieć....- spojrzałam na nią. W oczach miała panikę.- ..... że Vanessa obkleja szafę twoimi zdjęciami- wymyśliłam, a ona odetchnęła z ulgą.
- Fajnie, idę spać..- mruknął i położył się na najbliższej ławce. Wróciłyśmy do swoich domów.
Następny dzień:
Dzisiaj mamy pokazać babie od muzyki co już mamy. Będę rzucać Lynchem i krzesłem, jej!! Mam zaciesz. Ale gorsze jest to, że on jest ZA blisko mnie w tej piosence. Ubrałam się tak:
Wyszłam spóźniona, ale zdążyłam na lekcje.
~~~~~~~~~~~~~~~
- Ocena z tego projektu, będzie oceną semestralną, bez względu na to, jakie będą inne- mówiła nauczycielka, a ja powoli zsuwałam się z krzesła. Zmęczona byłam.- Osoby, które zrobią projekt najlepiej, będą zwolnione z pisania testów do końca semestru, ale....- dalej już nie słuchałam, głowa spadła mi na coś miękkiego i zasnęłam. Nawet nie wiedziałam, że łeb miałam na..............k.t.p.o.k.
```````````````````
HAHAHAHA, teraz zgadujcie gdzie leżała jej głowa :D
Wiemy, że dawno rozdziału nie dodawałyśmy, ale żadna z nas nie miała pomysłu i wszystkie byłyśmy chore na BRAK WENY '-'
Ani Alex, ani Wiki nie wiedzą gdzie ta głowa leży (jak to zabrzmiało o.O )
Klaudia :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahahahaha Klaudia po Tobie można się wszystkiego spodziewać xD I chyba domyślam się gdzie jej głowa jest xD Ok więc tak jak Klaudia mówiła jesteśmy ciężko chore, ale moim powodem jest również poprawa ocen ;c Mam już serdecznie dość szkoły!! Wakacje, przybywajcie!!!
Alex ;D
piątek, 6 czerwca 2014
Rozdział 8
~~Lau~~
Pod koniec wyszliśmy do ogrodu, żeby rzucić krzesłem. Upss....Ross dostał w łeb. Hahahahah i dobrze mu tak!! A ja zaczęłam się śmiać, aż nie mogłam złapać oddechu.
- Tak cię to śmieszy? zapytał lekko wkurzony.
- Hahahahaha....tak!- nie mogłam się przestać śmiać.
- Tak? Masz 10 sekund do ucieczki- dalej tak stałam i się śmiałam,ponieważ myślałam, że nie mówi poważnie, jednak zaczęłam uciekać, gdy odliczał.
- Hahahahaha precz!!!!
- Trzeba było się nie śmiać, kotku- po chwili Ross złapał mnie i rzucił na kanapę, po czym zawisł nade mną.
- Hahaha, ała, zejdź ze mnie- zaśmiałam się. Tak, zaraz mnie przeleci kurde, a ja się chichram.
- Ha-ha-ha, nie.
- No zejdź, kuźwa.
- Już ci nie jest do śmiechu?- nabijał się ze mnie i zbliżył. O nie, nie, nie... Zapodałam mu kopniaka i spadł z kanapy, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
- To tak dzisiaj wyglądają ćwiczenia do szkoły, tak?- zapytała Vanessa wchodząc do domu.
- Co chciałaś?- zapytał opryskliwie Ross.
- Spokojnie, menelu jeden. Wróciłam po torebkę. Możecie się znowu bawić...- puściła mi oczko i wyszła.
- Dupa mnie boli przez ciebie- narzekał blondyn.
- Było na mnie nie wchodzić. Nie moja wina, że nawet krzesło cię nie lubi...
- To ty nim rzuciłaś.
- Dobra, co robimy?- zapytałam, chociaż wiedziałam co on by chciał.
- Co powiesz na film?...- szepnął podchodząc do mnie.
- Nie, nudne.
- Wesołe miasteczko?
- O tej porze?
- Nie o takie "wesołe miasteczko" mi chodziło, kotku- mruknął mi do ucha uwodzicielsko.
- Nie, nie, nie, nie i nie! Nie licz na to, koleś- zaprotestowałam.
- Jest jeszcze jedni rozwiązanie...- przejechał mi palcem po żuchwie. Strzepnęłam jego rękę.
- Ugh!! To jaki film?- zapytałam wkurzona.
- "Sinister"
- Sini co?- nie zrozumiałam.
- Taki horror. Jakby co, to się przytulisz do mnie, kotku- mrugnął. O matko, jakie on ma niesamowite..... zdolności do wywoływania u mnie pawia...
- Jeszcze czego! Włączaj ten drętwy horrorek i zobaczymy, kto pierwszy będzie wrzeszczeć- powiedziałam, a on to włączył. Początkowo przysypiałam, ale z każdą sekundą mój strach rósł. Strach i poddenerwowanie, bo ten PALANT OD KOTKÓW mnie po udzie macał!
W pewnym momencie blondyn poszedł do łazienki. Oglądałam sobie film i nagle zgasło światło. Dobrze, że "seans" leci z neta, bo prąd chyba wysiadł. Usłyszałam przeklinanie Rossa. Tak, brak prądu. Wpatrywałam się w ekran, i akurat był moment jak ta morda się odwraca na pauzie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. O matko, o matko, to psychol! Jakiś pedofil! Ale gorszego mam w domu... Kolejne pukanie. Nie, nie zatrzymam tego czegoś, bo jeszcze też obraz ożyje. O fuck, przez okno patrzył jakiś dziad stary. A teraz majstruje przy zamku. O nie, nie, nie, nie! Zaraz zwariuję, on otwiera drzwi...
Szybko pobiegłam do Rossa ( nie poznaję siebie o.O). Wpadłam do niego do łazienki i schowałam mu się za plecami.
- Co ci odbiło?- zapytał rozbawiony.
- Ciiiii- uciszyłam go.- Jakiś menel wszedł do domu.
- Jaki tam menel...- zakpił i wyszedł z godnością. Po chwili wrócił.
- Co za facet śpi na stole?- spytał.
- Co?! Ja tam telefon zostawiłam! Ohhh nosz ja mu zaraz dam!- wkurzyłam się i wkroczyłam pewnym krokiem do pokoju.
- Wstawaj dziadzie jeden! Już ja ci dam! Spać obok mojego telefonu! Won mi z domu, ty małpo nieogolona! Zabieraj swoją tutkę i sio!- krzyczałam i waliłam w niego poduszką. Lynch się ze mnie śmiał.
- Spooookooojnieee, maaałaa- mruczał upity.
- Ugh! Mała, to jest twoja pała, a ja jestem niska! Idź! Paszął won! Już! Już ja ci dam! Powyrywam ci te resztki włosów, co na głowie masz!
- Uuuuuuuuu... juuuużż, jjjuuu-uużż, kkkiiiciia..- wydusił.
- KOLEJNY PALANT OD KOTKÓW!! MÓWIŁAM WON, BO CI BOGI Z DUPY POWYRYWAM!! WÓDKĘ CI ZABIORĘ!! PO GLINY ZADZWONIĘ!! WY-NO-CHA. MI. Z. DO-MU!!!!!- wrzasnęłam i kopnęłam go w jaja. Lynch dalej się chichrał.Pijak zaczął do mnie podchodzić, tak się zamachnęłam, żeby go zdzielić raz, a porządnie, że dziad miał szczęście, że Ross mnie sobie przerzucił przez ramię i wyniósł z salonu. Zamknął mnie w moim pokoju i powiedział:
- Ja się nim zajmę, kotku.
- Ugh! Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a oczy ci wydrapię...- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, też cię lubię, KOTKU- mruknął, puścił mi oczko i wyszedł. Po chwili wrócił.
- Już poszedł. Wystarczyło grzecznie poprosić, kotku.
- Zdzieliłeś go w łeb, nie?
- Tsa.....
- A wiesz, że używanie przemocy jest złe?
- A ty sama zapodałaś mu kopniaka i nie tylko!
- Ale ja to co innego- zaprotestowałam.
- Śpiąca jesteś- stwierdził patrząc na mnie.
- Nienawidzę ci przyznawać racji- syknęłam i podeszłam do szafki po piżamę.Schyliłam się, co było bardzo złym pomysłem. Ross podszedł do mnie, jakby to powiedzieć.. od tyłu i przytulił.
- Kurde, zdzielić cię?!- wkurzyłam się i poszłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic, umyłam zęby i włosy i przebrałam się w piżamę. Rozpuściłam wilgotne włosy i spojrzałam w lustro. Jejciu, wyglądam jak czarownica, albo gorzej... heavymetalowiec! Jednym ruchem odgarnęłam sobie kłaki z twarzy i wyszłam, nawet nie zerkając na chłopaka, który spokojnie siedział sobie PRZY MOIM LAPTOPIE!
- Oddawaj to!- krzyknęłam i wyrwałam mu sprzęt.
- Eeeee- mruknął i uwalił się na MOJE łóżko.
- O nie, nie, nie, nie, nie, kochasiu jeden. Ty śpisz w pokoju Van- oznajmiłam.
- Co, nie podobała ci się noc ze mną?- zapytał Z. Tym. Uśmieszkiem. Od. Którego. Dostaję. Szału!
- Nie, nie podobała się, deklu jeden.
- Spokojnie, kotku. Czemu od razu dekiel?
- Bo cię nie lubię?
- Nie, ty mnie kochasz, tylko jeszcze tego nie wiesz...- mruknął i puszczając mi oczko wyszedł. No ten to ma tupet! Takie coś mi wmawiać?! Jeszcze czego! Ja z nim?! Pffff! Żarty jakieś! Nawet nie w snach! "Dobra Lau, spokojnie, spokojnie, ogarnij się. Tylko nocuje u ciebie jakiś babiarz. Teraz połóż się spać i zapomnij o nim."~podpowiadał mi rozum. Tak też zrobiłam. Obudziłam się jakoś w nocy. Poczułam coś, czego poczuć nie chciałam. Ktoś mnie przytulił, a był to..............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet jakbyście chcieli, to nie zgadniecie kto to xD Nawet Alex, ani Wiki tego nie wiedzą... buaahahah!! Zła ja... Mała podpowiedź- to nie jest ten pan, o którym teraz myślicie, że piszę, że myślicie. Znowu chyba coś brałam, bo takie głupoty piszę.... Alex Wam nabazgroli kiedy next. Alexandro z fasolkami, oddaję ci pałeczkę xD
Klaudia ☻☺♥♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja Ci dam Aleksandrę z fasolkami!! xD Co do rozdziału to piszę już 2 albo 3 książkę xD Kto chce?? xD Hahahaha ok ok Alex ogar :D Dobra więc tak rozdział napisała w większości Klaudia :D Next może w sobotę lub w niedzielę :D Także no ten teges wszystko wiecie ;D
Alex ;D
Pod koniec wyszliśmy do ogrodu, żeby rzucić krzesłem. Upss....Ross dostał w łeb. Hahahahah i dobrze mu tak!! A ja zaczęłam się śmiać, aż nie mogłam złapać oddechu.
- Tak cię to śmieszy? zapytał lekko wkurzony.
- Hahahahaha....tak!- nie mogłam się przestać śmiać.
- Tak? Masz 10 sekund do ucieczki- dalej tak stałam i się śmiałam,ponieważ myślałam, że nie mówi poważnie, jednak zaczęłam uciekać, gdy odliczał.
- Hahahahaha precz!!!!
- Trzeba było się nie śmiać, kotku- po chwili Ross złapał mnie i rzucił na kanapę, po czym zawisł nade mną.
- Hahaha, ała, zejdź ze mnie- zaśmiałam się. Tak, zaraz mnie przeleci kurde, a ja się chichram.
- Ha-ha-ha, nie.
- No zejdź, kuźwa.
- Już ci nie jest do śmiechu?- nabijał się ze mnie i zbliżył. O nie, nie, nie... Zapodałam mu kopniaka i spadł z kanapy, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
- To tak dzisiaj wyglądają ćwiczenia do szkoły, tak?- zapytała Vanessa wchodząc do domu.
- Co chciałaś?- zapytał opryskliwie Ross.
- Spokojnie, menelu jeden. Wróciłam po torebkę. Możecie się znowu bawić...- puściła mi oczko i wyszła.
- Dupa mnie boli przez ciebie- narzekał blondyn.
- Było na mnie nie wchodzić. Nie moja wina, że nawet krzesło cię nie lubi...
- To ty nim rzuciłaś.
- Dobra, co robimy?- zapytałam, chociaż wiedziałam co on by chciał.
- Co powiesz na film?...- szepnął podchodząc do mnie.
- Nie, nudne.
- Wesołe miasteczko?
- O tej porze?
- Nie o takie "wesołe miasteczko" mi chodziło, kotku- mruknął mi do ucha uwodzicielsko.
- Nie, nie, nie, nie i nie! Nie licz na to, koleś- zaprotestowałam.
- Jest jeszcze jedni rozwiązanie...- przejechał mi palcem po żuchwie. Strzepnęłam jego rękę.
- Ugh!! To jaki film?- zapytałam wkurzona.
- "Sinister"
- Sini co?- nie zrozumiałam.
- Taki horror. Jakby co, to się przytulisz do mnie, kotku- mrugnął. O matko, jakie on ma niesamowite..... zdolności do wywoływania u mnie pawia...
- Jeszcze czego! Włączaj ten drętwy horrorek i zobaczymy, kto pierwszy będzie wrzeszczeć- powiedziałam, a on to włączył. Początkowo przysypiałam, ale z każdą sekundą mój strach rósł. Strach i poddenerwowanie, bo ten PALANT OD KOTKÓW mnie po udzie macał!
W pewnym momencie blondyn poszedł do łazienki. Oglądałam sobie film i nagle zgasło światło. Dobrze, że "seans" leci z neta, bo prąd chyba wysiadł. Usłyszałam przeklinanie Rossa. Tak, brak prądu. Wpatrywałam się w ekran, i akurat był moment jak ta morda się odwraca na pauzie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. O matko, o matko, to psychol! Jakiś pedofil! Ale gorszego mam w domu... Kolejne pukanie. Nie, nie zatrzymam tego czegoś, bo jeszcze też obraz ożyje. O fuck, przez okno patrzył jakiś dziad stary. A teraz majstruje przy zamku. O nie, nie, nie, nie! Zaraz zwariuję, on otwiera drzwi...
Szybko pobiegłam do Rossa ( nie poznaję siebie o.O). Wpadłam do niego do łazienki i schowałam mu się za plecami.
- Co ci odbiło?- zapytał rozbawiony.
- Ciiiii- uciszyłam go.- Jakiś menel wszedł do domu.
- Jaki tam menel...- zakpił i wyszedł z godnością. Po chwili wrócił.
- Co za facet śpi na stole?- spytał.
- Co?! Ja tam telefon zostawiłam! Ohhh nosz ja mu zaraz dam!- wkurzyłam się i wkroczyłam pewnym krokiem do pokoju.
- Wstawaj dziadzie jeden! Już ja ci dam! Spać obok mojego telefonu! Won mi z domu, ty małpo nieogolona! Zabieraj swoją tutkę i sio!- krzyczałam i waliłam w niego poduszką. Lynch się ze mnie śmiał.
- Spooookooojnieee, maaałaa- mruczał upity.
- Ugh! Mała, to jest twoja pała, a ja jestem niska! Idź! Paszął won! Już! Już ja ci dam! Powyrywam ci te resztki włosów, co na głowie masz!
- Uuuuuuuuu... juuuużż, jjjuuu-uużż, kkkiiiciia..- wydusił.
- KOLEJNY PALANT OD KOTKÓW!! MÓWIŁAM WON, BO CI BOGI Z DUPY POWYRYWAM!! WÓDKĘ CI ZABIORĘ!! PO GLINY ZADZWONIĘ!! WY-NO-CHA. MI. Z. DO-MU!!!!!- wrzasnęłam i kopnęłam go w jaja. Lynch dalej się chichrał.Pijak zaczął do mnie podchodzić, tak się zamachnęłam, żeby go zdzielić raz, a porządnie, że dziad miał szczęście, że Ross mnie sobie przerzucił przez ramię i wyniósł z salonu. Zamknął mnie w moim pokoju i powiedział:
- Ja się nim zajmę, kotku.
- Ugh! Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a oczy ci wydrapię...- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, też cię lubię, KOTKU- mruknął, puścił mi oczko i wyszedł. Po chwili wrócił.
- Już poszedł. Wystarczyło grzecznie poprosić, kotku.
- Zdzieliłeś go w łeb, nie?
- Tsa.....
- A wiesz, że używanie przemocy jest złe?
- A ty sama zapodałaś mu kopniaka i nie tylko!
- Ale ja to co innego- zaprotestowałam.
- Śpiąca jesteś- stwierdził patrząc na mnie.
- Nienawidzę ci przyznawać racji- syknęłam i podeszłam do szafki po piżamę.Schyliłam się, co było bardzo złym pomysłem. Ross podszedł do mnie, jakby to powiedzieć.. od tyłu i przytulił.
- Kurde, zdzielić cię?!- wkurzyłam się i poszłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic, umyłam zęby i włosy i przebrałam się w piżamę. Rozpuściłam wilgotne włosy i spojrzałam w lustro. Jejciu, wyglądam jak czarownica, albo gorzej... heavymetalowiec! Jednym ruchem odgarnęłam sobie kłaki z twarzy i wyszłam, nawet nie zerkając na chłopaka, który spokojnie siedział sobie PRZY MOIM LAPTOPIE!
- Oddawaj to!- krzyknęłam i wyrwałam mu sprzęt.
- Eeeee- mruknął i uwalił się na MOJE łóżko.
- O nie, nie, nie, nie, nie, kochasiu jeden. Ty śpisz w pokoju Van- oznajmiłam.
- Co, nie podobała ci się noc ze mną?- zapytał Z. Tym. Uśmieszkiem. Od. Którego. Dostaję. Szału!
- Nie, nie podobała się, deklu jeden.
- Spokojnie, kotku. Czemu od razu dekiel?
- Bo cię nie lubię?
- Nie, ty mnie kochasz, tylko jeszcze tego nie wiesz...- mruknął i puszczając mi oczko wyszedł. No ten to ma tupet! Takie coś mi wmawiać?! Jeszcze czego! Ja z nim?! Pffff! Żarty jakieś! Nawet nie w snach! "Dobra Lau, spokojnie, spokojnie, ogarnij się. Tylko nocuje u ciebie jakiś babiarz. Teraz połóż się spać i zapomnij o nim."~podpowiadał mi rozum. Tak też zrobiłam. Obudziłam się jakoś w nocy. Poczułam coś, czego poczuć nie chciałam. Ktoś mnie przytulił, a był to..............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet jakbyście chcieli, to nie zgadniecie kto to xD Nawet Alex, ani Wiki tego nie wiedzą... buaahahah!! Zła ja... Mała podpowiedź- to nie jest ten pan, o którym teraz myślicie, że piszę, że myślicie. Znowu chyba coś brałam, bo takie głupoty piszę.... Alex Wam nabazgroli kiedy next. Alexandro z fasolkami, oddaję ci pałeczkę xD
Klaudia ☻☺♥♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja Ci dam Aleksandrę z fasolkami!! xD Co do rozdziału to piszę już 2 albo 3 książkę xD Kto chce?? xD Hahahaha ok ok Alex ogar :D Dobra więc tak rozdział napisała w większości Klaudia :D Next może w sobotę lub w niedzielę :D Także no ten teges wszystko wiecie ;D
Alex ;D