Polecam Wam tego bloga ---> LINK Chyba pierwszy blog, którego czytam, gdzie jest więcej Rikera niż Rossa. Dopiero zaczęła, ale zapowiada się ciekawie
________________________________________________________________
~~Laura~~
Hahahahaha, już tego psa kocham! Oby tak dalej. Ross siedział wkurzony na drugim końcu kanapy, jak najdalej odsunięty od Roko i mroził go wzrokiem.
- Skoro pies zjadł ci pracę domową- zażartował sobie Rocky.- To może zaśpiewasz to co miałeś?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie lubię tego kundla.
- A co ma pies do tego?
- Humor mi spieprzył- warknął.
- To ty kiedyś miałeś dobry humor?- zapytałam się. Prześwidrował mnie wzrokiem.
- Nie wkurwiaj mnie, Laura!
- Bo co, uderzysz mnie?- zmrużyłam oczy, a on się ledwo zauważalnie zamachnął, ale powstrzymał. Zdziwiło mnie to. Nigdy taki nie był, zaczynam się go bać...
- Pseplaszam- zrobiłam minę zbitego psa, a on się zaśmiał. Eeee... ja go właśnie przeprosiłam? Faaak, co się ze mną dzieje?!
- Ty, Ross. Wiem, że ona czasem ma niewyparzoną gębę, ale jak tylko ją tkniesz, to zobaczysz, że ona, to małe zło w porównaniu ze mną. I nici z naszej umowy- zagroziła mu Vanessa. Ej...
- Van... jaka umowa, czy ja o czymś nie wiem?- zdenerwowałam się, a Rydel i Nessa spojrzały na siebie.
- Niee.... Rydel, help!
- Eeee... Chłopacy, pójdziecie kupić chipsy, picie, popcorn i tak dalej?- poprosiła nerwowo.
- Nieee!!..- jęknął Ross, ale Riker go wypchnął za drzwi i wszyscy wyszli. Zostałyśmy w trójkę.
- Gadajcie- rozkazałam.
- Ugh, no dobra. Nie obrazisz się?- zapytała Delly nieśmiało.
- To zależy...
- Boo... tak jakby... ja wymyśliłam wtedy ten wyjazd, gdy usłyszałam o zakładzie, ale to Vanessa mnie namówiła!
- Nooo.. a ja to w sumie namówiłam Rossa, żeby zabrał cię na sushi...- przyznała moja siostra.
- No i?
- Nie jesteś zła?!
- Przyzwyczaiłam się, że nie mogę mieć spokoju w życiu. W końcu poznałam Rossa, nigdy nie zaznam spokoju, nie?- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ty się upiłaś?- zaśmiała się Delly.
- Nie, no co ty... Ale zdążyłam go poznać i mam dość oporu.
- Nie gadaj, że ty... w nim...- jąkała się Nessa.
- NIE! POSRAŁO CIĘ?! Ja w nim? Zryłaś mi psychikę- załamałam się.
- Hahahaha, Rocky nam pomaga was zeswatać- dodała blondynka.
- Rozumiem, że macie plan, który ma na celu moje załamanie psychiczne?...
- Mniej więcej. Ale zagramy w butelkę, buahahahaha!- zaśmiała się Van, a do domu wpadli chłopcy. Przecież ja je zabiję, zemszczę się na nich.
~~Ross~~
Poszedłem po coś do swojego pokoju i w tym samym momencie, wszedł Riker.
- Kto ci pozwolił wejść?- zdenerwowałem się.
- Słuchaj... nie wierzę, że to mówię, ale przychodzę po radę...- wykrztusił, a mi aż szklanka spadła.
- Khem, khem.. Eee.. kurwa.. ty.. po radę?!
- Dobra, cicho.
- Ty się dobrze czujesz?!
- Emmm... To... co.. mam zrobić, żeby Van ze mną chodziła?- spytał nieśmiało. Faaak, miłostki? Z miłostkami do mnie?
- Hahahahahahaha, do Rydel z czymś takim! Hehehe, ja pierdole, rozjebałeś mnie!
- Okej, zapomnij, że tu byłem- syknął zawiedziony i spuścił głowę.
- No dobra, kurwa. Sorry. Eee...Poproś ją? Zaczekaj do późna, weź ją do łózka..
- Żadnego łóżka, nie jestem jak ty.
- Nie przerywaj mi- warknąłem.- Jak będzie zmęczona, to ją zaprowadź do siebie, hmmm... pfff nie wiem. Powiedz, że ci się podoba i takie duperele.
- A jak ty uwodziłeś Laurę?
- Spierdalaj kurde mi z pokoju- rozkazałem i wypchnąłem za drzwi. Wziąłem to co chciałem i zszedłem na dół. A tam co? Dziewczyny tańczyły i wydzierały się do szczotek... Mój kotek sexy wyglądał w tych króciutkich spodenkach i tunice.. Mrrr... Złapałem ją jak się ode mnie odbiła i przewróciliśmy razem na kanapę. Ahh, szkoda, że nie byliśmy sami w pokoju, bo jakbym ją zaraz... ahhhhhh kurwa.
- Khem, khem- odchrząknął Ratliff, pukając mnie w ramię.
- Gołąbki, gramy w "prawda lub wyzwanie"!- oznajmiła Rydel i puściła oczko do Laury, ja zaś do Rikera. Usiedliśmy w kole. Roko niestety też, durny kundel. Pierwsza kręciła Delly.
- Uu... Rocky.
- Wyzwanie.
- Odstaw żelki.
- Nie! Błagam! Wszystko, byle nie to!- krzyknął piskliwym głosikiem i postawił miseczkę z żelkami przed sobą.
- Dawaj tę butelkę. Oooo, Rossy...- uśmiechnął się, a ja zrobiłem facepalma.
- Wyzwanie.
- Hmm.... pocałuj... ROKO! Muahahahaha!
Szczęka mi opadła, a pies zakrył sobie łapą oczy. Mojego brata posrało, to pewne.
- Całuj, całuj, całuj, całuj!- zaczęli wszyscy krzyczeć. A ja wpadłem na pomysł. Poszedłem do kuchni i wróciłem z piciem "Roko", no i to cmoknąłem.
- No co? Jest Roko? Jest. Więc się odpi... odczep.
- Wow, nie powiedziałeś przekleństwa, brawo..- mruknęła Laura, która siedziała obok. Nie odpowiedziałem jej, tylko zakręciłem butelką. Riker.
- Wyzwanie- kurde, czemu każdy wybiera to wyzwanie?!
- Hm, hymhym. Hmm.... Paszła ty won z Vanessą do szafy, a co tam będziecie robić, to inna sprawa- zaśmiałem się. On mnie zmroził wzrokiem, a ona się zarumieniła. Ale do szafy poszli. Po kilku minutach wrócili. Tym razem padło na Ratliffa.
- Pytanieeeeee!
- Co robiliście z Rydel pod namiotem na biwaku?
- O kur... Film oglądaliśmy....
- Serio?
- Odpowiedziałem na pytanie, dawaj mi tę butelkę kurde- powiedział i zakręcił. Laura.
- Wyzwanie....- zdecydowała niepewnie, uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko.
- Śpij dzisiaj z Rossem.
- A mam inny wybór? I tak, jakbym chciała spać w salonie, te mendy siła by mnie tam zaprowadziły.
- Ale spać, że ta wiesz... jak Rocky z żelkami.
- ŻE ROSS MA MNIE ZEŻREĆ?!- krzyknęła, a my się zaśmialiśmy.
- Spać na mój sposób- szepnąłem jej na ucho głosem, który na nią działa. Przeszły ją dreszcze.
- Pfff, prędzej Rydel pocałuje Rikera- mruknęła pod nosem, a Delly się zaśmiała.
- Dajesz polika Rik- powiedziała i cmoknęła go w policzek.- Miłej nocy, Lau.
- Zabiję- fochnęła się i zakręciła butelką. Jam.
- Pytanie.
- Odpuścisz mi dzisiaj?
- Nie.
- Fuck you.
- Oj, niegrzeczna dziewczynka. Lubię takie- puściłem jej oczko.
- Eeeee... Przepraszam, proszę pana. To się więcej nie wydarzy...
- Nie uda ci się.
- Fuck you. A tak serio. Skoro mnie już dwa razy przeleciałeś, to po kiego jeszcze mi nie dałeś spokoju, nie przestałeś się odzywać, kontaktu nie urwałeś...?
- Eeee... Pfff... Ja... Odpowiedziałem juz na pytanie, teraz ja kręcę- zmieszałem się i wypadło na Rocky'ego.
- Pytanie.
- Czy mógłbyś łaskawie wypierniczyć tę gnijącą kanapkę, którą wrzuciłeś mi pod poduszkę?
- Ugh... a myślałem, że nie zauważysz. W końcu masz taki syf tam, że ledwo wszedłem.
- Rocky... śmierdzi w całym pokoju żelkami, to oczywiste, że tam byłeś.
- To później ją wezmę... A teraz dawaj tego plastika- powiedział i zakręcił. Oooo, znowu Laurunia...
- Dlaczego ja?! Znowu? Czemu nie było jeszcze Vanessy?!
- Bo mnie butelki omijają- zaśmiała się jej siostra.
- Zobaczymy rano. Mogę być ostatnia i zmieniamy zabawę? Wyzwanie- zdecydowała i opatuliła się ramionami. Chyba jej zimno było. Trudno.
- Hmm... Ostatnie, to muszę pojechać grubo... Dajta mi chwilę... Zabijesz mnie za to pewnie... Hmm... Eee.. MAM! Ty + Ross + szafa. 7 minut w niebie, kochani!- wymyślił, a ona załamana opadła na ziemię, warcząc pod nosem "Zabiję, wytarmoszę, zakopię, urwę jaja, spalę i zachlastam".
- Hahahaha, chodź, mordko. Nie zgwałcę cię przecież.
- No właśnie nie mam stuprocentowej pewności- warknęła i niechętnie wstała. Weszliśmy do garderoby, ale któreś nam zgasiło światło i zamknęło nas na klucz.
~~Laura~~
Zabiję, zabiję, zabiję, zabiję, a potem zabiorę żelki. Ja można posłać mnie do cholernie małej i ciasnej szafy z tym pedofilem?!
- Czas start!- krzyknęła Van zza drzwi. Po kilku sekundach zaczęłam walić w drzwi i się wydzierać, żeby mnie wypuścili, ale ci tylko się śmieli. Mendy jedne... Nagle Ross zatkał mi usta dłonią i spojrzał w oczy. Przez otwory w drzwiach wpadało do środka trochę światła.
- Wiesz, że prawdopodobnie nas podsłuchują?- zapytałam retorycznie.
- Wiem. I zaraz im wpierdolę!- krzyknął do nich, zachichotałam.
- Z czego rżysz?
- Z ciebie! Hahaha!
- To ja taki śmieszny kurwa jestem?
- Tak, hahahahaha!
- Już ja ci dam- warknął i złapał mnie za nadgarstki. Dość mocno. Za mocno.
- Puść mnie- poprosiłam.
- Już ci nie jest do śmiechu?
- Au, to boli, proszę- jęknęłam cicho. Rozluźnił ucisk. Spojrzałam na jego oczy. Było w nich widać gniew, ale coś jeszcze. Nie wiem co, ale przez to, zrobiłam coś głupiego. Niezamierzenie zbliżyłam swoją twarz do jego. Dotykaliśmy się nosami. Wiedziałam, że on chciałby teraz najchętniej zaczął rozbierać itd. Widziałam to w jego oczach. Powstrzymywał się, i to baaardzo. Haha, kusiłam go!
- Za bardzo na mnie działasz- zaśmiał się i wpił mi się w usta. Całował mnie z ogromną pasją, jego ręce wędrowały po moim ciele. Oczywiście stałam jak słup soli i nie odwzajemniałam jego gestów. Chciałam jak najszybciej wyjść. W sumie... jakbym w końcu mu uległa, to dałby sobie ze mną spokój i szybciej mi czas minie. Zaryzykowałam i lekko go pocałowałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy nam otworzyli szafę i się przyglądali.
- Khem, khem.. Minęło 10 minut. Halo! Haaaaaloooo!!!! Straciliśmy ich. Nie przeszkadzajcie sobie!- krzyczał ktoś, ja nie słyszałam, Ross tak. Poczułam jak się szczerzy. Ocknęłam się dopiero jak się ode mnie oderwał, bo pies mu na nogi nasrał. Zaczęłam się z śmiać, ale po chwili przestałam, bo zobaczyłam jego wzrok.
- Dobrze się bawiliście?- zapytała Delly z uśmiechem na twarzy.
- Spadaj kurde- warknęłam i wyszłam. Lynch poszedł się przebrać i wrócił akurat jak mieliśmy wojnę na jedzenie. Oberwał pianką od Ratliffa. Oczywiście chłopacy zrobili z siebie kanapkę, Ross pokłócił się z Roko, Rydel zderzyła się z drzwiami itd..
~~ 3 godz. później~~
Rocky i Van już spali gdzieś na podłodze, Ross sobie siedział na kanapie i pisał smsy, a ja i Delly sprzątałyśmy. Byłyśmy już takie padnięte, że ledwo patrzyłyśmy na oczy. Odstawiłam miotłę i nawet nie patrzyłam gdzie się położyłam. Ale było mi miękko i wygodnie. Ale ja głupia jestem...
- Dobrze się leży?- obudził mnie Ross. Przetarłam oczy i zorientowałam się, że spałam mu na nogach. Gdybym się odwróciła, wyglądałoby to trochę... no wiadomo jak. Dlatego było mi tak wygodnie. Przynajmniej się rozbudziłam. I już nie miałam ochotę odpływać na tej kanapie. Wszyscy wokół spali, tylko nie ja i blondyn. Po chwili znowu powieki zaczęły mi opadać. Było mi straaasznie zimno, brrr. Jeszcze przy Rossie siedzę w takich krótkich spodenkach, extra.
- Zanieść cię na górę?- zapytał. Pokiwałam przecząco głową, ale on i tak wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku i przykrył kocem.
- Wychodzę. Może przed ranem wrócę- mruknął ponuro i skierował się do drzwi.
- Czekaj. Jest druga w nocy, gdzie ty idziesz?
- Nie twój zasrany interes. Powiem tylko, że muszę coś załatwić, tyle- warknął i trzasnął drzwiami. Nie myślałam o tym, momentalnie zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótki, wiem. Czm tak mało komów pod poprzednim rozdziałem? :'( Rozumiem, że tylko 13 osób czyta bloga? Teraz wszyscy, którzy przeczytają ten, mają coś napisać w komentarzach. Obserwatorów jest 38, a niecała połowa się udziela. Nie wiemy kiedy next, bo już pojutrze zaczyna się rok szkolny, sooo... do napisania.
Klaudia
Strony
▼
sobota, 30 sierpnia 2014
czwartek, 28 sierpnia 2014
Rozdział 19 część 2
~~Ross~~
Obudził mnie chamski odgłos tłuczonego szkła i kobiecy pisk.
- Stefan! Dzwoń na policję!
- Że co kurw.. jaki... o faak!- wydarłem się i zostawiłem zdziwioną i przestraszoną sąsiadkę, wybiegając z tego domu. Mój był tuż obok. Wszedłem tylnymi drzwiami, ale natknąłem się na Rikera. Szybko schowałem ranną rękę za plecy.
- Czemu nie wróciłeś na noc, Rydel się zamartwiała- zapytał podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa- warknąłem.
- Młody, ta krew na bluzce to też nie moja sprawa? Gdzie byłeś?!
- Mówię kurwa, nie twój zasrany interes!!- wydarłem się.
- Policja tu była, wypytywała o ciebie, rozumiesz?!
- O fuck.... kiedy?
- Dosłownie przed chwilą.
- Jeszcze tu mogą być, weź mnie kryj- rozkazałem mu i niechcący podrapałem się nie tą ręką...
- Eeeee... Ross.... twoja.. co ci się stało?
- Długa i popieprzona historia, reszta jest w domu?
- Nie, poszli na komisariat...
- Extra, zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale muszę zawinąć w coś to łapsko. Są bandaże?
- Weź to sobie przemyj.. Ta, są na górze...- oznajmił i poszedł po nie, a ja przemyłem sobie ranę. Nie obyło się bez przekleństw i popsutej łyżki... Ale po kilku minutach z ogromną niechęcią zacząłem Rikerowi tłumaczyć wszystko powoli.
- Czekaj. Ty masz gang?- zapytał zdezorientowany. Zrobiłem facepalma.
- Tak, "Naughty Stars", jakieś dwa lata. Tatuaż na klacie też mam, geniuszu.
- W coś ty się wpakował...
- Tamten gostek chciał mnie zabić! A jak ja mu podałem rękę, to mi ją rozciął, chyba nie wpakują mnie za to do pierdla, nie?
- Włamałeś się do kręgielni. I masz poobijaną buźkę.
- Oj tam, oj tam... Baba nas wpuściła, poza tym, Calum załatwił, że tam "koncertuję" z zespołem, a oni są od oświetlenia, więc policja mi nic nie zrobi.
- A czemu oni cię tak chronią?- najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi. No, ale w końcu to Riker...
- Oj, bracie. Jestem szefem gangu, jestem sławny, bogaty, wszystkie laski na mnie lecą..
- Oprócz Lau i Van..- przerwał mi.
- Pomińmy te dwie.. Ale nie przerywaj mi kurwa. Jestem sexy, utalentowany, przystojny...
- Skromny...- kolejny raz mnie wkurzył...
- Morda w kubeł! Do rzeczy. Znam ich najmniejsze tajemnice, wystarczy, że któreś mi podpadnie i reputację mają zrypaną, czaisz? Zobacz jak laski są mi posłuszne. Raz na nie spojrzę i są moje, a ty kilka miesięcy "uwodzisz" tę swoją Vanessę i nadal jej nie przeleciałeś- zaśmiałem się.
- Ja ją kocham i nie zamierzam jej pieprzyć, jak to ty masz w zwyczaju. Powinieneś szanować dziewczyny, nie tak cię rodzice uczyli?
- Tata przychodził do domu z dziwkami jak wy wszyscy gdzieś u kumpli byliście, a ja z nim zostawałem. Z kogo ja miałem brać przykład, co?- syknąłem i położyłem się na kanapie.
- Może zadzwonisz do siostry? Martwi się o ciebie- szepnął, idąc do kuchni.
- Patrz, nie wróciłem na noc do domu i od razu wszyscy się o mnie martwią, interesujące...
- Tej nocy mogłeś zginąć i widziałeś jak ktoś zabija dziewczynę, która ci się spodobała. Nie robi to na tobie wrażenia?
- Nie.
- Wiesz, że możesz do kicia trafić?
- Aha.
- Rozumiem, że masz to w dupie, masz wyjebane i gówno cię obchodzą cudze uczucia, tak?
- Nom, mniej więcej.
- Mam dość twojego nastawienia do życia, to musi się zmienić!- krzyknął gniewnie, mamrocząc coś pod nosem.
- Mhm...
Potem drzwi się otworzyły, a do domu wbiegły małpy. I tyle z mojego wypoczynku.
- Ross! Boże! Nawet nie wiesz jak się martwiłam!- krzyknęła Rydel i rzuciła mi się na szyję.
- Puść mnie- rozkazałem i lekko ja odepchnąłem.
- Co ci jest?
- Nie lubię jak ktoś leci na mnie z łapskami.
- Policja się o ciebie wypytywała... Co ty masz z twarzą i ręką!?
- Ma wyjebane- mruknął Riker.
- Czyli zupełnie nic cię nie obchodzi, tak?
- Brawo, blondi.
- Też jesteś blondynem, mądralo- uniosła się. - O, patrz. Policjanci idą. Im będziesz się tłumaczył.
- Aha, fajnie- powiedziałem na odwal i usłyszałem pukanie. Rocky otworzył. Była to Laura.
- Ale mi gliny kurwa...- warknąłem i usiadłem.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego psy wypytywały mnie, co robiłam koło 2 w nocy, i dlaczego szukali u mnie Rossa?- zapytała zdenerwowana, patrząc na mnie.
- Młody się wpakował w bagno- wytłumaczył jej Riker.
- Nie żadne bagno, nie wsadzą mnie do kicia, bo widziałem jak gostek zabija Black... A to, że włamałem się z gangiem do kręgielni, to inna historia, ile razy mam to powtarzać?!- wkurzyłem się, a do domu wpadli stróże prawa i powalili mnie na ziemię. Rydel patrzyła na to z przerażeniem. Skuli mnie i wyprowadzili do radiowozu. Na tylnym siedzeniu pilnowała mnie ładna policjantka. Ale nie mogłem jej poderwać, bo z przodu siedział jej mąż. Na komendzie zeznałem, że po kolacji ze swoją "dziewczyną", zadzwonił do mnie kolega i zaprosił do kręgielni i było wtedy koło 11 w nocy. Potem wracałem ok. godz. 1:30, bo przygotowywaliśmy salę do "jutrzejszego koncertu" i przypadkowo trafiłem akurat, jak ten goździsław zabijał Crystal Black. Byłem zbyt zszokowany, aby zareagować, ale jak ona do mnie podeszła, to mnie niechcący podrapała i pobrudziła kurtkę, a facet po tym jak rzucił ją na mur, chciał się pozbyć świadka, czyli mnie. No i ta ucieczka, o koleżce nie wspomniałem... A przy tym jak ten gość spadł z dachu, to powiedziałem prawdę. Ale mi nie uwierzyli i stwierdzili, że przyznałem się do winy, idioci. Na szczęście Laura i Calum zeznali na moją korzyść, więc mnie wypuścili.
~~Następny dzień~~
Leżałem sobie spokojnie na kanapie w salonie i oglądałem cheerleaderki, aż tu nagle, wpada Rydel z... no właśnie, co to było. Jakiś futrzak chyba.. Jak lew to wyglądało.
(ten na dole)- Co za pedała przyprowadziłaś?- zapytałem zerkając kątem oka.
- Pieska dla ciebie. Moja koleżanka się przeprowadza do Anglii i nie może go zabrać. Jest baaaaaaaardzo towarzyski, kocha zabawę i jest serio kochany. To twój pies, nauczysz się odpowiedzialności- powiedziała zadowolona i spuściła pedzia ze smyczy.
- Ja nie lubię psów, po kiego mi to gówno, do sprzątania kłaków?
- Polubicie się. Zobaczysz. Wabi się Roko (nie wnikajcie xD~ Klaudia).(Klaudii po Roko trochę odbija xD Ale to plus, bo przez to pisze zajebiaszcze rozdziały :D Alex)
- Jak dla mnie, to wygląda na "Pedzio".
- Ty też mi na pedała wyglądasz, a nie wołam na ciebie "Pedale, żarcie!", tylko "Casanova, żarcie!"- spojrzałem na nią spod byka. Wtedy ten Roko też się na mnie spojrzał. Dostrzegłem w jego oczach, że mnie nie lubi. Z wzajemnością kurwa! Na domiar złego, jak się już rozłożyłem na kanapie, jakieś 70 parę kilo, skoczyło mi na brzuch i zaczęło lizać. Blee!!
- O, już się polubiliście, jak słodko!- pisnęła siostra.- Idę mu kupić potrzebne rzeczy, zaraz wracam.
~~Rydel~~
No w końcu ten gnojek nauczy się odpowiedzialności.....mam nadzieję. Ok, więc co by tu kupić psiakowi??
Postanowiłam wziąć taką obrożę:
Rossowi by się taka przydała i jeszcze ze smyczą. Ok to jeszcze szukamy posłania....
Pies będzie miał lepsze warunki od właściciela. No to jeszcze jakieś jedzenie i do domu. Weszłam z zakupami i w przejściu przywitał mnie Roko. Taki fajny ten psiak. Po chwili przyszedł zasapany Ross.
- A tobie co, bawiliście się?
- Spieprzył kurwa i jakiegoś dziada wywalił. Uff.... Pedał jakiś- wydusił i opadł na fotel.
- Bo go wystraszyłeś! On jest taki milutki.. muchy by nie skrzywdził- powiedziałam i pogłaskałam psa.
- Warczał na mnie, on mnie nie lubi, a ja nie lubię jego. I on o tym dobrze wie- warknął i zmierzyli się z Roko wzrokiem.
- Roko, nie podoba ci się ten pańcio?- zapytałam, pokazując na Rossa, a on poszedł i zaczął mu się łasić.
- Ale...
- No.. faktycznie cię nie lubi kurde.. hahahaha- wyśmiałam go i poszłam przygotować leżenie dla Roko. Nasypałam mu żarcie do miski no i nalałam wody. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Ross, mam prośbę!
- Nie, nie pójdę do sklepu.
- Idź z psem na dwór.
- Sama kurwa idź, hahahaha, ja pierdolę, rozjebałaś mnie teraz, hahahaha!- zaczął się śmiać, a po chwili spoważniał.
- Serio, idź z nim- poprosiłam go i spojrzałam mu w oczy. Odwrócił wzrok.
- Nie odzywaj się do mnie- szepnął fochnięty, ha! Wygrałam!
- Awww, dzięki braciszku!- krzyknęłam i go przytuliłam. O dziwo on to odwzajemnił. Ale po chwili czar prysł.
- Miałaś się nie odzywać. Ale ostrzegam, jak ten pies mnie zdenerwuję, to go wywalę z domu- warknął i poszedł do salonu. Jak wypakowałam rzeczy, zadzwoniłam po Laurę i Van, żeby przyszły koło 18:30 na mini party.
~~Ross~~
Poszedłem na przedpokój, aby ubrać buty i wyjść z tym kundlem (może go zgubię po drodze), ale conversy miałem mokre i śmierdzące.
- Kurwa mać, ty kundlu jebany! Trampki mi zaszczałeś?!- wydarłem się na niego. A ten co? Zebździał się. O ja pier.. jak wali...
- Co się tak drzesz?- zapytała Rydel.
- Pies mi zasikał buty- warknąłem.
- To ubierz inne.
Ugh... Się wkurzę zaraz...Założyłem inne trampki i wziąłem smycz. Fak, ile on ma kłaków! Po kilku minutach siłowania się z nim, wyszedłem w końcu. Nie dość, że sięgał mi do pasa i waży 73 kilo, to jeszcze strasznie ciągnie.W pewnym momencie zatrzymałem się, żeby zawiązać sznurówkę i szły jakieś dwie zajebiste laski w króciutkich sukieneczkach. Wstałem, a gdy były już obok mnie, to ten wredny kundel pociągnął mnie do kota jakiegoś i tak się stało, że wylądowałem w nogach tych dziewczyn, co mi nawet schlebiało..Ale oberwałem torebką w głowę. Dziwki jebane... Wróciłem z psem do domu i spojrzałem wzrokiem mordercy na Rydel, która gadała z Lau i Vanessą. No a ja takie kurde rozczochrane włosy i brudne ubrania. Zarąbiście kurwa!
- Fajnie wyglądasz- powiedziała rozbawiona Laura.- Co za lwa macie?
- To jest Roko- odpowiedziała Delly.
- Nie polecam dotykać tego pedzia, bo odgryzie ci rękę- syknąłem, a ona wystawiła mi język i zaczęła się z nim bawić. No kur..! Nie lubię tego kundla.
- Ogarnij trochę pokój, dziewczyny u nas nocują- oznajmił mi Riker. Najpierw zrobiłem grymas, ale potem uśmiechnąłem się do siebie.
- Ty się tak nie szczerz i nie licz na zbyt wiele- warknęła Laura.- Przyszłyśmy do RYDEL na noc, a wy będziecie pisać piosenkę.
- Ale ja już mam jedną, nawet dwie gotową, tylko oni muzykę wymyślą. Więc przyszłyście też do MNIE.
- Masz kończone piosenki i nam nie mówiłeś?- zdziwił się Rocky.
- Mhm.
- Znowu zaczynasz?
- Aham.
- Dobra, to weź chociaż je przynieś- poprosił Riker. Ze skwaszoną miną poszedłem na górę do swojego pokoju, a tam kurwa mać ten jebany pies, który dosłownie przed chwilą się na mnie gapił w salonie, zjadał teksty piosenek!
- Wracaj tu, ty gównie pieprzony!!- krzyknąłem i wybiegłem za tym psem. Skubaniec, szybki jest. Na dodatek w pysku trzymał kawałki tych piosenek. Zbiegłem za nim po schodach i w ostatniej chwili go złapałem. Wyrwałem mu zaślinione już zwłoki notatek i szybko rzuciłem je z obrzydzeniem na podłogę. Były całe obślinione, fuu!
- Jutro nad piosenkami popracujemy- mruknąłem bez entuzjazmu i udałem się na kanapę obok Laury. Nie miała się gdzie odsunąć, a Roko oczywiście musiał to zauważyć, bo jakże inaczej! Wskoczył między nas i obezwładnił mnie swoim rybim oddechem. Ooooo, między nami wojna, nie będzie mi kundel laski zabierał, kurwa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę długi rozdział i nawet kawałek napisała Alex! Yay, brawa dla niej! O fak, ale Ross jest szekszi w TBM, no w tym..
Kooooooooocham! :D TAK, ODBIJA MI, PIŁAM ROKO!!
Roko, Roko- to jest spoko
bańka leci chen wysoko
wszyscy razem zaśpiewajmy
Roko nalewajmy!
Efekt nudy i Roko..... no cóż... W KOŃCU JESTEM W R5FAMILY, MUSZĘ BYĆ najebana :D
Klaudia :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ludziowie :D TBM najlepszy film ever!!!!!! <3
czyż Rossy nie jest słodziaśny?? :3 No tak dziękuję za brawa xD Kolejna książka się szykuje kto chce? xD Jeszcze 3 dni wakacji kochani :'( Kto się cieszy że już szkoła a kto nie? Bo ja pół na pół :D Także rozdział jest i cieszta się ;)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
https://www.youtube.com/watch?v=b7C5d_IcZv4 Kocham tą piosenkę :3
Alex ;D
Obudził mnie chamski odgłos tłuczonego szkła i kobiecy pisk.
- Stefan! Dzwoń na policję!
- Że co kurw.. jaki... o faak!- wydarłem się i zostawiłem zdziwioną i przestraszoną sąsiadkę, wybiegając z tego domu. Mój był tuż obok. Wszedłem tylnymi drzwiami, ale natknąłem się na Rikera. Szybko schowałem ranną rękę za plecy.
- Czemu nie wróciłeś na noc, Rydel się zamartwiała- zapytał podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa- warknąłem.
- Młody, ta krew na bluzce to też nie moja sprawa? Gdzie byłeś?!
- Mówię kurwa, nie twój zasrany interes!!- wydarłem się.
- Policja tu była, wypytywała o ciebie, rozumiesz?!
- O fuck.... kiedy?
- Dosłownie przed chwilą.
- Jeszcze tu mogą być, weź mnie kryj- rozkazałem mu i niechcący podrapałem się nie tą ręką...
- Eeeee... Ross.... twoja.. co ci się stało?
- Długa i popieprzona historia, reszta jest w domu?
- Nie, poszli na komisariat...
- Extra, zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale muszę zawinąć w coś to łapsko. Są bandaże?
- Weź to sobie przemyj.. Ta, są na górze...- oznajmił i poszedł po nie, a ja przemyłem sobie ranę. Nie obyło się bez przekleństw i popsutej łyżki... Ale po kilku minutach z ogromną niechęcią zacząłem Rikerowi tłumaczyć wszystko powoli.
- Czekaj. Ty masz gang?- zapytał zdezorientowany. Zrobiłem facepalma.
- Tak, "Naughty Stars", jakieś dwa lata. Tatuaż na klacie też mam, geniuszu.
- W coś ty się wpakował...
- Tamten gostek chciał mnie zabić! A jak ja mu podałem rękę, to mi ją rozciął, chyba nie wpakują mnie za to do pierdla, nie?
- Włamałeś się do kręgielni. I masz poobijaną buźkę.
- Oj tam, oj tam... Baba nas wpuściła, poza tym, Calum załatwił, że tam "koncertuję" z zespołem, a oni są od oświetlenia, więc policja mi nic nie zrobi.
- A czemu oni cię tak chronią?- najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi. No, ale w końcu to Riker...
- Oj, bracie. Jestem szefem gangu, jestem sławny, bogaty, wszystkie laski na mnie lecą..
- Oprócz Lau i Van..- przerwał mi.
- Pomińmy te dwie.. Ale nie przerywaj mi kurwa. Jestem sexy, utalentowany, przystojny...
- Skromny...- kolejny raz mnie wkurzył...
- Morda w kubeł! Do rzeczy. Znam ich najmniejsze tajemnice, wystarczy, że któreś mi podpadnie i reputację mają zrypaną, czaisz? Zobacz jak laski są mi posłuszne. Raz na nie spojrzę i są moje, a ty kilka miesięcy "uwodzisz" tę swoją Vanessę i nadal jej nie przeleciałeś- zaśmiałem się.
- Ja ją kocham i nie zamierzam jej pieprzyć, jak to ty masz w zwyczaju. Powinieneś szanować dziewczyny, nie tak cię rodzice uczyli?
- Tata przychodził do domu z dziwkami jak wy wszyscy gdzieś u kumpli byliście, a ja z nim zostawałem. Z kogo ja miałem brać przykład, co?- syknąłem i położyłem się na kanapie.
- Może zadzwonisz do siostry? Martwi się o ciebie- szepnął, idąc do kuchni.
- Patrz, nie wróciłem na noc do domu i od razu wszyscy się o mnie martwią, interesujące...
- Tej nocy mogłeś zginąć i widziałeś jak ktoś zabija dziewczynę, która ci się spodobała. Nie robi to na tobie wrażenia?
- Nie.
- Wiesz, że możesz do kicia trafić?
- Aha.
- Rozumiem, że masz to w dupie, masz wyjebane i gówno cię obchodzą cudze uczucia, tak?
- Nom, mniej więcej.
- Mam dość twojego nastawienia do życia, to musi się zmienić!- krzyknął gniewnie, mamrocząc coś pod nosem.
- Mhm...
Potem drzwi się otworzyły, a do domu wbiegły małpy. I tyle z mojego wypoczynku.
- Ross! Boże! Nawet nie wiesz jak się martwiłam!- krzyknęła Rydel i rzuciła mi się na szyję.
- Puść mnie- rozkazałem i lekko ja odepchnąłem.
- Co ci jest?
- Nie lubię jak ktoś leci na mnie z łapskami.
- Policja się o ciebie wypytywała... Co ty masz z twarzą i ręką!?
- Ma wyjebane- mruknął Riker.
- Czyli zupełnie nic cię nie obchodzi, tak?
- Brawo, blondi.
- Też jesteś blondynem, mądralo- uniosła się. - O, patrz. Policjanci idą. Im będziesz się tłumaczył.
- Aha, fajnie- powiedziałem na odwal i usłyszałem pukanie. Rocky otworzył. Była to Laura.
- Ale mi gliny kurwa...- warknąłem i usiadłem.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego psy wypytywały mnie, co robiłam koło 2 w nocy, i dlaczego szukali u mnie Rossa?- zapytała zdenerwowana, patrząc na mnie.
- Młody się wpakował w bagno- wytłumaczył jej Riker.
- Nie żadne bagno, nie wsadzą mnie do kicia, bo widziałem jak gostek zabija Black... A to, że włamałem się z gangiem do kręgielni, to inna historia, ile razy mam to powtarzać?!- wkurzyłem się, a do domu wpadli stróże prawa i powalili mnie na ziemię. Rydel patrzyła na to z przerażeniem. Skuli mnie i wyprowadzili do radiowozu. Na tylnym siedzeniu pilnowała mnie ładna policjantka. Ale nie mogłem jej poderwać, bo z przodu siedział jej mąż. Na komendzie zeznałem, że po kolacji ze swoją "dziewczyną", zadzwonił do mnie kolega i zaprosił do kręgielni i było wtedy koło 11 w nocy. Potem wracałem ok. godz. 1:30, bo przygotowywaliśmy salę do "jutrzejszego koncertu" i przypadkowo trafiłem akurat, jak ten goździsław zabijał Crystal Black. Byłem zbyt zszokowany, aby zareagować, ale jak ona do mnie podeszła, to mnie niechcący podrapała i pobrudziła kurtkę, a facet po tym jak rzucił ją na mur, chciał się pozbyć świadka, czyli mnie. No i ta ucieczka, o koleżce nie wspomniałem... A przy tym jak ten gość spadł z dachu, to powiedziałem prawdę. Ale mi nie uwierzyli i stwierdzili, że przyznałem się do winy, idioci. Na szczęście Laura i Calum zeznali na moją korzyść, więc mnie wypuścili.
~~Następny dzień~~
Leżałem sobie spokojnie na kanapie w salonie i oglądałem cheerleaderki, aż tu nagle, wpada Rydel z... no właśnie, co to było. Jakiś futrzak chyba.. Jak lew to wyglądało.
(ten na dole)- Co za pedała przyprowadziłaś?- zapytałem zerkając kątem oka.
- Pieska dla ciebie. Moja koleżanka się przeprowadza do Anglii i nie może go zabrać. Jest baaaaaaaardzo towarzyski, kocha zabawę i jest serio kochany. To twój pies, nauczysz się odpowiedzialności- powiedziała zadowolona i spuściła pedzia ze smyczy.
- Ja nie lubię psów, po kiego mi to gówno, do sprzątania kłaków?
- Polubicie się. Zobaczysz. Wabi się Roko (nie wnikajcie xD~ Klaudia).(Klaudii po Roko trochę odbija xD Ale to plus, bo przez to pisze zajebiaszcze rozdziały :D Alex)
- Jak dla mnie, to wygląda na "Pedzio".
- Ty też mi na pedała wyglądasz, a nie wołam na ciebie "Pedale, żarcie!", tylko "Casanova, żarcie!"- spojrzałem na nią spod byka. Wtedy ten Roko też się na mnie spojrzał. Dostrzegłem w jego oczach, że mnie nie lubi. Z wzajemnością kurwa! Na domiar złego, jak się już rozłożyłem na kanapie, jakieś 70 parę kilo, skoczyło mi na brzuch i zaczęło lizać. Blee!!
- O, już się polubiliście, jak słodko!- pisnęła siostra.- Idę mu kupić potrzebne rzeczy, zaraz wracam.
~~Rydel~~
No w końcu ten gnojek nauczy się odpowiedzialności.....mam nadzieję. Ok, więc co by tu kupić psiakowi??
Postanowiłam wziąć taką obrożę:
Rossowi by się taka przydała i jeszcze ze smyczą. Ok to jeszcze szukamy posłania....
Pies będzie miał lepsze warunki od właściciela. No to jeszcze jakieś jedzenie i do domu. Weszłam z zakupami i w przejściu przywitał mnie Roko. Taki fajny ten psiak. Po chwili przyszedł zasapany Ross.
- A tobie co, bawiliście się?
- Spieprzył kurwa i jakiegoś dziada wywalił. Uff.... Pedał jakiś- wydusił i opadł na fotel.
- Bo go wystraszyłeś! On jest taki milutki.. muchy by nie skrzywdził- powiedziałam i pogłaskałam psa.
- Warczał na mnie, on mnie nie lubi, a ja nie lubię jego. I on o tym dobrze wie- warknął i zmierzyli się z Roko wzrokiem.
- Roko, nie podoba ci się ten pańcio?- zapytałam, pokazując na Rossa, a on poszedł i zaczął mu się łasić.
- Ale...
- No.. faktycznie cię nie lubi kurde.. hahahaha- wyśmiałam go i poszłam przygotować leżenie dla Roko. Nasypałam mu żarcie do miski no i nalałam wody. Wtedy coś mi się przypomniało.
- Ross, mam prośbę!
- Nie, nie pójdę do sklepu.
- Idź z psem na dwór.
- Sama kurwa idź, hahahaha, ja pierdolę, rozjebałaś mnie teraz, hahahaha!- zaczął się śmiać, a po chwili spoważniał.
- Serio, idź z nim- poprosiłam go i spojrzałam mu w oczy. Odwrócił wzrok.
- Nie odzywaj się do mnie- szepnął fochnięty, ha! Wygrałam!
- Awww, dzięki braciszku!- krzyknęłam i go przytuliłam. O dziwo on to odwzajemnił. Ale po chwili czar prysł.
- Miałaś się nie odzywać. Ale ostrzegam, jak ten pies mnie zdenerwuję, to go wywalę z domu- warknął i poszedł do salonu. Jak wypakowałam rzeczy, zadzwoniłam po Laurę i Van, żeby przyszły koło 18:30 na mini party.
~~Ross~~
Poszedłem na przedpokój, aby ubrać buty i wyjść z tym kundlem (może go zgubię po drodze), ale conversy miałem mokre i śmierdzące.
- Kurwa mać, ty kundlu jebany! Trampki mi zaszczałeś?!- wydarłem się na niego. A ten co? Zebździał się. O ja pier.. jak wali...
- Co się tak drzesz?- zapytała Rydel.
- Pies mi zasikał buty- warknąłem.
- To ubierz inne.
Ugh... Się wkurzę zaraz...Założyłem inne trampki i wziąłem smycz. Fak, ile on ma kłaków! Po kilku minutach siłowania się z nim, wyszedłem w końcu. Nie dość, że sięgał mi do pasa i waży 73 kilo, to jeszcze strasznie ciągnie.W pewnym momencie zatrzymałem się, żeby zawiązać sznurówkę i szły jakieś dwie zajebiste laski w króciutkich sukieneczkach. Wstałem, a gdy były już obok mnie, to ten wredny kundel pociągnął mnie do kota jakiegoś i tak się stało, że wylądowałem w nogach tych dziewczyn, co mi nawet schlebiało..Ale oberwałem torebką w głowę. Dziwki jebane... Wróciłem z psem do domu i spojrzałem wzrokiem mordercy na Rydel, która gadała z Lau i Vanessą. No a ja takie kurde rozczochrane włosy i brudne ubrania. Zarąbiście kurwa!
- Fajnie wyglądasz- powiedziała rozbawiona Laura.- Co za lwa macie?
- To jest Roko- odpowiedziała Delly.
- Nie polecam dotykać tego pedzia, bo odgryzie ci rękę- syknąłem, a ona wystawiła mi język i zaczęła się z nim bawić. No kur..! Nie lubię tego kundla.
- Ogarnij trochę pokój, dziewczyny u nas nocują- oznajmił mi Riker. Najpierw zrobiłem grymas, ale potem uśmiechnąłem się do siebie.
- Ty się tak nie szczerz i nie licz na zbyt wiele- warknęła Laura.- Przyszłyśmy do RYDEL na noc, a wy będziecie pisać piosenkę.
- Ale ja już mam jedną, nawet dwie gotową, tylko oni muzykę wymyślą. Więc przyszłyście też do MNIE.
- Masz kończone piosenki i nam nie mówiłeś?- zdziwił się Rocky.
- Mhm.
- Znowu zaczynasz?
- Aham.
- Dobra, to weź chociaż je przynieś- poprosił Riker. Ze skwaszoną miną poszedłem na górę do swojego pokoju, a tam kurwa mać ten jebany pies, który dosłownie przed chwilą się na mnie gapił w salonie, zjadał teksty piosenek!
- Wracaj tu, ty gównie pieprzony!!- krzyknąłem i wybiegłem za tym psem. Skubaniec, szybki jest. Na dodatek w pysku trzymał kawałki tych piosenek. Zbiegłem za nim po schodach i w ostatniej chwili go złapałem. Wyrwałem mu zaślinione już zwłoki notatek i szybko rzuciłem je z obrzydzeniem na podłogę. Były całe obślinione, fuu!
- Jutro nad piosenkami popracujemy- mruknąłem bez entuzjazmu i udałem się na kanapę obok Laury. Nie miała się gdzie odsunąć, a Roko oczywiście musiał to zauważyć, bo jakże inaczej! Wskoczył między nas i obezwładnił mnie swoim rybim oddechem. Ooooo, między nami wojna, nie będzie mi kundel laski zabierał, kurwa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę długi rozdział i nawet kawałek napisała Alex! Yay, brawa dla niej! O fak, ale Ross jest szekszi w TBM, no w tym..
Kooooooooocham! :D TAK, ODBIJA MI, PIŁAM ROKO!!
Roko, Roko- to jest spoko
bańka leci chen wysoko
wszyscy razem zaśpiewajmy
Roko nalewajmy!
Efekt nudy i Roko..... no cóż... W KOŃCU JESTEM W R5FAMILY, MUSZĘ BYĆ najebana :D
Klaudia :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ludziowie :D TBM najlepszy film ever!!!!!! <3
czyż Rossy nie jest słodziaśny?? :3 No tak dziękuję za brawa xD Kolejna książka się szykuje kto chce? xD Jeszcze 3 dni wakacji kochani :'( Kto się cieszy że już szkoła a kto nie? Bo ja pół na pół :D Także rozdział jest i cieszta się ;)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
https://www.youtube.com/watch?v=b7C5d_IcZv4 Kocham tą piosenkę :3
Alex ;D
piątek, 22 sierpnia 2014
Rozdział 19 część 1
~~Laura~~
Lynchowie i Ell wrócili do domu, a ja poszłam się umyć. Pod prysznicem rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Koniecznie muszę się odsunąć od Rossa. Spotkam się z koleżankami z klasy, z Rydel... może z Vanessą.. byle nie z nim.
Wytarłam się i ubrałam w to:
- Ulżyło mi, wiesz? Po co tu przylazłeś? ON cię prosił? A nie, sorry. Ross Lynch nie prosi..
- O czym ty mówisz?- zaśmiał się.- Chciałem się dowiedzieć co ty mu zrobiłaś, że na imprezę nie chciał iść z nami.
- Nie chciał iść... na imprezę z wami?!- zatkało mnie... Yyy... dobra..
- Powiedział "Nie stary, odwalcie się wszyscy ode mnie, nigdzie nie idę. Mam plany na wieczór"- zacytował go.
- Oooo.. Wiem!- olśniło mnie. Przecież to oczywiste.- Zakochał się!
- Hahahahahahahahahahaha, co ty... hahahahahahaha, dobiłaś, hahahahaha!! On nikogo nie kocha, haha! Tylko własne odbicie, hahaha! O ja pierdziu, rozjebałaś system, hahahaha!!- zaczął się ze mnie śmiać.
- Aaaa... Crystal.. Black?- gdy to powiedziałam, natychmiast spoważniał.
- Ty ją znasz? What the.. Skąd?!- zdenerwował się.
- Przyjaźniłyśmy się... Ale o co ci chodzi?
- Ona jest niebezpieczna!
- No wiem, TV mi popsuła.
- Laura, mówię serio! Nie zadawaj się z nią- rozkazał, łapiąc mnie gwałtownie za ramiona.
- Puszczaj! Niby dlaczego mam zakaz?- zapytałam, wyrywając mu się.
- Ona.. no ma za karku z takim jednym, siedziała w pierdlu... wiesz.. narkotyki i tak dalej..
- A, jasne. I tak jej nie lubię. A teraz łaskawie wyjdź, bo chcę zjeść śniadanie.
- Już nic nie masz w lodówce. Nie ma za co- puścił oczko i wyszedł przez okno. Dzięki? Super, teraz muszę iść do sklepu... To tak daleko... aż kilka domów dalej. Ale moja torba jest tak daleko... Dobra, ogar. Wzięłam kilka dolców i poszłam po bułki. Gdy wróciłam, w domu była już Vanessa. Zabrała mnie do spa, a potem zadzwoniłyśmy po Rydel. Musiałam jej wszystko opowiedzieć, ugh.. wielka mi sensacja. Ale za to wiem, co działo się na ich "obozowisku". No więc... a nie ważne... Powiedziała mi, że Ross jak tylko wrócił do domu, cały czas wisiał na telefonie i z kimś gadał. Podobno chce mnie gdzieś zabrać, super. Będę się świetnie bawić! (Wyczujta ten sarkazm..). Koło 15:20 poszłyśmy do jakiejś knajpy, a potem do kina. Po dwóch godzinach horroru w 7D (nigdy więcej...) ,wpadłyśmy do nas do domu. Delly poszła do siebie o 20:00. Wtedy do drzwi zapukał nie kto inny jak Ross.
- A ty tu czego?- zapytałam, wpuszczając go do środka. Od razu rozłożył się na kanapie. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, ciemne jeansy z przetarciami, biały podkoszulek z czaszką i trampki.
- Lubisz sushi? Fajnie, to pakuj tobołki i idziemy do knajpki- powiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- Nie jadłam... Ale może ja nie chcę nigdzie już wychodzić?
- Chcesz, chcesz, Lari.
- Lari? Już lepszy był kot.
- Jak woli, kotku Lari- zaśmiał się.
- Ugh, najlepiej w ogóle się nie odzywaj!- krzyknęłam i postanowiłam z nim pójść. Kolacja za darmo mi pasuje, tylko, żebym się nie ośmieszyła tam.
- No dobra.. Chodź- mruknęłam i wzięłam swoją torbę. Lynch zadowolony z siebie, podążył za mną.
~~~~~~~~
Dostaliśmy stolik ozdobiony w jakieś wkurzające falbanki i świecznikiem z japońskimi znaczkami. Nigdy ich nie ogarniałam. Jak byłam mała, to myślałam, że Picassowi wypsnął się pędzel i takie coś się zrobiło, albo, że jaskiniowce nadal żyją. Ale wracając do tematu. Kelner zastawił nam cały stolik tackami z sushi, jakimś zielonym sosem, napojem [?] brązowym w jakichś dziwacznych pojemniczkach no i pałeczki. Ach.. te cholerne badyle. Nie używałam ich jeszcze, ale już nienawidzę tego bambusa. Widziałam, że blondyn bez problemu nimi je, więc to nie może być trudne. Dobra, wzięłam do ręki, ale jedna wypadła. A jak już miałam dobrze i wzięłam kawałek ryby, to oczywiście musiały mi się rozjechać. Po kolejnej próbie się wkurzyłam.
- Te pałki są do dupy!- krzyknęłam na całą knajpkę, a Lynch wybuchnął śmiechem, podobnie jak kilka osób w pomieszczeniu.
- Hahahaha, to dwuznacznie zabrzmiało, hahaha- śmiał się Ross.
- Dla ciebie, to nawet "ptaszek" brzmi dwuznacznie- warknęłam.
- Nie tylko dla mnie, wierz mi, hahaha!
- Fajnie. Ten fakt odmienił moje życie. Dziękuję ci bardzo- powiedziałam sarkastycznie.- Pomożesz mi z tymi cholernymi drewienkami?
- No dobra...- westchnął i podszedł do mnie. Złapał za ręce i pokazał jak należy trzymać pałeczki. Dobra, jak już to ogarnęłam i on wrócił na swoje miejsce, zjadłam jedno sushi. Nawet mi zasmakowało. Zauważyłam, że blondyn wziął sobie odrobinkę tego zielonego sosu.
- Serio? Czemu tak mało bierzesz?- zapytałam.
- Nie chcę stracić żołądka- zaśmiał się.
- Przesadzasz.
- To spróbuj tego wasabi.
- Dobra, patrz- powiedziałam dumna i wzięłam widelec ze stołu. Nałożyłam sobie na połowę i wsadziłam do ust. Już po chwili do oczu naleciały mi łzy, Boże, zaraz się spale!
- AAAA!! Co to?! AA aaaaa aaa.. ostre!- zaczęłam piszczeć i skakać. Ludzie mieli kabaret za darmo.
- Faaak!!! Dajcie coś do picia, szybko! AAA!!
Wzięłam tę brązową ciecz i wypiłam pół pojemniczkaa. Szybko to wyplułam.
- Fuuu, jakie to słone, blee!- krzyknęłam i pobiegłam do baru.
- Błagam, dajcie coś do picia- poprosiłam.
- すみません?(czyt. Sumimasen). ["Słucham?"]
- Extra!
- Nie, żartowaliśmy sobie. Proszę- odpowiedział kelner i podał mi jakiś napój, który złagodził ból.
- Dziękuję.
Wróciłam zdyszana do stolika.
- Wracajmy już, błagam.
- Tak wcześnie?- zaśmiał się. Zmroziłam go wzrokiem.- Dobra.
~~Narrator~~
Ross odprowadził Laurę do domu i jeszcze chwilę z nią pogadał. Już prawie ją przekonał, aby go wpuściła, ale wtedy zadzwonił jego telefon. Calum.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
Ross- Stary, mówiłem, że nie idę z wami na imprezę.
Calum- Ale to nie o to chodzi.
R- A o co? Znowu zaczęliście akcję beze mnie?
C- Nooo... i babka nas przyłapała...
R- Ja pierdolę, mówiłem, że ja najpierw muszę to zatwierdzić! Mam dosyć wyciągania was z gówna!
C- Tak, też cię kocham. Jesteśmy za tamtą kręgielnią na Leland Way.
R- Po kiego tak daleko? Pogięło? Ugh.. zaraz będę..
Chłopak się rozłączył i naburmuszony, odszedł bez pożegnania, zostawiając zdziwioną Laurę pod domem. Wsiadł w taksówkę i pół godziny później był na miejscu. Oczywiście nie zapłacił za taxi i szybko pobiegł za kręgielnię. Była już 22:40, a światła kręgielni raziły w oczy. Blondyn poszedł na tyły, gdzie jego gang tłumaczył się jakiejś kobiecie. Podbiegł tam.
- Witam, w czym problem?- zapytał poważnym tonem. Chrissie (dziewczyna z gangu) zaśmiała się.
- Ja już ci powiem w czym problem, młody człowieku! Ci ludzie chcieli się włamać do kręgielni!- krzyknęła mu w twarz.
- O ile się nie mylę, to miejsce publiczne- warknął.
- Tak, ale już jest zamknięte, poza tym, nie wyglądało to na zwykłe wejście od tyłu.
- Hahahaha, od tyłu, to możesz sobie wiesz co zrobić- zmienił głos na groźniejszy.
- Proszę natychmiast opuścić ten teren, bo wezwę policję!- zagroziła kobieta.
- Hmm.. to raczej nie jest TWÓJ teren i ma..
- Od kiedy jesteśmy na "TY"?
- Nie nauczyłaś się, że nie wolno przerywać?! Nie pracujesz tu, może oni są pracownikami, co?!- zdenerwował się i przyszpilił ją do muru.
- No.. nie pracuję... ale oni nie wyglądają na pracowników..
- A czy ja wyglądam na wolontariusza?- gdy to powiedział, jego gang wybuchnął śmiechem. On też był blisko tego.
- Raczej na bandytę.. Przepraszam, już znikam- szepnęła przerażona kobieta i pobiegła gdzieś.
- Ostatni raz ratuję wam tyłki- zaśmiał się i poszedł ze swoim gangiem do kręgielni. Chwilę pograli (wyłączając monitoring) i po cichu opuścili budynek. Gdy Ross wracał do domu, było grubo po 1 w nocy. Szedł pustymi ulicami LA i nagle usłyszał jakiś krzyk w oddali. Olał to. Po kilku sekundach, zza budynku wybiegła... przerażona Crystal, ale nic nie mówiła, tylko przed kimś uciekała. Po chwili biegł też jakiś mężczyzna. Był nieźle wkurzony... Lynch postanowił za nimi pójść, mógłby się pośmiać. Lecz po tym, co zobaczył, nie było mu do śmiechu... Skręcił w jakiś ciemny zaułek i stanął jak wryty. Tamten gostek chyba chciał ją zabić. Chłopak był zbyt zszokowany, aby zareagować. Black walnęła faceta pięścią i upadł, a ona podczołgała się do blondyna i błagała o pomoc... Przy okazji niechcący go mocno podrapała i pobrudziła mu kurtkę krwią. Nastolatek się do niej schylił, ale nie zdążył jej pomóc, ponieważ przestępca złapał ją za kaptur i rzucił na mur, a ona uderzyła głową. Teraz chciał się pozbyć świadka... Ross wybiegł z uliczki, rzucając po drodze kurtkę i zaczął przed nim uciekać. W pewnym momencie się przewrócił i oberwał w twarz od gościa. Na szczęście wyrwał mu się i wskoczył jakimś ludziom do ogrodu, rozwalając przy tym płot i wbiegając do ich mieszkania. Było w nim pusto i ciemno, więc poprzewracał meble, chyba coś zbił. Wybiegł szybko drugim wyjściem. Chwilę później, docierając gdzieś na obrzeża miasta, baardzo kiepsko trafił, bo spotkał swojego koleżkę, przed którym kiedyś obronił Laurę (nwm, czy pamiętacie, ale w którymś rozdziale to było -od aut.). Złapał siedemnastolatka i nie chciał puścić, a morderca Crystal był coraz bliżej.
- A ty, cwaniaku, czego uciekasz? Ooo kto ci tak rozwalił tego przebrzydłego ryja?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Puszczaj mnie, debilu! I uciekaj, bo ciebie też zabije!- krzyknął Ross i prawie mu się wyrwał, ale niestety, morderca był szybszy. Nie wiadomo skąd wziął scyzoryk, pewnie z tamtego mieszkania, ale rozciął Rossowi rękę na całej długości. Chłopak zawył z bólu, a jego koleżka go puścił. Blondyn ukrył się na parkingu z jakimś ochroniarzem i wbiegł za czarnego Jeepa. Kątem oka widział, że strażnik podbiegł do gościa, ale on też... no kaput. "Świetnie, może od razu sobie strzelę w łeb! Faaak, jak to boli!"- Mówił sobie w głowie.
- Słuchaj, blondi. Wiem, że gdzieś tu jesteś i chcę, żebyś wiedział, że mam pistolet i nie zawaham się go użyć! Radzę ci szybko wyjść i będzie po krzyku!- zaczął mówić zachrypłym głosem. Ross się nie odezwał.
- Ostrzegałem...- powiedział i strzelił w oponę Jeepa, za którym siedział skulony gwiazdor. Aż podskoczył. Wziął jednego kamyka i rzucił w auto po drugiej stronie, że niby tam jest. Chciał odwrócić uwagę zabójcy. Gdy tamten się odwrócił, brązowooki z całej siły, uderzył go w tył głowy i wyrwał pistolet.
- Nie ruszaj się, bo strzelę!- zagroził mu, głos mu zadrżał, a nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Zabiję cię! Nie odważysz się mnie zastrzelić. Jesteś tchórzem!
Po tych słowach, facet dostał kulkę w nogę. Ross przerażony rzucił broń i odbiegł.
- Zabiję cię, gnoju!!
Wbiegli do jakiegoś opustoszałego budynku, na samą górę i znaleźli się na dachu. Wiatr zimny, nieprzyjemny wiatr i zaczęło kropić. "Palant od kotów" zaczął się zbliżać ku krawędzi. Morderca rzucił się na niego, ale on zrobił unik... a gościu spadł, ciągnąc nastolatka za nogę, za sobą. Na szczęście blondyn zdążył się złapać rynny i wszedł z powrotem na dach. Podał facetowi rękę, ale on zamiast ją złapać i przeżyć, rozciął ją jeszcze bardziej i spadł z 16 piętra, zostawiając Rossa samego, z rozciętą ręką. Chłopak oszołomiony, przerażony i zszokowany, biegł ile sił w nogach do domu, aby nikt go nie zauważył. Gdy był już na swojej ulicy, poczuł się senny i wszedł do swojego ciepłego, bezpiecznego domu........
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bam, bam, baaaaam! :D Długo nie było rozdziału, ale za to jest taki.. inny? Bad Boy wraca do gry :D
Do napisania!
PS Ma być duuuużo komentarzy.
Klaudia
Lynchowie i Ell wrócili do domu, a ja poszłam się umyć. Pod prysznicem rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Koniecznie muszę się odsunąć od Rossa. Spotkam się z koleżankami z klasy, z Rydel... może z Vanessą.. byle nie z nim.
Wytarłam się i ubrałam w to:
Poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Pachniało tu męskimi perfumami, ugh.. i jeszcze pusta lodówka. Nagle ktoś mnie objął od tyłu.
- Jezu.. Ross!- krzyknęłam, odwracając się, ale okazało się, że to wcale nie Lynch...
- Spokojnie, jaja se robiłem. A ty od razu "Ross"- powiedział... Calum, odchodząc kawałek ode mnie.- Ulżyło mi, wiesz? Po co tu przylazłeś? ON cię prosił? A nie, sorry. Ross Lynch nie prosi..
- O czym ty mówisz?- zaśmiał się.- Chciałem się dowiedzieć co ty mu zrobiłaś, że na imprezę nie chciał iść z nami.
- Nie chciał iść... na imprezę z wami?!- zatkało mnie... Yyy... dobra..
- Powiedział "Nie stary, odwalcie się wszyscy ode mnie, nigdzie nie idę. Mam plany na wieczór"- zacytował go.
- Oooo.. Wiem!- olśniło mnie. Przecież to oczywiste.- Zakochał się!
- Hahahahahahahahahahaha, co ty... hahahahahahaha, dobiłaś, hahahahaha!! On nikogo nie kocha, haha! Tylko własne odbicie, hahaha! O ja pierdziu, rozjebałaś system, hahahaha!!- zaczął się ze mnie śmiać.
- Aaaa... Crystal.. Black?- gdy to powiedziałam, natychmiast spoważniał.
- Ty ją znasz? What the.. Skąd?!- zdenerwował się.
- Przyjaźniłyśmy się... Ale o co ci chodzi?
- Ona jest niebezpieczna!
- No wiem, TV mi popsuła.
- Laura, mówię serio! Nie zadawaj się z nią- rozkazał, łapiąc mnie gwałtownie za ramiona.
- Puszczaj! Niby dlaczego mam zakaz?- zapytałam, wyrywając mu się.
- Ona.. no ma za karku z takim jednym, siedziała w pierdlu... wiesz.. narkotyki i tak dalej..
- A, jasne. I tak jej nie lubię. A teraz łaskawie wyjdź, bo chcę zjeść śniadanie.
- Już nic nie masz w lodówce. Nie ma za co- puścił oczko i wyszedł przez okno. Dzięki? Super, teraz muszę iść do sklepu... To tak daleko... aż kilka domów dalej. Ale moja torba jest tak daleko... Dobra, ogar. Wzięłam kilka dolców i poszłam po bułki. Gdy wróciłam, w domu była już Vanessa. Zabrała mnie do spa, a potem zadzwoniłyśmy po Rydel. Musiałam jej wszystko opowiedzieć, ugh.. wielka mi sensacja. Ale za to wiem, co działo się na ich "obozowisku". No więc... a nie ważne... Powiedziała mi, że Ross jak tylko wrócił do domu, cały czas wisiał na telefonie i z kimś gadał. Podobno chce mnie gdzieś zabrać, super. Będę się świetnie bawić! (Wyczujta ten sarkazm..). Koło 15:20 poszłyśmy do jakiejś knajpy, a potem do kina. Po dwóch godzinach horroru w 7D (nigdy więcej...) ,wpadłyśmy do nas do domu. Delly poszła do siebie o 20:00. Wtedy do drzwi zapukał nie kto inny jak Ross.
- A ty tu czego?- zapytałam, wpuszczając go do środka. Od razu rozłożył się na kanapie. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, ciemne jeansy z przetarciami, biały podkoszulek z czaszką i trampki.
- Lubisz sushi? Fajnie, to pakuj tobołki i idziemy do knajpki- powiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- Nie jadłam... Ale może ja nie chcę nigdzie już wychodzić?
- Chcesz, chcesz, Lari.
- Lari? Już lepszy był kot.
- Jak woli, kotku Lari- zaśmiał się.
- Ugh, najlepiej w ogóle się nie odzywaj!- krzyknęłam i postanowiłam z nim pójść. Kolacja za darmo mi pasuje, tylko, żebym się nie ośmieszyła tam.
- No dobra.. Chodź- mruknęłam i wzięłam swoją torbę. Lynch zadowolony z siebie, podążył za mną.
~~~~~~~~
Dostaliśmy stolik ozdobiony w jakieś wkurzające falbanki i świecznikiem z japońskimi znaczkami. Nigdy ich nie ogarniałam. Jak byłam mała, to myślałam, że Picassowi wypsnął się pędzel i takie coś się zrobiło, albo, że jaskiniowce nadal żyją. Ale wracając do tematu. Kelner zastawił nam cały stolik tackami z sushi, jakimś zielonym sosem, napojem [?] brązowym w jakichś dziwacznych pojemniczkach no i pałeczki. Ach.. te cholerne badyle. Nie używałam ich jeszcze, ale już nienawidzę tego bambusa. Widziałam, że blondyn bez problemu nimi je, więc to nie może być trudne. Dobra, wzięłam do ręki, ale jedna wypadła. A jak już miałam dobrze i wzięłam kawałek ryby, to oczywiście musiały mi się rozjechać. Po kolejnej próbie się wkurzyłam.
- Te pałki są do dupy!- krzyknęłam na całą knajpkę, a Lynch wybuchnął śmiechem, podobnie jak kilka osób w pomieszczeniu.
- Hahahaha, to dwuznacznie zabrzmiało, hahaha- śmiał się Ross.
- Dla ciebie, to nawet "ptaszek" brzmi dwuznacznie- warknęłam.
- Nie tylko dla mnie, wierz mi, hahaha!
- Fajnie. Ten fakt odmienił moje życie. Dziękuję ci bardzo- powiedziałam sarkastycznie.- Pomożesz mi z tymi cholernymi drewienkami?
- No dobra...- westchnął i podszedł do mnie. Złapał za ręce i pokazał jak należy trzymać pałeczki. Dobra, jak już to ogarnęłam i on wrócił na swoje miejsce, zjadłam jedno sushi. Nawet mi zasmakowało. Zauważyłam, że blondyn wziął sobie odrobinkę tego zielonego sosu.
- Serio? Czemu tak mało bierzesz?- zapytałam.
- Nie chcę stracić żołądka- zaśmiał się.
- Przesadzasz.
- To spróbuj tego wasabi.
- Dobra, patrz- powiedziałam dumna i wzięłam widelec ze stołu. Nałożyłam sobie na połowę i wsadziłam do ust. Już po chwili do oczu naleciały mi łzy, Boże, zaraz się spale!
- AAAA!! Co to?! AA aaaaa aaa.. ostre!- zaczęłam piszczeć i skakać. Ludzie mieli kabaret za darmo.
- Faaak!!! Dajcie coś do picia, szybko! AAA!!
Wzięłam tę brązową ciecz i wypiłam pół pojemniczkaa. Szybko to wyplułam.
- Fuuu, jakie to słone, blee!- krzyknęłam i pobiegłam do baru.
- Błagam, dajcie coś do picia- poprosiłam.
- すみません?(czyt. Sumimasen). ["Słucham?"]
- Extra!
- Nie, żartowaliśmy sobie. Proszę- odpowiedział kelner i podał mi jakiś napój, który złagodził ból.
- Dziękuję.
Wróciłam zdyszana do stolika.
- Wracajmy już, błagam.
- Tak wcześnie?- zaśmiał się. Zmroziłam go wzrokiem.- Dobra.
~~Narrator~~
Ross odprowadził Laurę do domu i jeszcze chwilę z nią pogadał. Już prawie ją przekonał, aby go wpuściła, ale wtedy zadzwonił jego telefon. Calum.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
Ross- Stary, mówiłem, że nie idę z wami na imprezę.
Calum- Ale to nie o to chodzi.
R- A o co? Znowu zaczęliście akcję beze mnie?
C- Nooo... i babka nas przyłapała...
R- Ja pierdolę, mówiłem, że ja najpierw muszę to zatwierdzić! Mam dosyć wyciągania was z gówna!
C- Tak, też cię kocham. Jesteśmy za tamtą kręgielnią na Leland Way.
R- Po kiego tak daleko? Pogięło? Ugh.. zaraz będę..
Chłopak się rozłączył i naburmuszony, odszedł bez pożegnania, zostawiając zdziwioną Laurę pod domem. Wsiadł w taksówkę i pół godziny później był na miejscu. Oczywiście nie zapłacił za taxi i szybko pobiegł za kręgielnię. Była już 22:40, a światła kręgielni raziły w oczy. Blondyn poszedł na tyły, gdzie jego gang tłumaczył się jakiejś kobiecie. Podbiegł tam.
- Witam, w czym problem?- zapytał poważnym tonem. Chrissie (dziewczyna z gangu) zaśmiała się.
- Ja już ci powiem w czym problem, młody człowieku! Ci ludzie chcieli się włamać do kręgielni!- krzyknęła mu w twarz.
- O ile się nie mylę, to miejsce publiczne- warknął.
- Tak, ale już jest zamknięte, poza tym, nie wyglądało to na zwykłe wejście od tyłu.
- Hahahaha, od tyłu, to możesz sobie wiesz co zrobić- zmienił głos na groźniejszy.
- Proszę natychmiast opuścić ten teren, bo wezwę policję!- zagroziła kobieta.
- Hmm.. to raczej nie jest TWÓJ teren i ma..
- Od kiedy jesteśmy na "TY"?
- Nie nauczyłaś się, że nie wolno przerywać?! Nie pracujesz tu, może oni są pracownikami, co?!- zdenerwował się i przyszpilił ją do muru.
- No.. nie pracuję... ale oni nie wyglądają na pracowników..
- A czy ja wyglądam na wolontariusza?- gdy to powiedział, jego gang wybuchnął śmiechem. On też był blisko tego.
- Raczej na bandytę.. Przepraszam, już znikam- szepnęła przerażona kobieta i pobiegła gdzieś.
- Ostatni raz ratuję wam tyłki- zaśmiał się i poszedł ze swoim gangiem do kręgielni. Chwilę pograli (wyłączając monitoring) i po cichu opuścili budynek. Gdy Ross wracał do domu, było grubo po 1 w nocy. Szedł pustymi ulicami LA i nagle usłyszał jakiś krzyk w oddali. Olał to. Po kilku sekundach, zza budynku wybiegła... przerażona Crystal, ale nic nie mówiła, tylko przed kimś uciekała. Po chwili biegł też jakiś mężczyzna. Był nieźle wkurzony... Lynch postanowił za nimi pójść, mógłby się pośmiać. Lecz po tym, co zobaczył, nie było mu do śmiechu... Skręcił w jakiś ciemny zaułek i stanął jak wryty. Tamten gostek chyba chciał ją zabić. Chłopak był zbyt zszokowany, aby zareagować. Black walnęła faceta pięścią i upadł, a ona podczołgała się do blondyna i błagała o pomoc... Przy okazji niechcący go mocno podrapała i pobrudziła mu kurtkę krwią. Nastolatek się do niej schylił, ale nie zdążył jej pomóc, ponieważ przestępca złapał ją za kaptur i rzucił na mur, a ona uderzyła głową. Teraz chciał się pozbyć świadka... Ross wybiegł z uliczki, rzucając po drodze kurtkę i zaczął przed nim uciekać. W pewnym momencie się przewrócił i oberwał w twarz od gościa. Na szczęście wyrwał mu się i wskoczył jakimś ludziom do ogrodu, rozwalając przy tym płot i wbiegając do ich mieszkania. Było w nim pusto i ciemno, więc poprzewracał meble, chyba coś zbił. Wybiegł szybko drugim wyjściem. Chwilę później, docierając gdzieś na obrzeża miasta, baardzo kiepsko trafił, bo spotkał swojego koleżkę, przed którym kiedyś obronił Laurę (nwm, czy pamiętacie, ale w którymś rozdziale to było -od aut.). Złapał siedemnastolatka i nie chciał puścić, a morderca Crystal był coraz bliżej.
- A ty, cwaniaku, czego uciekasz? Ooo kto ci tak rozwalił tego przebrzydłego ryja?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Puszczaj mnie, debilu! I uciekaj, bo ciebie też zabije!- krzyknął Ross i prawie mu się wyrwał, ale niestety, morderca był szybszy. Nie wiadomo skąd wziął scyzoryk, pewnie z tamtego mieszkania, ale rozciął Rossowi rękę na całej długości. Chłopak zawył z bólu, a jego koleżka go puścił. Blondyn ukrył się na parkingu z jakimś ochroniarzem i wbiegł za czarnego Jeepa. Kątem oka widział, że strażnik podbiegł do gościa, ale on też... no kaput. "Świetnie, może od razu sobie strzelę w łeb! Faaak, jak to boli!"- Mówił sobie w głowie.
- Słuchaj, blondi. Wiem, że gdzieś tu jesteś i chcę, żebyś wiedział, że mam pistolet i nie zawaham się go użyć! Radzę ci szybko wyjść i będzie po krzyku!- zaczął mówić zachrypłym głosem. Ross się nie odezwał.
- Ostrzegałem...- powiedział i strzelił w oponę Jeepa, za którym siedział skulony gwiazdor. Aż podskoczył. Wziął jednego kamyka i rzucił w auto po drugiej stronie, że niby tam jest. Chciał odwrócić uwagę zabójcy. Gdy tamten się odwrócił, brązowooki z całej siły, uderzył go w tył głowy i wyrwał pistolet.
- Nie ruszaj się, bo strzelę!- zagroził mu, głos mu zadrżał, a nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Zabiję cię! Nie odważysz się mnie zastrzelić. Jesteś tchórzem!
Po tych słowach, facet dostał kulkę w nogę. Ross przerażony rzucił broń i odbiegł.
- Zabiję cię, gnoju!!
Wbiegli do jakiegoś opustoszałego budynku, na samą górę i znaleźli się na dachu. Wiatr zimny, nieprzyjemny wiatr i zaczęło kropić. "Palant od kotów" zaczął się zbliżać ku krawędzi. Morderca rzucił się na niego, ale on zrobił unik... a gościu spadł, ciągnąc nastolatka za nogę, za sobą. Na szczęście blondyn zdążył się złapać rynny i wszedł z powrotem na dach. Podał facetowi rękę, ale on zamiast ją złapać i przeżyć, rozciął ją jeszcze bardziej i spadł z 16 piętra, zostawiając Rossa samego, z rozciętą ręką. Chłopak oszołomiony, przerażony i zszokowany, biegł ile sił w nogach do domu, aby nikt go nie zauważył. Gdy był już na swojej ulicy, poczuł się senny i wszedł do swojego ciepłego, bezpiecznego domu........
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bam, bam, baaaaam! :D Długo nie było rozdziału, ale za to jest taki.. inny? Bad Boy wraca do gry :D
Do napisania!
PS Ma być duuuużo komentarzy.
Klaudia
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Rozdział 18
~~Laura~~
- Co ty odwalasz?- zapytał blondyn, nadal się na mnie patrząc.
- Nooo... zasypiam, a ty mnie obudziłeś- wymyśliłam na szybko. On się speszył po raz kolejny.
- Sama się ocknęłaś- burknął ponurym tonem i się położył.
- Spoko, nikomu nie wygadam, że TEN ROSS LYNCH potrafi był czuły i delikatny, nie masz czym się przejmować- powiedziałam i się odwróciłam od niego.
- Ja czuły? Proszę cię. Hahaha, chyba ci się coś śniło- zaśmiał się lekceważąco.
-Nie, nie przyśniło się.. Mam dowód, a ty nie wiesz jaki- oznajmiłam dumna z siebie.
- Co? Idź już spać, bo głupoty pleciesz.
- Nieprawda, ja wcale nie spałam. Wszystko czułam, ha, ha, hahaha, ha!
- Przyłapałaś mnie, a teraz idź spać...- mruknął z twarzą w poduszce.
- Ha! Yes, yes!- krzyczałam zadowolona. Muahaha, w końcu zagięłam Lyncha! Yay!
- DOBRANOC.
- O, ty chcesz spać i nie zamierzasz mnie teraz uwieść? Co ci się stało? Masz gorączkę? A może to przez Crystal, co? Haha, Ross się zakochał, Ross się zakochał! I to nie we mnie, yes!- cieszyłam się jak głupia. Popełniłam błąd.
- Serio myślisz, że się zakochałem się? I to w tej dziwce? I, że nie chcę cię uwieść?...- przy tym ostatnim mruknął, przytulając mnie od tyłu.
- Nieeee, a już miałam nadzieję, że dasz mi spokój- powiedziałam płaczliwym głosem, a potem zaczęłam udawać, że się rozbeczałam. Nie widział mojego rozbawionego wyrazu twarzy, hahaha!
- Lau? Ty płaczesz?- zapytał zdziwiony. Pierwszy raz powiedział moje imię, a nie kota. Nie odpowiedziałam mu, bo zaczęłabym się śmiać jak opętana.
- Laura! Obraziłaś się? Masz focha? Przepraszam, jeśli cię czymś uraziłem.... O kurwa, właśnie kogoś przeprosiłem... Faaaaak! - zdenerwował się, a ja wybuchłam śmiechem. Nie wytrzymałam!
- Ty udawałaś?! Kurwa mać, reputację sobie zniszczyłem tymi przeprosinami! Wielkie dzięki kurde!
- Hahaha, teraz podziękowałeś, hahahaha!!
- Faaak, już się nie odzywam!- zdecydował i poszedł spać. Zrobiłam to samo.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny dzień, Riker:
- Rydel, wzięłaś wszystko?- zapytałem zapinając swoją torbę. Dzisiaj jednak wracaliśmy. W nocy padało i wszystko nam zalało.
- Tak, szósty raz się pytasz- przewróciła oczami.
- Bla blablaaa- zacząłem śpiewać, za co szturchnęła mnie w ramię.
- Ross wie, że wracamy?- spytał Rocky.
- Jeśli Laura mu powiedziała, to tak. Ale wątpię. Sprzedała mu liścia- zaśmiała się siostra.
- Uuuu grubo!- stwierdził Ell, który kleił się do Ryd.
- A ty grubo przeginasz- ostrzegłem go surowym tonem i puścił ją.
- Dobra, pakujcie się do auta i jedziemy do domciuuu- pisnął z poważną miną Rocky i wsiedliśmy do jego samochodu. Po dwóch godzinach, czyli ok. 8 rano, dojechaliśmy do domu. Bylibyśmy wcześniej, ale oczywiście Rocky musiał zgrywać bohatera i zatrzymał się na środku autostrady, żeby pomodlić się za jakiegoś zdechłego bażanta! No ale już jesteśmy. Mój brat wpadł do domu i od razu skierował się do pokoju Rossa, aby go wkurzyć. Ale młodego nie było.
- Wiem!- krzyknął i wszedł do łazienki.- Nie, nie ma go w domu. Ale był na pewno, bo w wannie leżą różowe gacie.
- Pewnie u jakiejś laski śpi- stwierdziła Delly.
- A weź zadzwoń do Laury, może u niej jest- zaśmiałem się. Wyciągnęła telefon kieszeni i wybrała nr do brunetki.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
- T-Mobile. Poczta głosowa. Nagraj wiadomość. Piiiiii...
- Nie odbiera- stwierdziła, chowając telefon.
- To idziemy do niej- rozkazałem i wyszliśmy. Po 2 minutach byliśmy już u niej. Nikt nie otwierał, ale drzwi były otwarte, więc weszliśmy. Następnie wkroczyliśmy do jej pokoju. A tam..... szooook....
- Aaaaa!!!!- wydarliśmy się, potem jeszcze Marano się obudziła, też zaczęła krzyczeć, na końcu Ross doszedł ze swoim wrzaskiem. Oni spadli z łóżka w tym samym czasie i cała szóstka nadal wrzeszczała. Gdy w końcu skończyliśmy, Ross spojrzał na nas wzrokiem mordercy. - Wy kurwa mieliście za tydzień wracać!- uniósł się wkurzony i wstał z ziemi.
- To twoja Laurunia ci nie mówiła??- zażartował sobie Rocky,, a on się..... zarumienił?! O Boże, co tu się działo?!
- Ross? Ty się rumienisz!- zauważyła Rydel.
- Chyba ci się gały zarumieniły, bo masz zwidy- syknął.
- Hahaha on taki od wczoraj- wtrąciła Laura.
- Zamilcz!- rozkazał jej młody, ale ona wystawiła mu język.
- Dziewczyna powiedziała, że jest...
- Cicho bądź!
- ..... że jest słabym la..
- Morda w kubeł!!!
- .... słabym lalusiem, a wieczorem przeprosił mnie i....
- Kurwa mać! Zamknij się!- wkurzył się i zatkał jej usta. Ona go chyba ugryzła, bo szybko puścił.
-.... i podziękował! Nawet się przejął, że płakałam, a tak serio to tego nie robiłam. I jeszcze mnie uwieść nie chciał. A! I najważniejsze!- powiedziała bardzo szybko, uciekając przed Rossem.
- Nawet się nie waż tego mówić! Bo nie dam ci spokoju!- zagroził jej.
- Dobra, nie powiem. Obiecuję. Ale pokażę.
- Co?!
My już nie wyrabialiśmy ze śmiechu, a oni nam nie pomagali się ogarnąć.
Laura wzięła z półki swój telefon i szybko włączyła filmik.
- Awwww Ross! Nie wiedziałam, że potrafisz być taki czuły- stwierdziła Rydel.
- Nie odzywajcie się do mnie- fochnął się, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu....
~~~~~~~~~~~~~~~♥♥♥♥~~~~
Rozdział pisany z telefonu. Sorki za błędy xdd next będzie niedługo, bo mam już pomysła ^^
- Co ty odwalasz?- zapytał blondyn, nadal się na mnie patrząc.
- Nooo... zasypiam, a ty mnie obudziłeś- wymyśliłam na szybko. On się speszył po raz kolejny.
- Sama się ocknęłaś- burknął ponurym tonem i się położył.
- Spoko, nikomu nie wygadam, że TEN ROSS LYNCH potrafi był czuły i delikatny, nie masz czym się przejmować- powiedziałam i się odwróciłam od niego.
- Ja czuły? Proszę cię. Hahaha, chyba ci się coś śniło- zaśmiał się lekceważąco.
-Nie, nie przyśniło się.. Mam dowód, a ty nie wiesz jaki- oznajmiłam dumna z siebie.
- Co? Idź już spać, bo głupoty pleciesz.
- Nieprawda, ja wcale nie spałam. Wszystko czułam, ha, ha, hahaha, ha!
- Przyłapałaś mnie, a teraz idź spać...- mruknął z twarzą w poduszce.
- Ha! Yes, yes!- krzyczałam zadowolona. Muahaha, w końcu zagięłam Lyncha! Yay!
- DOBRANOC.
- O, ty chcesz spać i nie zamierzasz mnie teraz uwieść? Co ci się stało? Masz gorączkę? A może to przez Crystal, co? Haha, Ross się zakochał, Ross się zakochał! I to nie we mnie, yes!- cieszyłam się jak głupia. Popełniłam błąd.
- Serio myślisz, że się zakochałem się? I to w tej dziwce? I, że nie chcę cię uwieść?...- przy tym ostatnim mruknął, przytulając mnie od tyłu.
- Nieeee, a już miałam nadzieję, że dasz mi spokój- powiedziałam płaczliwym głosem, a potem zaczęłam udawać, że się rozbeczałam. Nie widział mojego rozbawionego wyrazu twarzy, hahaha!
- Lau? Ty płaczesz?- zapytał zdziwiony. Pierwszy raz powiedział moje imię, a nie kota. Nie odpowiedziałam mu, bo zaczęłabym się śmiać jak opętana.
- Laura! Obraziłaś się? Masz focha? Przepraszam, jeśli cię czymś uraziłem.... O kurwa, właśnie kogoś przeprosiłem... Faaaaak! - zdenerwował się, a ja wybuchłam śmiechem. Nie wytrzymałam!
- Ty udawałaś?! Kurwa mać, reputację sobie zniszczyłem tymi przeprosinami! Wielkie dzięki kurde!
- Hahaha, teraz podziękowałeś, hahahaha!!
- Faaak, już się nie odzywam!- zdecydował i poszedł spać. Zrobiłam to samo.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny dzień, Riker:
- Rydel, wzięłaś wszystko?- zapytałem zapinając swoją torbę. Dzisiaj jednak wracaliśmy. W nocy padało i wszystko nam zalało.
- Tak, szósty raz się pytasz- przewróciła oczami.
- Bla blablaaa- zacząłem śpiewać, za co szturchnęła mnie w ramię.
- Ross wie, że wracamy?- spytał Rocky.
- Jeśli Laura mu powiedziała, to tak. Ale wątpię. Sprzedała mu liścia- zaśmiała się siostra.
- Uuuu grubo!- stwierdził Ell, który kleił się do Ryd.
- A ty grubo przeginasz- ostrzegłem go surowym tonem i puścił ją.
- Dobra, pakujcie się do auta i jedziemy do domciuuu- pisnął z poważną miną Rocky i wsiedliśmy do jego samochodu. Po dwóch godzinach, czyli ok. 8 rano, dojechaliśmy do domu. Bylibyśmy wcześniej, ale oczywiście Rocky musiał zgrywać bohatera i zatrzymał się na środku autostrady, żeby pomodlić się za jakiegoś zdechłego bażanta! No ale już jesteśmy. Mój brat wpadł do domu i od razu skierował się do pokoju Rossa, aby go wkurzyć. Ale młodego nie było.
- Wiem!- krzyknął i wszedł do łazienki.- Nie, nie ma go w domu. Ale był na pewno, bo w wannie leżą różowe gacie.
- Pewnie u jakiejś laski śpi- stwierdziła Delly.
- A weź zadzwoń do Laury, może u niej jest- zaśmiałem się. Wyciągnęła telefon kieszeni i wybrała nr do brunetki.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
- T-Mobile. Poczta głosowa. Nagraj wiadomość. Piiiiii...
- Nie odbiera- stwierdziła, chowając telefon.
- To idziemy do niej- rozkazałem i wyszliśmy. Po 2 minutach byliśmy już u niej. Nikt nie otwierał, ale drzwi były otwarte, więc weszliśmy. Następnie wkroczyliśmy do jej pokoju. A tam..... szooook....
- Aaaaa!!!!- wydarliśmy się, potem jeszcze Marano się obudziła, też zaczęła krzyczeć, na końcu Ross doszedł ze swoim wrzaskiem. Oni spadli z łóżka w tym samym czasie i cała szóstka nadal wrzeszczała. Gdy w końcu skończyliśmy, Ross spojrzał na nas wzrokiem mordercy. - Wy kurwa mieliście za tydzień wracać!- uniósł się wkurzony i wstał z ziemi.
- To twoja Laurunia ci nie mówiła??- zażartował sobie Rocky,, a on się..... zarumienił?! O Boże, co tu się działo?!
- Ross? Ty się rumienisz!- zauważyła Rydel.
- Chyba ci się gały zarumieniły, bo masz zwidy- syknął.
- Hahaha on taki od wczoraj- wtrąciła Laura.
- Zamilcz!- rozkazał jej młody, ale ona wystawiła mu język.
- Dziewczyna powiedziała, że jest...
- Cicho bądź!
- ..... że jest słabym la..
- Morda w kubeł!!!
- .... słabym lalusiem, a wieczorem przeprosił mnie i....
- Kurwa mać! Zamknij się!- wkurzył się i zatkał jej usta. Ona go chyba ugryzła, bo szybko puścił.
-.... i podziękował! Nawet się przejął, że płakałam, a tak serio to tego nie robiłam. I jeszcze mnie uwieść nie chciał. A! I najważniejsze!- powiedziała bardzo szybko, uciekając przed Rossem.
- Nawet się nie waż tego mówić! Bo nie dam ci spokoju!- zagroził jej.
- Dobra, nie powiem. Obiecuję. Ale pokażę.
- Co?!
My już nie wyrabialiśmy ze śmiechu, a oni nam nie pomagali się ogarnąć.
Laura wzięła z półki swój telefon i szybko włączyła filmik.
- Awwww Ross! Nie wiedziałam, że potrafisz być taki czuły- stwierdziła Rydel.
- Nie odzywajcie się do mnie- fochnął się, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu....
~~~~~~~~~~~~~~~♥♥♥♥~~~~
Rozdział pisany z telefonu. Sorki za błędy xdd next będzie niedługo, bo mam już pomysła ^^
piątek, 15 sierpnia 2014
Rozdział 17
~~Laura~~
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Crystal.
- Jakim cudem tu jesteś?- zapytałam. Nie byłam zaskoczona, spodziewałam się tego.
- Wiesz... jak ludzie się...
- Dobra, rozumiem. Co chciałaś?
- Postać sobie. A tak serio, to widziałam, że nieźle pierdolnęłaś temu blondasowi- zaśmiała się i usiadła na moim biurku.
- Wkurzyłam się na tego dziada, to mu dałam z liścia- wzruszyłam ramionami i ktoś zapukał do drzwi. Poszłyśmy na dół, Black mi się uwaliła na kanapę, a ja otworzyłam drzwi.
- Pogadamy?- zapytał... o jeny, wiecie kto. Oczywiście, że David z baru. Nie, no to Ross.
- Nie- burknęłam i chciałam zatrzasnąć drzwi, ale zatrzymał je nogą.
- No nie spinaj się tak, bo..
-... kociej japki dostaniesz!- dokończyła za niego Crystal z kanapy.
- Ty cicho tam siedź!
- Ona jest u ciebie?- spytał i wepchnął mi się do domu. Poszedł do salonu i usiadł na przeciwko Crystal.
- Coś czerwony masz policzek- zażartowała sobie, a chłopak zmroził ją wzrokiem.
- Powiedziałaś, że jestem dla ciebie za słaby. To jaki muszę być, żeby ci podpasować?
- Na pewno mniej lalusiowaty, musisz mieć na koncie jakiś areszt, poprawczak... swój gang, motocykl..
- Ja lalusiowaty?! To ty idź do pierdla sobie chłopaka szukaj!- wkurzył się i wstał. Wszedł sobie nonszalanckim krokiem do mojej kuchni i zaczął mi wyjadać cukierki.
- Matko, człowieku! Nie masz własnego życia, tylko musisz się mi wpie... wtrącać w moje?!- krzyknęłam, wyrywając mu miskę z łakociami.
- Tak, kotku. Musisz mnie pokochać, wtedy odejdę. A może i nie- puścił mi oczko.
- Weź wyjdź z m..- nie dokończyłam, bo usłyszałam krzyk Crys z pokoju obok:
- Młoda, coś ci walnęło w telewizorni! Spadam do kogoś, kto ma normalne TV!
- A idź i nie wracaj- warknęłam i zabrałam się za zasłanianie rolet. Niestety, coś się zacięło, co było powodem rozpoczęcia walki, która okazała się na mnie przegrana. Ross delikatnie wziął ode mnie sznureczek. Wystarczyło, że pociągnął pod innym kontem i się zrobiło. Spojrzał się na mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem, ale po chwili coś się zerwało i rolety spadły prosto na łeb Lyncha. Hahaha, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Tak cię to bawi kurwa?
- Tak, hahahaha, twoja mina.. i okrzyk.. "Łooooddd deee FAAaaauuuk!!! ..."...hahhahaha!
- Zaraz nie będzie ci do śmiechu- zagroził mi. Chyba pierwszy raz się go przestraszyłam.
- Dobra, już przestaję... - powiedziałam, ale nie wytrzymałam, bo przypomniała mi się jego mina, no i znowu wybuchłam śmiechem. On tylko naburmuszony czekał, aż się uspokoję. W końcu skończyłam.
- Już? Faaajnie. Dobrze wiedzieć.
- No, a teraz mi wyjdź stąd- rozkazałam i pokazałam na drzwi.
- Co taka spięta jesteś? Zrobić ci masaż?- zaproponował.
- Ooo, przydałby się. Fajnie by... chwila moment.. NIEEEE, NIE CHCĘ! Wynocha!
- Ale jest ciemno, boję się sam chodzić- mruknął, patrząc na mnie spode łba. Wiedziałam, że sobie jaja robi. - Nie bój się. Nikt cię nie zgwałci, za brzydki jesteś. A teraz won!- krzyknęłam i wypchnęłam go za drzwi. Jenyyy, kiedy Van wróci z tego sklepu??
Poszłam się umyć do łazienki i od razu przebrałam w piżamę. Ktoś wszedł do domu, to pewnie Vanessa. Poszłam do swojego pokoju, od razu rzucając się na łóżko. Wzięłam telefon i okazało się, że dostałam sms od siostry: "Lau zanocuję u koleżanki. Dobranoc <3 kc sis :* ". Ughh, znowu. Ej, zaraz moment...
- Śliczna piżamka, KOTKU- usłyszałam za sobą YYhhh, faaaaak!
- Ja pier..- zaczęłam i wrzasnęłam w poduszkę.
- Też się cieszę, że cię widzę. Jak się nazywa ta piosenką, którą tak pięknie śpiewałaś pod prysznicem?- zapytał uśmiechnięty.
- "Damp ways to Die"- odwarknęłam.
- "(...) Wyjmij tosta jakimś prętem, elektrycznym bądź ekspertem", "Przebierz się za łosia w okresie polowania", "Zjedz ciastko starsze od świata"... Serio?
- Tak serio... Chcesz ciasteczko?- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ale jakieś świeże, a nie spod kanapy, okej?
- Oj, jak przykro. Lokal nie posiada na chwilę obecną innych przysmaków. Polecamy trutkę na szczury z leciutką nutką nienawiści!- syknęłam.
- Już się w lokal bawisz.. Co jeszcze serwujecie?- zapytał rozbawiony.
- No kurde, wypad mi z wyra! Serwujemy kopa w dupę!
- Dobrze, spokojnie. Połóż się spać, a ja się pobawię- szepnął i delikatnie położył mnie na poduszce.
- Ty? I zabawa? A ja mam spać spokojnie? To ja dziękuję, wolę się pochlastać- stwierdziłam.
- To mam z tobą spać?
- NIE!
- Oki, to idę się umyć i zaraz wracam- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju. Postanowiłam napisać do Vanessy.
Ja- "Van przez cb bd musiała z rossem spac -.-"
Van- "To dobranoc sis :* "
J- "Ale on mnie zgwałci!!"
V- "Nie, nieprawda! Mam pomysła! Jest w łazience?"
J- "Tia, przed chwilą poszedł"
V- "To jak wyjdzie udawaj ze spisz, bądz odkryta, rozwalona na calym łozku itd. jesli cie zacznie odkrywac, tzn, ze zależy mu tylko na sexie, a jak cie przykryje, czy cos takiegoo, tzn, ze cie kocha! <3 I wez to nagraj, tel. postaw na szafke, czy cus"
J- "Ale namieszałaś... db, dobranoc"
V- "Dobranoc"
Zrobiłam jak ona kazała. Gdy wyszedł z łazienki, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Czułam, jak siada na krańcu łóżka i wtedy mnie...............................przykrył kołdrą. No nie powiem, miałam ochotę odetchnąć z ulgą. Po chwili chyba wstał. Teraz jest blisko mojej głowy, czuję to. Niespodziewanie dał mi delikatnego całusa w czoło i odgarnął kosmyk z twarzy. Przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłam wytrzymać już w jednym miejscu, więc udałam, że we śnie przekręcam się na drugi bok. Wtedy chłopak się speszył. Zajmowałam całe łóżko, więc on nie miał gdzie się położyć. Jeśli mnie "obudzi", to znowu się rozwalę, a jak przesunie, to dam mu trochę miejsca. Buahahaha, ale ja "łaskawa". No i wziął mnie baaardzo delikatnie na ręce i położył ciutkę dalej, więc miał miejsce. Kurde, nie poznaję go. A co, jeśli to nie Ross, tylko jakiś pedofil?! O kur....
Dyskretnie odwróciłam się w stronę tajemniczego człowieka i spojrzałam na niego spod przymrużonego oka. Faaak, jednak Ross. I faaaak, przyłapał mnie na podglądaniu. I faaaak, on mi się bardzo długo przyglądał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tsa, krótki, ale pisany na szybko. Więc chwilowo się nacieszcie tym XD nwmy kiedy next, ale kit
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Crystal.
- Jakim cudem tu jesteś?- zapytałam. Nie byłam zaskoczona, spodziewałam się tego.
- Wiesz... jak ludzie się...
- Dobra, rozumiem. Co chciałaś?
- Postać sobie. A tak serio, to widziałam, że nieźle pierdolnęłaś temu blondasowi- zaśmiała się i usiadła na moim biurku.
- Wkurzyłam się na tego dziada, to mu dałam z liścia- wzruszyłam ramionami i ktoś zapukał do drzwi. Poszłyśmy na dół, Black mi się uwaliła na kanapę, a ja otworzyłam drzwi.
- Pogadamy?- zapytał... o jeny, wiecie kto. Oczywiście, że David z baru. Nie, no to Ross.
- Nie- burknęłam i chciałam zatrzasnąć drzwi, ale zatrzymał je nogą.
- No nie spinaj się tak, bo..
-... kociej japki dostaniesz!- dokończyła za niego Crystal z kanapy.
- Ty cicho tam siedź!
- Ona jest u ciebie?- spytał i wepchnął mi się do domu. Poszedł do salonu i usiadł na przeciwko Crystal.
- Coś czerwony masz policzek- zażartowała sobie, a chłopak zmroził ją wzrokiem.
- Powiedziałaś, że jestem dla ciebie za słaby. To jaki muszę być, żeby ci podpasować?
- Na pewno mniej lalusiowaty, musisz mieć na koncie jakiś areszt, poprawczak... swój gang, motocykl..
- Ja lalusiowaty?! To ty idź do pierdla sobie chłopaka szukaj!- wkurzył się i wstał. Wszedł sobie nonszalanckim krokiem do mojej kuchni i zaczął mi wyjadać cukierki.
- Matko, człowieku! Nie masz własnego życia, tylko musisz się mi wpie... wtrącać w moje?!- krzyknęłam, wyrywając mu miskę z łakociami.
- Tak, kotku. Musisz mnie pokochać, wtedy odejdę. A może i nie- puścił mi oczko.
- Weź wyjdź z m..- nie dokończyłam, bo usłyszałam krzyk Crys z pokoju obok:
- Młoda, coś ci walnęło w telewizorni! Spadam do kogoś, kto ma normalne TV!
- A idź i nie wracaj- warknęłam i zabrałam się za zasłanianie rolet. Niestety, coś się zacięło, co było powodem rozpoczęcia walki, która okazała się na mnie przegrana. Ross delikatnie wziął ode mnie sznureczek. Wystarczyło, że pociągnął pod innym kontem i się zrobiło. Spojrzał się na mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem, ale po chwili coś się zerwało i rolety spadły prosto na łeb Lyncha. Hahaha, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Tak cię to bawi kurwa?
- Tak, hahahaha, twoja mina.. i okrzyk.. "Łooooddd deee FAAaaauuuk!!! ..."...hahhahaha!
- Zaraz nie będzie ci do śmiechu- zagroził mi. Chyba pierwszy raz się go przestraszyłam.
- Dobra, już przestaję... - powiedziałam, ale nie wytrzymałam, bo przypomniała mi się jego mina, no i znowu wybuchłam śmiechem. On tylko naburmuszony czekał, aż się uspokoję. W końcu skończyłam.
- Już? Faaajnie. Dobrze wiedzieć.
- No, a teraz mi wyjdź stąd- rozkazałam i pokazałam na drzwi.
- Co taka spięta jesteś? Zrobić ci masaż?- zaproponował.
- Ooo, przydałby się. Fajnie by... chwila moment.. NIEEEE, NIE CHCĘ! Wynocha!
- Ale jest ciemno, boję się sam chodzić- mruknął, patrząc na mnie spode łba. Wiedziałam, że sobie jaja robi. - Nie bój się. Nikt cię nie zgwałci, za brzydki jesteś. A teraz won!- krzyknęłam i wypchnęłam go za drzwi. Jenyyy, kiedy Van wróci z tego sklepu??
Poszłam się umyć do łazienki i od razu przebrałam w piżamę. Ktoś wszedł do domu, to pewnie Vanessa. Poszłam do swojego pokoju, od razu rzucając się na łóżko. Wzięłam telefon i okazało się, że dostałam sms od siostry: "Lau zanocuję u koleżanki. Dobranoc <3 kc sis :* ". Ughh, znowu. Ej, zaraz moment...
- Śliczna piżamka, KOTKU- usłyszałam za sobą YYhhh, faaaaak!
- Ja pier..- zaczęłam i wrzasnęłam w poduszkę.
- Też się cieszę, że cię widzę. Jak się nazywa ta piosenką, którą tak pięknie śpiewałaś pod prysznicem?- zapytał uśmiechnięty.
- "Damp ways to Die"- odwarknęłam.
- "(...) Wyjmij tosta jakimś prętem, elektrycznym bądź ekspertem", "Przebierz się za łosia w okresie polowania", "Zjedz ciastko starsze od świata"... Serio?
- Tak serio... Chcesz ciasteczko?- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ale jakieś świeże, a nie spod kanapy, okej?
- Oj, jak przykro. Lokal nie posiada na chwilę obecną innych przysmaków. Polecamy trutkę na szczury z leciutką nutką nienawiści!- syknęłam.
- Już się w lokal bawisz.. Co jeszcze serwujecie?- zapytał rozbawiony.
- No kurde, wypad mi z wyra! Serwujemy kopa w dupę!
- Dobrze, spokojnie. Połóż się spać, a ja się pobawię- szepnął i delikatnie położył mnie na poduszce.
- Ty? I zabawa? A ja mam spać spokojnie? To ja dziękuję, wolę się pochlastać- stwierdziłam.
- To mam z tobą spać?
- NIE!
- Oki, to idę się umyć i zaraz wracam- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju. Postanowiłam napisać do Vanessy.
Ja- "Van przez cb bd musiała z rossem spac -.-"
Van- "To dobranoc sis :* "
J- "Ale on mnie zgwałci!!"
V- "Nie, nieprawda! Mam pomysła! Jest w łazience?"
J- "Tia, przed chwilą poszedł"
V- "To jak wyjdzie udawaj ze spisz, bądz odkryta, rozwalona na calym łozku itd. jesli cie zacznie odkrywac, tzn, ze zależy mu tylko na sexie, a jak cie przykryje, czy cos takiegoo, tzn, ze cie kocha! <3 I wez to nagraj, tel. postaw na szafke, czy cus"
J- "Ale namieszałaś... db, dobranoc"
V- "Dobranoc"
Zrobiłam jak ona kazała. Gdy wyszedł z łazienki, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Czułam, jak siada na krańcu łóżka i wtedy mnie...............................przykrył kołdrą. No nie powiem, miałam ochotę odetchnąć z ulgą. Po chwili chyba wstał. Teraz jest blisko mojej głowy, czuję to. Niespodziewanie dał mi delikatnego całusa w czoło i odgarnął kosmyk z twarzy. Przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłam wytrzymać już w jednym miejscu, więc udałam, że we śnie przekręcam się na drugi bok. Wtedy chłopak się speszył. Zajmowałam całe łóżko, więc on nie miał gdzie się położyć. Jeśli mnie "obudzi", to znowu się rozwalę, a jak przesunie, to dam mu trochę miejsca. Buahahaha, ale ja "łaskawa". No i wziął mnie baaardzo delikatnie na ręce i położył ciutkę dalej, więc miał miejsce. Kurde, nie poznaję go. A co, jeśli to nie Ross, tylko jakiś pedofil?! O kur....
Dyskretnie odwróciłam się w stronę tajemniczego człowieka i spojrzałam na niego spod przymrużonego oka. Faaak, jednak Ross. I faaaak, przyłapał mnie na podglądaniu. I faaaak, on mi się bardzo długo przyglądał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tsa, krótki, ale pisany na szybko. Więc chwilowo się nacieszcie tym XD nwmy kiedy next, ale kit
piątek, 8 sierpnia 2014
Nowy blog :)
Stworzyłam nowego bloga. Początek trochę nietypowy, ale potem akcja się rozkręci ;)
http://miedzy-niebem-a-ziemia-r5.blogspot.com/
Wpadajcie i komentujcie ☺
Klaudia
http://miedzy-niebem-a-ziemia-r5.blogspot.com/
Wpadajcie i komentujcie ☺
Klaudia
środa, 6 sierpnia 2014
Rozdział 16
~~Laura~~
- Lauraaaaa!!!! Wstaaaawaaaj!!!!!- wydzierał się Lynch, miałam ochotę go teraz zabić. Ale tylko rzuciłam w niego poduszką.
- Zamknij mordę...- mruknęłam z grymasem na twarzy.
- Co? Kaca masz? Oj, jak przykro- szczerzył się. Gdyby nie to, że łeb mi pękał i nic mi się nie chciało, zachlastałabym go.
- Mów ciszej, w uszach mi dudni...
- Dobrze, kotku.
- Spadaj. Co ja robiłam wczoraj, ile wypiłam?- zapytałam odwracając się do niego.
- Gdybym ci powiedział prawdę, trafiłabyś do psychiatryka- zaśmiał się.
- No proszęęę- mruknęłam i cofnęło mi się.
- Wypiłaś 6 drinków, podrywałaś mojego kumpla z gangu, porwałaś mnie na parkiet, kręciłaś dupą, wyrywałaś facetów, nie chciałaś wracać, chciałaś, żebym na środku ulicy cię rozebrał, bo ci było gorąco, tańczyłaś, śpiewałaś, różnie wygibasy odwalałaś na chodniku, w domu się na mnie rzuciłaś i zaczęłaś rozbierać- odpowiedział.
- Że co ty kurwa pieprzysz?- zdenerwowałam się i wstałam. Ale za szybko. Zachwiałam się i upadłam na stertę brudów.
- Prawdę, nawet to nagrywałaś- oznajmił uśmiechnięty i rzucił mi kamerkę, której na oczy nie widziałam. Odtworzyłam film i doznałam szoku.
>>FILMIK, oczami Laury<<
{ Wzięłam kamerkę z szafki i włączyłam nagrywanie. Zapaliłam światło. Coś tam gadałam po pijaku. Ross spał, a ja do niego podeszłam po cichaczu i zaczęłam całować mu klatę... Fu! Potem dotknęłam mu tego, czego nie powinnam i się obudził.... Jeszcze się szczerzyłam do kamery, że mnie rozbiera!}
- Weź to w cholerę wywal! To nie ja! Jak mogłeś na to pozwolić?! Nienawidzę cię!- zaczęłam wrzeszczeć i rozwaliłam kamerę.
- Ale to się na mnie rzuciłaś, więc się odpieprz, okej!? Było tyle nie pić!
- Byłam pijana, nie wiedziałam co robię! A ty miałeś trochę trzeźwości jeszcze!- krzyknęłam i stanęłam na przeciwko niego.
- Wiesz co? Idiotka z ciebie- zaśmiał się.- Obwiniasz mnie o to, że TY się upiłaś, i o to, że TY się na mnie rzuciłaś?
- Ale mogłeś mnie powstrzymać, albo chociaż mi nie ulegać- szepnęłam i wyszłam z pokoju. Blee, zaraz rzygnę...
~~następny dzień~~
Dzisiaj spałam u siebie w domu, nareszcie. Wiem, że tydzień u Rossa nie minął, ale nie zamierzałam z nim już przebywać w jednym pokoju. Poza tym, leczyłam kaca, a przy nim, to bym bardziej się upiła... Wstałam koło 7:10, może się nie spóźnię do szkołyI jeszcze mam z nim siedzieć na lekcjach?! No nie...
- Laura, co chcesz na śniadanie?- zapytała się Vanessa z dołu.
- Nic, w szkole zjem!- odpowiedziałam i podeszłam do szafy, żeby sobie coś wybrać. Po kilkuminutowych poszukiwaniach, zdecydowałam się na to:
Ubrałam się i wyszłam do szkoły. Na miejscu byłam po 15 minutach. Lynch i reszta klasy czekała na nauczycielkę, która zaginęła w akcji. Po chwili przyszła, trzymając jakąś dziewczynę, na widok której wszystkim chłopakom opadły kopary.
- Black, do klasy, ale to już!- wkurzyła się na dziewczynę.
- Spoko, ogarnij dupę staruszko- zapyskowała i się wyrwała.
- Crystal?- zapytałam, a ona się na mnie dziwnie spojrzała.
- Laura?
- Boże, dziewczyno.... co ty ze sobą zrobiłaś?- zaśmiałam się i przytuliłyśmy się.
- Że wy się kurwa znacie?- podszedł do nas Ross.
- Spadaj- syknęłam i weszłyśmy do klasy. Usiadłam gdzieś z tyłu, Crystal stanęła przy biurku, blondyn się zdziwił, że z nim nie siedzę. Widziałam, że dziewczyna wrzuciła coś do szuflady nauczycielki, ale mam to w dupie. Zamieniła się w bad girl i tym samym skazała naszą przyjaźń na śmierć. Trafiła do poprawczaka i tyle ja widziałam. Do teraz.
- Dobrze, dzień dobry. Mieliście już okazję poznać nową uczennicę, Crystal Black. Przeprowadziła się tu z Nowego Yorku i miała dość kolorową przeszłość... Znajdź sobie miejsce.
- Ja se klapnę tu- powiedziała i usiadła NA pierwszej ławce pod ścianą.
- Nie, usiądź na krześle.
- Nie rozkazuj mi, kobieto- warknęła i wyciągnęła papierosa.
- Oddaj to natychmiast, młoda damo- rozkazała zdenerwowana kobieta.
- To mnie najpierw złap!- krzyknęła Crystal i stanęła na ławce.
- Nie będziesz się ze mną bawić w kotka i myszkę!- nie wiem czemu, ale na te słowa ja i Lynch się zaśmialiśmy.
- A was co tak bawi?- zapytała, a ja przestałam się śmiać.
- Pani- odpowiedział chamsko blondyn.
- Dość tego. Cała wasza trójka do dyrektora, ale to już!
- Spokojnie, bo kociej japki dostaniesz...- mruknęła Black.
- Ej, a ja to za co!?- wkurzyłam się.
- Taki mam kaprys. I nie wracajcie już na tą lekcję- rozkazała i wypchnęła Crystal. Potem ja też wyszłam. No a za mną Ross.
- Ej, laska- zawołał szatynkę.
- Czego, blondi?
- Masz czas wieczorem?
- Nie licz na to, koleś- zaśmiała się.- Za słaby jesteś dla mnie.
- A chcesz się przekonać, kotku?- spytał i odruchowo spojrzał na mnie. Kurde.... wkurza mnie to.... On tak do mnie mówił...
- No, dajesz, leszczu.
Blondyn popchnął ją lekko na ścianę i zaczął całować. Dziewczyna mu się nagle wymknęła.
- Tak jak myślałam, za słaby- mruknęła mu na ucho, a ja zmroziłam ją wzrokiem. Otworzyła najbliższe okno i wyskoczyła z niego. Po prostu uciekła ze szkoły.
- Widziałaś ją? Mrrrr... Sex bomba...- rozmarzył się.
- Tia, widziałam...
- Znasz ją? Umówisz mnie z nią?- poprosił.
- Znam i nie umówię, bo już się nie przyjaźnimy. Taki jesteś pies na baby, to może sam ją sobie upolujesz, co?- syknęłam.
- Laura, kotku... ty jesteś zazdrosna?
- Pff... chyba w snach. O takiego chama jak ty? Jeszcze czego- warknęłam i weszłam do gabinetu dyrektora. Nie zostałam ukarana, ON też nie, ale Crystal, cała szkoła szukała.Po lekcjach wróciłam do domu, ale Ross mnie zatrzymał.
- Możesz przestać się foszyć?- zapytał, stając na przeciwko mnie.
- Nie, nie mogę. Puść mnie.
- "Nie, nie mogę"- zacytował mnie.
- No, fajnie, ale przepuść mnie- powiedziałam stanowczo i chciałam go wyminąć, ale nie pozwolił mi na to.
- Posłuchaj mnie przez chwilę!
- Nie chcę, daj mi spokój!!- krzyknęłam zdenerwowana.
- Laura, do cholery spójrz na mnie!
- Puszczaj!- wrzasnęłam i zdzieliłam go z całej pety w dziób, a potem uciekłam. Wbiegłam zdyszana do domu i w tym samym momencie zadzwonił telefon.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
Ja- Rydel, nie chcę teraz gadać, nie obraź się.
Rydel- Proooszę, to ważne!
J- Dobra, co chcesz?
R- Jest gdzieś tam Ross? Bo nie odbiera telefonu, a muszę mu coś powiedzieć.
J- W dupie mam to, gdzie jest.
R- No nie, co on ci zrobił?!
J- Wieeesz... długo by opowiadać... Ale... no wykorzystał to, że byłam pijana...iiii... no wiesz....
R- Upiliście się?
J- No też... na imprezę mnie zaciągnął, a teraz chce, żebym go z moją starą koleżanką zeswatała, bo stwierdziła, że jest dla niej "za słaby".
R- Jeny, to jaka ona jest?
J- Poznasz ją jak wrócicie.
R- Aaaa... czyli jutro.
J- Wracacie jutro?!
R- Tak, Riker twierdzi, że Ratliff mnie zgwałcił w namiocie, czaisz? A i żarcie nam się skończyło, bo Rocky zeżarł. On wszystko psuje, tak samo jak te prezerwatywy Rossa...
J- Hahahaha, i dobrze mu tak! Może w końcu się nauczy, jak jakaś biedna laska będzie z nim w ciąży.
R-Taaak... taaaak... tsa....
J- Delly? Czy ja o czymś nie wiem?
R- Czy wy wtedy... co tak wydzwanialiśmy do Rossa.... to wy się....
J- Tak kurwa, niestety tak....Ale pogięło cię? Ja nie jestem w ciąży, hahaha!
R- Rocky, patafianie! Oddawaj mi telefon! Pstyyyyttt, hszttyyyyy, lpiiiiii, piiiii, piiiiii- zaczęła udawać do słuchawki i się rozłączyła.... no cóż.
- Jesteś w ciąży!?- zapytała zszokowana Vanessa, która podsłuchiwała.
- Nie, no dajcie z tym spokój! Nie jestem w żadnej cholernej ciąży!! Co was z tym napadło!?- wkurzyłam się i zamknęłam w pokoju. Vanessa gdzieś wyszła, widziałam przez okno. Nudziło mi się, więc włączyłam laptopa. Nagle usłyszałam za sobą głos......................
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam milordy ^^ Upiłam się Arizoną :3 nieee wiem nawet co było na początku rozdziału, ale kit XD Może niedługo jakiś konkursik mini urządzimy... Co o tym sądzicie? I jak wrażenia po rozdziale? KOMENTUJCIE :D Zgadnijcie kto pisał rooooozdzialik ^^ Za dużo zupki chińskiej >/_\<
- Lauraaaaa!!!! Wstaaaawaaaj!!!!!- wydzierał się Lynch, miałam ochotę go teraz zabić. Ale tylko rzuciłam w niego poduszką.
- Zamknij mordę...- mruknęłam z grymasem na twarzy.
- Co? Kaca masz? Oj, jak przykro- szczerzył się. Gdyby nie to, że łeb mi pękał i nic mi się nie chciało, zachlastałabym go.
- Mów ciszej, w uszach mi dudni...
- Dobrze, kotku.
- Spadaj. Co ja robiłam wczoraj, ile wypiłam?- zapytałam odwracając się do niego.
- Gdybym ci powiedział prawdę, trafiłabyś do psychiatryka- zaśmiał się.
- No proszęęę- mruknęłam i cofnęło mi się.
- Wypiłaś 6 drinków, podrywałaś mojego kumpla z gangu, porwałaś mnie na parkiet, kręciłaś dupą, wyrywałaś facetów, nie chciałaś wracać, chciałaś, żebym na środku ulicy cię rozebrał, bo ci było gorąco, tańczyłaś, śpiewałaś, różnie wygibasy odwalałaś na chodniku, w domu się na mnie rzuciłaś i zaczęłaś rozbierać- odpowiedział.
- Że co ty kurwa pieprzysz?- zdenerwowałam się i wstałam. Ale za szybko. Zachwiałam się i upadłam na stertę brudów.
- Prawdę, nawet to nagrywałaś- oznajmił uśmiechnięty i rzucił mi kamerkę, której na oczy nie widziałam. Odtworzyłam film i doznałam szoku.
>>FILMIK, oczami Laury<<
{ Wzięłam kamerkę z szafki i włączyłam nagrywanie. Zapaliłam światło. Coś tam gadałam po pijaku. Ross spał, a ja do niego podeszłam po cichaczu i zaczęłam całować mu klatę... Fu! Potem dotknęłam mu tego, czego nie powinnam i się obudził.... Jeszcze się szczerzyłam do kamery, że mnie rozbiera!}
- Weź to w cholerę wywal! To nie ja! Jak mogłeś na to pozwolić?! Nienawidzę cię!- zaczęłam wrzeszczeć i rozwaliłam kamerę.
- Ale to się na mnie rzuciłaś, więc się odpieprz, okej!? Było tyle nie pić!
- Byłam pijana, nie wiedziałam co robię! A ty miałeś trochę trzeźwości jeszcze!- krzyknęłam i stanęłam na przeciwko niego.
- Wiesz co? Idiotka z ciebie- zaśmiał się.- Obwiniasz mnie o to, że TY się upiłaś, i o to, że TY się na mnie rzuciłaś?
- Ale mogłeś mnie powstrzymać, albo chociaż mi nie ulegać- szepnęłam i wyszłam z pokoju. Blee, zaraz rzygnę...
~~następny dzień~~
Dzisiaj spałam u siebie w domu, nareszcie. Wiem, że tydzień u Rossa nie minął, ale nie zamierzałam z nim już przebywać w jednym pokoju. Poza tym, leczyłam kaca, a przy nim, to bym bardziej się upiła... Wstałam koło 7:10, może się nie spóźnię do szkołyI jeszcze mam z nim siedzieć na lekcjach?! No nie...
- Laura, co chcesz na śniadanie?- zapytała się Vanessa z dołu.
- Nic, w szkole zjem!- odpowiedziałam i podeszłam do szafy, żeby sobie coś wybrać. Po kilkuminutowych poszukiwaniach, zdecydowałam się na to:
Ubrałam się i wyszłam do szkoły. Na miejscu byłam po 15 minutach. Lynch i reszta klasy czekała na nauczycielkę, która zaginęła w akcji. Po chwili przyszła, trzymając jakąś dziewczynę, na widok której wszystkim chłopakom opadły kopary.
- Black, do klasy, ale to już!- wkurzyła się na dziewczynę.
- Spoko, ogarnij dupę staruszko- zapyskowała i się wyrwała.
- Crystal?- zapytałam, a ona się na mnie dziwnie spojrzała.
- Laura?
- Boże, dziewczyno.... co ty ze sobą zrobiłaś?- zaśmiałam się i przytuliłyśmy się.
- Że wy się kurwa znacie?- podszedł do nas Ross.
- Spadaj- syknęłam i weszłyśmy do klasy. Usiadłam gdzieś z tyłu, Crystal stanęła przy biurku, blondyn się zdziwił, że z nim nie siedzę. Widziałam, że dziewczyna wrzuciła coś do szuflady nauczycielki, ale mam to w dupie. Zamieniła się w bad girl i tym samym skazała naszą przyjaźń na śmierć. Trafiła do poprawczaka i tyle ja widziałam. Do teraz.
- Dobrze, dzień dobry. Mieliście już okazję poznać nową uczennicę, Crystal Black. Przeprowadziła się tu z Nowego Yorku i miała dość kolorową przeszłość... Znajdź sobie miejsce.
- Ja se klapnę tu- powiedziała i usiadła NA pierwszej ławce pod ścianą.
- Nie, usiądź na krześle.
- Nie rozkazuj mi, kobieto- warknęła i wyciągnęła papierosa.
- Oddaj to natychmiast, młoda damo- rozkazała zdenerwowana kobieta.
- To mnie najpierw złap!- krzyknęła Crystal i stanęła na ławce.
- Nie będziesz się ze mną bawić w kotka i myszkę!- nie wiem czemu, ale na te słowa ja i Lynch się zaśmialiśmy.
- A was co tak bawi?- zapytała, a ja przestałam się śmiać.
- Pani- odpowiedział chamsko blondyn.
- Dość tego. Cała wasza trójka do dyrektora, ale to już!
- Spokojnie, bo kociej japki dostaniesz...- mruknęła Black.
- Ej, a ja to za co!?- wkurzyłam się.
- Taki mam kaprys. I nie wracajcie już na tą lekcję- rozkazała i wypchnęła Crystal. Potem ja też wyszłam. No a za mną Ross.
- Ej, laska- zawołał szatynkę.
- Czego, blondi?
- Masz czas wieczorem?
- Nie licz na to, koleś- zaśmiała się.- Za słaby jesteś dla mnie.
- A chcesz się przekonać, kotku?- spytał i odruchowo spojrzał na mnie. Kurde.... wkurza mnie to.... On tak do mnie mówił...
- No, dajesz, leszczu.
Blondyn popchnął ją lekko na ścianę i zaczął całować. Dziewczyna mu się nagle wymknęła.
- Tak jak myślałam, za słaby- mruknęła mu na ucho, a ja zmroziłam ją wzrokiem. Otworzyła najbliższe okno i wyskoczyła z niego. Po prostu uciekła ze szkoły.
- Widziałaś ją? Mrrrr... Sex bomba...- rozmarzył się.
- Tia, widziałam...
- Znasz ją? Umówisz mnie z nią?- poprosił.
- Znam i nie umówię, bo już się nie przyjaźnimy. Taki jesteś pies na baby, to może sam ją sobie upolujesz, co?- syknęłam.
- Laura, kotku... ty jesteś zazdrosna?
- Pff... chyba w snach. O takiego chama jak ty? Jeszcze czego- warknęłam i weszłam do gabinetu dyrektora. Nie zostałam ukarana, ON też nie, ale Crystal, cała szkoła szukała.Po lekcjach wróciłam do domu, ale Ross mnie zatrzymał.
- Możesz przestać się foszyć?- zapytał, stając na przeciwko mnie.
- Nie, nie mogę. Puść mnie.
- "Nie, nie mogę"- zacytował mnie.
- No, fajnie, ale przepuść mnie- powiedziałam stanowczo i chciałam go wyminąć, ale nie pozwolił mi na to.
- Posłuchaj mnie przez chwilę!
- Nie chcę, daj mi spokój!!- krzyknęłam zdenerwowana.
- Laura, do cholery spójrz na mnie!
- Puszczaj!- wrzasnęłam i zdzieliłam go z całej pety w dziób, a potem uciekłam. Wbiegłam zdyszana do domu i w tym samym momencie zadzwonił telefon.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
Ja- Rydel, nie chcę teraz gadać, nie obraź się.
Rydel- Proooszę, to ważne!
J- Dobra, co chcesz?
R- Jest gdzieś tam Ross? Bo nie odbiera telefonu, a muszę mu coś powiedzieć.
J- W dupie mam to, gdzie jest.
R- No nie, co on ci zrobił?!
J- Wieeesz... długo by opowiadać... Ale... no wykorzystał to, że byłam pijana...iiii... no wiesz....
R- Upiliście się?
J- No też... na imprezę mnie zaciągnął, a teraz chce, żebym go z moją starą koleżanką zeswatała, bo stwierdziła, że jest dla niej "za słaby".
R- Jeny, to jaka ona jest?
J- Poznasz ją jak wrócicie.
R- Aaaa... czyli jutro.
J- Wracacie jutro?!
R- Tak, Riker twierdzi, że Ratliff mnie zgwałcił w namiocie, czaisz? A i żarcie nam się skończyło, bo Rocky zeżarł. On wszystko psuje, tak samo jak te prezerwatywy Rossa...
J- Hahahaha, i dobrze mu tak! Może w końcu się nauczy, jak jakaś biedna laska będzie z nim w ciąży.
R-Taaak... taaaak... tsa....
J- Delly? Czy ja o czymś nie wiem?
R- Czy wy wtedy... co tak wydzwanialiśmy do Rossa.... to wy się....
J- Tak kurwa, niestety tak....Ale pogięło cię? Ja nie jestem w ciąży, hahaha!
R- Rocky, patafianie! Oddawaj mi telefon! Pstyyyyttt, hszttyyyyy, lpiiiiii, piiiii, piiiiii- zaczęła udawać do słuchawki i się rozłączyła.... no cóż.
- Jesteś w ciąży!?- zapytała zszokowana Vanessa, która podsłuchiwała.
- Nie, no dajcie z tym spokój! Nie jestem w żadnej cholernej ciąży!! Co was z tym napadło!?- wkurzyłam się i zamknęłam w pokoju. Vanessa gdzieś wyszła, widziałam przez okno. Nudziło mi się, więc włączyłam laptopa. Nagle usłyszałam za sobą głos......................
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam milordy ^^ Upiłam się Arizoną :3 nieee wiem nawet co było na początku rozdziału, ale kit XD Może niedługo jakiś konkursik mini urządzimy... Co o tym sądzicie? I jak wrażenia po rozdziale? KOMENTUJCIE :D Zgadnijcie kto pisał rooooozdzialik ^^ Za dużo zupki chińskiej >/_\<