Strony

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 43

~~Laura~~
Cały weekend był spokojny. Rodzice wyjechali znowu do Hiszpanii. Na szczęście pozwolili nam zostać. Oni i tak tylko tam pracują, ledwo mają czas dla siebie. A piątkowy dzień relaksu z Delly był idealny. Nie mówiłam jej o tej wiadomości od Rossa, chociaż widać było, że martwi się nieobecnością brata. Ale tłumaczyła to jako "kolejne prowokacje" z jego strony. Nie wiedziałam, o co jej chodziło. I nadal nie chcę.
Dzięki luźnemu weekendowi, w poniedziałek, czyli już dzisiaj, z łatwością wstałam wcześniej. Wlokąc się do łazienki, zerknęłam kilka razy na zegarek- 5:27. To zdecydowanie rekord. Ale to dlatego, że o 7:00 trzeba być pod szkołą, żeby o 7:30 wsiąść do autokaru. Ma nas zawieść na dworzec, bo o 8:00 mamy pociąg. Szalone liczby.
Vanessa jeszcze spała. Nie zdziwiło mnie to. Miziali się do drugiej w nocy z Rikerem, to tak jest. Nawet nie wiem, czy wrócił na noc do siebie.
Zjadłam szybko płatki. Zamiast mleka, nalałam jogurt, ale to szczegół. Potem wybrałam czarny podkoszulek, jeansową koszulę oraz czarne legginsy i poszłam się ubrać. Migiem się także uczesałam i pomalowałam. Wszystko to skończyłam o godzinie 6:20. Miałam jeszcze sporo czasu, więc postanowiłam sprawdzić, czy Ross wrócił, albo chociaż dał jakiś znak. Wystarczyło, że wyjrzałam przez okno. Na podjeździe Lynchów stał jego samochód. Musiał przyjechać po trzeciej w nocy, bo jak szłam spać, to go nie było. Gdzieś polazł w ciul. W ogóle nie powinno mnie to interesować. A jednak.
- Lau, spakowałaś wszystko?
- Kasy nie zapomnij.
- Pilnuj się tam i nie oddalaj się.
- Się nie wyjeb na schodach przed grupą.
- Uważaj na siebie.
- Vanessa, ona jest dorosła.
Vanessa i Riker tak stali i żegnali mnie przy drzwiach. Przez nich się spóźnię. Zachowują się jak nadopiekuńczy rodzice jakiegoś czterolatka, no błagam!
Kiedy zajęli się rozmową, powoli się wycofałam, zarzucając ciężką torbę na ramię. Nawet tego nie zauważyli. Lepiej dla mnie.
  Przeszłam kawałek i zatrzymałam się niedaleko domu sąsiadów. Ta torba była za ciężka. Mogłam wziąć walizkę. A może to po to Ross zostawił mi te kluczyki od motocykla?
  I wtedy tuż obok mnie zatrzymało się jego auto. Wrócił. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zdziwiło mnie to, że był w okularach przeciwsłonecznych i czarnym, dużym kapturze, a na sobie miał jeszcze skórzaną kurtkę. Szyby były przyciemnione- no ładnie.
- Wsiadasz, czy wolisz taszczyć swoje klamoty?
Uśmiechnął się zawadiacko. Wiedział, że wsiądę. Chamstwo.
Otworzył mi bagażnik, a potem zrobił miejsce ma moją torbę. Ale otaczanie mnie ramieniem chyba do tego nie należało. Udałam, że tego nie było, i jakby nigdy nic, po prostu siadłam na miejsce pasażera z przodu i się zapięłam. Po chwili dołączył Ross i odpalił silnik. Spojrzałam na zegarek- 6:47.
W ciągu kilku sekund wydarzyło się wiele. Między innymi to: po odpaleniu silnika, chciał ustawić jakąś piosenkę. Jednak znieruchomiał, a ja usłyszałam ryk motoru. Był niedaleko. Może na końcu ulicy. A Ross z całej pety wcisnął gaz i pędził przez miasto, jakby uciekał przed tym kimś na motocyklu.
- Cholera...- warknął wkurzony pod nosem. Przyspieszył jeszcze bardziej i pojechał przez centrum, gubiąc tym samym motocyklistę. Kurde, o co tu, do cholery, chodzi? Przecież to nie jest normalne, że gość znika na kilka dni, a potem wraca w nocy i ucieka przed kimś! Ta historia się powtarza, czy co? Znowu kogoś "zabił"?
- Ross.- Spojrzałam na niego spod byka. Niech mnie teraz nie wkurza, bo nie ręczę za siebie.- Co się dzieje?
- Nic, co ma się dziać?- obdarzył mnie jednym ze swoich uśmieszków. Jeśli myślał, że mnie tym zdekoncentruje, to się pomylił.
- Tak, i niby tak bez powodu sobie znikasz, bez żadnego słowa, ani nic. A potem przyjeżdżasz i spieprzasz przed jakimś motocyklistą. Wytłumacz mi to.
- Nie ma co tłumaczyć. Niedługo będziemy na miejscu.
- Nie zmieniaj tematu.
- Lau, kotku, jakbym cię w to wmieszał, to musiałabyś wyjechać na drugi koniec świata, jeśli nie dalej.
- Co ty przeskrobałeś? I po co zostawiłeś mi te kluczyki?
- W najbliższym czasie po naszym powrocie nie będzie mnie w domu. Dam ci kilka instrukcji i w razie czego, wsiądziesz na mój motor. Wszystko ci wyjaśnię później.
To brzmiało coraz dziwniej. Chciałam zapytać o coś jeszcze, ale akurat podjechaliśmy pod szkołę. Wszyscy już byli, czekali tylko na nas. Autokar też.
Nie patrząc na mojego towarzysza, wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Mimo, że Ross miał na sobie okulary, mogłam wyobrazić sobie jak go tym wkurzyłam. Upsss, tak wyszło...
Wzięłam moją torbę z bagażnika i skierowałam się do grupy. Patrzyli się na mnie jak na idiotkę. No tak- przyjechałam z byłym jednym autem, i to tak wcześnie. Według szkoły jeszcze chodziłam z Maxem, ale to przeszłość. Kierowca zapakował wszystkie bagaże do autokaru. Stałam z boku grupy. Co chwilę patrzyłam na Rossa. Miałam wrażenie, że zerkał na ulicę. Bał się, to pewne. Tylko czego? Albo kogo?
W autokarze chciałam usiąść z moją koleżanką, ale w ostatniej chwili Ross pociągnął mnie za ramię na sam koniec. Nawet na mnie nie spojrzał. Usiadł przy oknie, a ja obok niego. Kiedyś go zdzielę, serio. Wkurzający się zrobił, i to strasznie.
- Już jest później?- zapytałam zniecierpliwiona, a on raczył na mnie spojrzeć. Zdjął okulary i kaptur. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu jednak, nachylił się i wyszeptał mi do ucha:
- Będziesz w niebezpieczeństwie.
- Już jestem. Zadaję się z tobą.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Laura...
Bał się o mnie. Teraz to widziałam. Jakby walczył z czymś w sobie.
- Proszę.
Rozejrzał się, żeby sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje. W końcu odezwał się.
- Lau, nie wiem... Jakby ci to delikatnie... Lau, on ma mnie... Na celowniku. Długo nie dam rady ciągle uciekać.
Chwila, jak to "na celowniku"?
- Czekaj, komu ty podpadłeś?
- Pamiętasz jak kiedyś taki mafiozo chciał mnie zabić?- Powiedział to z takim spokojem i nonszalancją, że aż ciarki mnie przeszły. Oczywiście, że pamiętam. Ale przecież tamten dostał i kaputt.- On miał brata.
Mogłam się tego spodziewać. Wkurzony facet z zemsty chce zabić mordercę swojego brata. Jak w jakimś amerykańskim thrillerze. Czy w tym świecie nie można prowadzić normalnego, nudnego życia?
- Ja pier...
- To za to te kwiaty.
- Jesteś idiotą.
Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. To co, teraz naraża całą grupę, bo ucieka przed jakimś gościem? No błagam, nie lepiej by było to zgłosić na policję?
- Wiem.
- A policja?
- Pojebało?- Uniósł się, a potem ściszył głos do szeptu.- Jak się gliny dowiedzą, że z gangiem zabiliśmy nielegalną bronią gościa, to mnie zamkną!
- To po co go zastrzeliliście?
- Ty tak serio pytasz?- zdziwił się.
Miał taki wzrok, jakby miał mnie zaraz zabić za to pytanie. No tak, przecież tamten gość mnie porwał, chciał wymęczyć... Faktycznie, to było durne pytanie. Ale nie musieli go zabijać. Na policję mogli zadzwonić. Przynajmniej nikt by nie ucierpiał. Teraz są widoczne skutki.
- Zmieńmy temat.- Spuściłam głowę, żeby nie patrzeć mu w oczy. Miałam dość tej rozmowy. Nie chcę słuchać, jakie niebezpieczeństwo mu grozi.
Gdy tak patrzyłam na swoje buty, on coś pisał w telefonie. Nie wiem, czy był na mnie zły, czy co, ale nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Zobaczyłam nazwę kontaktu- "Drake".
Zmroziło mi krew w żyłach. Przecież oni niedawno się pobili. A teraz ze sobą piszą? Coś tu nie gra.
Kątem oka zerkałam, co Ross pisze. Widziałam niektóre słowa. Takie jak: "Uważaj na..., Jak coś będziesz....to... Znać. Kto.... Jest?" i wysłał to.  Po chwili otrzymał smsa. Kiedy go odczytał, wypuścił głośno powietrze z płuc i złapał się za głowę. Co Drake mu napisał?
- Lau- szepnął drżącym głosem.- Na dworcu trzymaj się blisko mnie, okey?
- O co ci znowu chodzi?
I pokazał mi wiadomość. Była od zastrzeżonego numeru. Już gdy zobaczyłam trzy pierwsze słowa, straciłam ochotę do czegokolwiek.
"Laura Marie Marano. Lat 18. Rodzina: Vanessa Nicole Marano, Ellen Marano, Damiano Marano. Rodzice razem od 1993 roku. Adres: Beverly Hills St. 67a. Numer ubezpieczenia 428391638293629120.
Wiem wszystko o twojej dziewczynie, Rossy. Czekam na was na dworcu. Może udam się nad jezioro? Do ośrodka MOLLY? Do zobaczenia."
- Skąd... Jak to możliwe? Matko, niedobrze mi.- Podciągnęłam kolana pod brodę i otoczyłam je rękami. Do oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego to spotyka mnie? Dlaczego nie mogę normalnie żyć? Kiedy już się coś ułoży, poraz kolejny jedna rzecz potrafi wszystko zniszczyć. Obrócić w pył. Mam dość.
- Ey, ale przecież mamy całą grupę, nie? Zobacz. Jaki normalny, zdrowy na umyśle człowiek, weźmie i zabije kogoś, kiedy obok jest ok. 40 świadków? Nie płacz, chroni mas gang, grupa, nauczyciele, nawet Drake.- Głaskał mnie po głowie. Wyprostowałam nogi i wtuliłam się w niego. To wszystko jego wina, gdybym go nie poznała, to pewnie nudziłabym się teraz w szkole. A nie bała się o życie.
Na dworcu było tylko kilka osób. Grupa wyszła z autokaru, a nauczycielka rozdała nam bilety. Cały czas się rozglądałam, panikowałam. Każdy, kto był wcześniej na dworcu, mógł chcieć zabić mnie, albo Rossa.
- Nie rozglądaj się- szepnął i złapał mnie za rękę. Uśmiechnął się.- Udawaj, że jesteś niczego nieświadomą uczennicą, która z resztą grupy czeka na pociąg.
- Łatwo powiedzieć- mruknęłam. Puściłam jego rękę i kawałek się od niego oddaliłam. Po chwili udało mi się zlokalizować toaletę. Kątem oka zobaczyłam, że z ławki wstał facet, który wcześniej czytał gazetę. To on?
- Gdzie ty leziesz?!
- Do kibla, ogar.
Wtedy zawołała go nauczycielka i stracił mnie z oczu. Kiedy szłam pustym korytarzem, i już chciałam skręcić, usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego faceta. Tego samego, co wstawał wcześniej z ławki. Nie powiem- przestraszyłam się. On przyspieszał, a prawą rękę miał w kieszeni. W sumie... To o to mi chodziło. Chciałam sprawdzić, czy jak oddalę się od grupy do toalety, to ktoś poszedłby za mną. I jednak się sprawdziło.
Kiedy wyciągał z kieszeni dłoń (na dodatek coś w tej ręce błysnęło), z kibli wyszła grupka dziewczyn. Na szczęście. Nie wiem, co by było, gdybym była tu sama...
Poszłam z nimi do reszty. Ulżyło mi. Ale przynajmniej teraz już wiem, na kogo uważać. Chyba.
- Co tak długo?- Ross szykował ochrzan...- I dlaczego tak się zgrzałaś, co ty tam robiłaś?
Jego żartobliwy ton i złośliwy, pedalski uśmieszek nieco poprawił mi humor. Dałam mu sójkę w bok i weszliśmy do pociągu, gdzie czekała już większość osób.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dam dam daaaam
Nudy.
I jeszcze raz nudy.
Zawsze po dodaniu rozdziału zabieram się za nexta. Ale po kilku zdaniach tracę wenę i z tygodnia pisania robi się ponad miesiąc. Przepraszam Was za to, ale ostatnie tygodnie były dla mnie trudne. Zaczynam się zastanawiać, czy po tym opowiadaniu mam pisać kolejnego bloga.
A Wy jak myślicie?
Wgl to będzie cud, jeśli skomentuje chociaż 10 osób xD Ale już mam na to wywalone.
To do napisania.
Klaudia.

17 komentarzy:

  1. Wspaniały <3
    Weny życzę i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne
    Czekam
    Nie mam czasu napisać więcej:*
    Więc genialne :)
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <3
    Czekam na nn.
    Szybko dodaj :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wspaniałe!!
    Nie moge się doczekac, co będzie dalej się działo!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny Rozdział<3
    Zaskoczyłaś mnie tym że Raura(która jeszcze nie jest razem) musi uciekać i że są w nie bespieczęstwie. Normalnie aż gały mi wypadły O.O. A twoje Rozdziały nie są nudne! Zrozumiano? ! Mam nadzieje że tak.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny!!
    Masz po zakończeniu tego bloga prowadzić następnego, twoje historie są fantastyczne!!!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. ja jestem fanka twojego bloga dlatego czekam z niecierpliwoscia na next :)...

    OdpowiedzUsuń
  8. Next Please *-*
    Cuudo <333
    Oczywiście, że chcemy kolejne ff ;3
    Ale nie waż się tego kończyć! ~~NxN

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział *-*
    Jejku ja chce JUŻ wiedzieć co będzie dalej ^^
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Nudy?
    Jakie ty tu widzisz nudy?
    Trzymajcie mnie...
    Super rozdział :*
    To po pierwsze...
    Warto czekac na rozdział od cb...
    To po drugie...
    Yyy nie mam weny..
    Nie rozpiszę się tak jak chciałam...
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  12. Cuuudowny!! Tylko więcej Raury! Lollipop! I te sprawy xd :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały.Hmmm i znowu Ross się w coś wpakował.To słodkie ze się troszczy o Laure.Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O Boże jakie to genilane ! *-* dawaj szybko next bo nie wytrzmam ! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Yay, jesteś!!
    Ok, koniec tej radości.
    Teraz masz kopa w dupsko:))))
    Dlaczego?
    1.DLACZEGO TY TAK GENIALNIE PISZESZ, NO? CHOLERA MNIE BIERZE, JAK TO CZYTAM, SKĄD BIERZESZ TE POMYSŁY, SKĄD?
    2.W co ty mi znowu wpakowałaś Lau, hmmm?:))) Jak coś jej się stanie, to na porządnym kopie w dupsko się nie skończy, pamiętaj.
    Hehe, wycieczka, hehe. Moja druga, zła strona się ujawnia XDDDD Ale to już wiesz, więc...
    Czekam na kolejny rozdział, który będzie pewnie jeszcze lepszy od tego, do napisania, deklu! ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam ponad 10 blogow i tylko na twojego tak niecierpliwie czekam. Jest boski. Tylko ze w zwiastunie byla policja poscig itp a jeszcze tego nie ma. Uwielbiam te momenty kiedy Ross jest bad boyem. Prosze cie, troche wiecej tego pisz a troche mniej amorkow

    OdpowiedzUsuń