(Długi rozdział, booo........)
Bo next za (co najmniej) dwa/ trzy tygodnie. Dlaczego? SZKOŁA -,- Do pon. muszę przeczytać jeszcze Antygonę, masakra, mam coraz gorsze oceny i nie ogarniam niektórych tematów. Alex będzie pisać one shoty od czasu do czasu, więc będziecie mieli co czytać. Ale może jak będzie dużo komentarzy, to pomyślę nad zmianą daty dodania nexta....Soo... mejbiii:
40+ komów = rozdział szybciej ?
Wiecie, decyzja należy do Was. Miłego czytania :*
~ Klaudia
PS- wątpię, żeby był wzruszający rozdział, bo nie wyszedł wgl -,-
A 27 rozdział będzie skupiony bardziej na Rossie ( powrót Bad Boya *-* XDD)
------------------------------------------------------------------------------------
~~ Laura~~
No i mnie pocałował, no. Więcej go nie przytulę, ale... przy całowaniu nie myślałam o tym. Przez ten cały czas spędzony z nim, zaczyna mi się to podobać. Tylko, że zapomniałam o rodzicach, którzy zdenerwowani na nas patrzyli. Odsunęłam się speszona od Rossa i spojrzałam na tatę.
- Jesteś z nim?- zapytał surowym głosem.
- Nie/Tak- odpowiedziałam równo z Rossem. Zmroziłam go wzrokiem, a on przesłał mi buziaka.
- Jak jest naprawdę?
- Jesteśmy razem...- zaczął blondyn, ale ja dokończyłam:
- ... ale nie jesteśmy...
- Zdecydujcie się w końcu- rozkazała mama.
- No on taki jest, ja z nim jestem i nigdy nie byłam.
- Zależy GDZIE ze mną byłaś- puścił mi oczko i oczywiście spaliłam buraka.
- Ale... w ciąży raczej nie jesteś, nie?- zdenerwował się tata. Chciałam potrzymać go w napięciu i nie odpowiadałam, a jak spojrzałam kątem oka za Rossa, to zauważyłam, że spanikował. Dopiero, jak chłopak złapał się za głowę, odpowiedziałam:
- No co? Aaa... ja miałam odpowiedzieć! Nie, nie jestem w ciąży, no gdzie tam.
- Ja pierdole, weź nie strasz!- krzyknął Lynch, a ja się tylko zaśmiałam.
- Spałeś z nią!?- wkurzył się mój tata.
- Nie/Tak- znowu powiedzieliśmy razem.
- Tak, spaliśmy. Kilka razy- wyszczerzył się Ross, mama poszła przed dom, a tata aż usiadł na krześle.
- Ale się zabezpieczaliśmy.
- Nie za każdym ra..
- ŻE CO TY KUR... DO MNIE MÓWISZ?!- krzyknęłam.
- No wtedy, co się upiłaś po imprezie i się na mnie napaliłaś- zaśmiał się.
- Jezus Chryste...- mruknął tata pod nosem. Podeszłam do niego i kucnęłam obok.
- W porządku?
- Ile ty musiałaś przeżyć, jak nas nie było... Wiesz co? Pojedziemy do Hiszpanii po resztę rzeczy i zaopiekujemy się tobą i Vanessą. I żaden bad boy cie już nie skrzywdzi- powiedział.
- Ale Ross mnie nie skrzywdził. On mnie nawet uratował przed mafią... Dużo by opowiadać.
- Mam czas.
- Eeehhhh.... Wszystko chcesz wiedzieć?
- Niektóre... sprawy łóżkowe... bez szczegółów proszę- stwierdził i zaczęliśmy mu z Rossem opowiadać. Roko przyleciał, jak tylko usłyszał swoje imię. Potem to samo mówiliśmy mojej mamie, która do nas dołączyła. Po jakiejś godzinie zaczęli się zbierać.
- Vanessa jest w domu?- zapytała mama.
- A nie wiem, może gdzieś pojechała- odpowiedziałam.
- Z tym całym... Raberem?
- Rikerem, jak już- upomniał ją Ross.- On razem z resztą rodzeństwa jest u cioci, czy tam babki.
- Dlaczego ty nie jesteś z nimi?
- Bo jak jechali to jeszcze spałem. A tak w ogóle to po ch...- tu go szturchnęłam i nie dokończył.
- No proszę, powiedz to, co chciałeś powiedzieć- zachęcił go złośliwie tata. Spojrzałam się na Rossa. Oooo, ten wzrok mordercy mówi wszystko...
- Nie, ponieważ szanuję pańską córkę, a teraz opuście mój dom- wycedził.
- Wyganiasz nas? Dobrze. Laura, za pół godziny masz być w domu i ani minuty spóźnienia.
- Dobra, dobra, pa- powiedziałam i ich przytuliłam. Gdy wyszli, blondyn odetchnął z ulgą.
- Niech zgadnę. Prokurator i glina?- zapytał.
- Wow, skąd wiedziałeś?
- Wiesz... jakieś tam doświadczenie mam.
- Ross... ja.... naprawdę nie wiem, jak ci dziękować- wyznałam, siadając na kanapie. Znalazł sobie miejsce obok. Roko też przylazł i uwalił się pod poduszką.
- Noom... Myślałem, że znasz mnie na tyle dobrze, że wiesz, jak możesz mi podziękować, kotku- mruknął i wyszczerzył swoje kiełki. Spaliłam buraka. Ja pier.... spaliłam buraka!
- Mogę cię pogłaskać po włosach.
- Tylko?
- Przytulas?
- Nieeee...
- NIE, nie tamto!- zaprotestowałam.
- A chociaż mnie pocałujesz?
- W policzek mogę- zdecydowałam niechętnie. Nachyliłam się do niego powoli, a gdy poczułam te cholerne perfumy, zastygłam w bezruchu. On to wykorzystał i kolejny raz dzisiaj, pocałował mnie w usta. Odepchnęłam go dopiero, gdy zaczął się do mnie dobierać.
- Przeginasz, młody- zaśmiałam się.
- Młooody? Którego się urodziłaś, "stara"?
- 29 listopada, a ty?
- Niee, no bez jaj. 29 grudnia!
- Widzisz? Jestem starsza, ha!- droczyłam się.
- O miesiąc, wow, duża różnica.
- Noo... Dobra, ja już idę. Pa- powiedziałam i wstałam, a on za mną.
- Zostań jeszcze chwilę. Zlej ich nakazy, rozerwij się.
- Ross, pa- oznajmiłam stanowczo i wyszłam.
~~Riker~~
Była 20:40. Wróciliśmy jakieś dwie godziny temu, ale oni poszli do kina, a ja spotkałem się z Vanessą. Zabrałem ją na kręgle.
- Rik, ja nie umiem grać- skarżyła się, otoczyłem ją ramieniem.
- Myślisz, że ja umiem? Rocky jest najlepszy- zaśmiałem się.
- Nauczysz mnie.
- Czego? Jak najlepiej upaść, żeby ludzie nie widzieli?- zapytałem.
- Tego, to ja CIEBIE mogę uczyć. Wierz mi, jestem w tym miszczem- zapewniła z uśmiechem na twarzy,
- No ciekaw jestem jak ci pójdzie...
- Aj cicho- szepnęła zabawnym tonem i weszliśmy do kręgielni.
Oczywiście przy samym wejściu napadły na mnie fanki i dopiero kilka minut później się od nich uwolniłem. Vanessa czekała, nerwowo stukając nogą. Wykupiłem jeden tor i buty, a potem poszliśmy zagrać. Przez 1,5 godziny żadne z nas nie zbiło żadnego kręgla. Nessa zapomniała puścić kulę i poleciała za nią na tor, a, że ja ją trzymałem za drugą rękę, wylądowałem na niej. Ogólnie było dużo śmiechów. O 23:00 odprowadziłem ją do domu.
- Wejdziesz?- zapytała, stając na werandzie.
- Już późno.
- Ale.. Laura pewnie znowu jest u Rossa, a ja nie chcę sama siedzieć- zrobiła minkę zbitego psa, no i się nie powstrzymałem, przytuliłem ją.
- Na chwilę tylko- poddałem się.
- Yay! To chodź- powiedziała i wpuściła mnie do środka. Dom nie był pusty. Słyszałem głos Laury, która się komuś tłumaczyła, Rossa, który komuś (znowu) pyskował i dwa nieznane mi osoby. Vanessa rzuciła torbę i kurtkę na wieszak, po czym pobiegła do salonu. Poszedłem za nią i okazało się, że to jej rodzice. Przytulali się. Wszedłem tam, podszedłem do mojego brata i zapytałem:
- Coś ty znowu narobił, co?
- Ja?! Nic! Niedawno przyszedłem po moją koszulkę, którą zostawiłem. A ci mnie oskarżyli o zgwałcenie Laury, no!- wytłumaczył się.
- Dobra, ogarnij się. A to ich rodzice?
- Nom...
- Piękne pierwsze wrażenie na nich zrobiłeś, naprawdę.
- No wiem. Ciekawe... jak ty wypadniesz. No, zapraszam, panienki przodem- zaśmiał się i pokazał na państwo Marano. Okej, raz kozie śmierć. Podszedłem do nich i podałem rękę.
- Dobry wieczór. Jestem Riker Lynch. Brat Rossa, przyjaciel Laury i chłopak Vanessy. Miło mi państwa poznać- przedstawiłem się.
- Dobry wieczór. Jestem Damiano, a to moja żona Ellen. Mam nadzieję, że nie jesteś jak ten twój brat, co?
- Oczywiście, że nie. Pan nawet nie wie, jak bardzo denerwuje mnie jego zachowanie. Ale po prostu z siostrą próbujemy jakby zastąpić rodziców, a to... no to jest trudne zadanie- przyznałem.
- Okej, faktycznie się różnicie. Już załapałeś plusa u mnie. Tak trzymaj- puścił do mnie oczko i zaczął rozmawiać z Ellen. Pożegnałem się z resztą i razem z Rossem wróciliśmy do domu.
Poniedziałek 9:30
~~ Laura ~~
Mimo, iż wstałam wcześniej, i tak spóźniłam się do szkoły, ale to było godzinę temu. Teraz siedzieliśmy na matmie i pisaliśmy sprawdzian. Rossa nie było, przecież to oczywiste. Ten test jest mega trudny, a ja, ta, która dostaje same piątki z matmy, nic nie ogarniam. Nagle do klasy wszedł zaspany i zasapany Lynch. Wszyscy się na niego spojrzeli, a nauczycielka zmroziła go wzrokiem.
- Jest jakiś test, nie? To da mi go pani?- zapytał zimno, podchodząc do biurka.
- A może coś powiesz? W stylu "Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, to się nie powtórzy"? Poza tym mogę ci od razu postawić jedynkę za nieobecność na pracy klasowej. Przecież jak zwykle, spojrzysz na kartkę i ją odłożysz, więc po co ci mam ją dawać?
- Po to, żebym zobaczył, za co dostanę kolejną pałę. A teraz "dziękuję" i NIE przepraszam za spóźnienie- syknął, wziął kartkę i usiadł ze mną, ponieważ inne miejsca były zajęte.
- Masz coś do pisania?- szepnął do mnie, przy okazji patrząc na moją kartkę. Zdziwił się, że nic nie uzupełniłam.
- Wow, będziesz coś pisać?
- Tak, "proszę mi postawić pałę."- zaśmiał się, a ja strzeliłam face palma i podałam mu długopis. Oparłam się o ścianę i kątem oka zerkałam co pisał. Noo, podpisał się. To jakiś cud. Coś tam bazgrał, zakreślał, rysował itd., aż w końcu odłożył kartkę na biurko nauczycielki. Usiadł z powrotem obok, wyjął telefon i zaczął do kogoś wydzwaniać. Zupełnie nie przejmował się tym, że baba się na niego gapi; że chciała zabrać mu telefon, albo wypędzić z sali. Gdy czas minął, oddałam pustą kartę, zadała nam zadania i zaczęła sprawdzać. Przy jednej pracy miała taką minę, jakby zobaczyła swoje odbicie w lustrze. A to koszmarne przeżycie... Kiedy miała już czytać oceny, zadzwonił dzwonek. Poszłam do szafki po książki od anglika, następnie skierowałam się pod kolejną salę. Okazało się, że mamy zastępstwo z....... mamą Rossa. Ten się oczywiście załamał, nie obyło się bez przekleństw pod nosem. Przy okazji zniszczyłam mu fryzurkę, muahaha. Stormie narobiła mu obciachu, jak podeszła i zaczęła komentować jego włosy. W momencie, gdy przyczepiła się do niewyprasowanej koszuli, do klasy weszła matematyczka i poprosiła Rossa na chwilę. W klasie rozległo się głośne "Uuuuuu...!!". Po kilku minutach wrócił.
- Co pani od ciebie chciała?- zapytała się pani Lynch, haha.
- Pytała mnie o coś, to raczej moja sprawa, nie?- burknął, siadając w ławce.
- Wiesz, że i tak się dowiem, prawda?
- A uwierzyłabyś mi, jakbym powiedział, że jako jedyny dostałem 6- z testu z matmy?
- Gratulacje. Wróćmy do tematu zajęć- powiedziała i zajęła się lekcją. Ross tylko westchnął zawiedziony resztę czasu siedział cicho, jakby go nie było.
~~ Piątek; narrator ~~
Po szkole Laura poszła do Lynchów. Razem z Rydel miała plan, jak połączyć blondyna i Stormie. Cała reszta, czyli ona, Rik, Rocky i RyRyjej już wybaczyli, ale nie mówili o tym jemu. Rydel poprosiła mamę, żeby pojechała nad morze i poszła na plażę w sobotę o 19:00, a Lau i Ross będą wtedy sobie spacerować i "przypadkowo" ją spotkają. Brunetka się zgodziła na udział w planie, bo wiedziała, że mimo tego, jak chłopak reaguje na mamę, brakuje mu jej. Jak tylko Vanessa usłyszała o możliwości weekendu z Rikerem w domku nad morzem, też chciała jechać. Pozostała tylko kwestia tego, czy ich rodzice się zgodzą. Właśnie zbierały się do rozmowy z nimi i zawołały ich do kuchni.
- Możemy jechać na weekend nad morze?- zapytała Laura.
- A z kim?- to samo zrobił Damiano.
- Z Lynchami...
- Z nimi? Oooo nie- zdecydowała surowo Ellen.
- No, ale prosimy! Bo chcemy pogodzić Rossa z jego mamą, w końcu to dzięki niemu teraz tutaj rozmawiamy, prawda?- stwierdziła sprytnie Vanessa.
- No właśnie! Dobrze gada, polać jej- przytaknęła brunetka.
- Ugh... O której planujecie jechać?- spytała niechętnie dwójka.
- Ha! Wiedziałam, że się zgodzicie! Dzisiaj wieczorem, ok. 18:00. Yay, dziękuję- powiedziała młodsza z sióstr i przytuliła rodziców, druga po chwili zrobiła to samo. Potem poszły do pokoi się pakować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~ Rydel ~~
Jechaliśmy ok. 40 minut. Byłoby dłużej, ale na postoju zamiast Rocky'ego zaczął prowadzić Riker, bo tamten ciągle śpiewał i raz prawie przejechał gołębia. A jakby to zrobił, to pewnie zatrzymałby się i zaczął modlić, jak ostatnio. Ale ok. Bezpiecznie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do domku letniskowego tuż przy plaży. Były tam tylko cztery pokoje. Czyli ja oczywiście z moim Ratliffciem, "Vanusia" z Rikerem, no jasne, że Rossy z Lau, a czwarty pokoik zajęty był przez Rocky'ego i Rylanda, bo ten był oddzielony ścianką z mebli. Ogółem ten domek wyglądał tak:
~~ Laura ~~
Pokoje były małe, ale przytulne. Szkoda tylko, że była jedna łazienka. Dlatego, po kilku grach, były walki o nią. Dosłownie skończyliśmy rundę w Monopoly, spojrzeliśmy wszyscy na siebie i w tym samym czasie zerwaliśmy się z miejsca, a pod łazienką zaczęły się przepychanki. Pierwszy przecisnął się Ratliff, ciągnąc za sobą Rydel. Eee... no cóóóżżżż.... To wcale nie jest dziwne, jasne. Tego się trzymajmy... Ale dziwne jest to, że Riker nie zareagował agresywnie. Bo najpierw stał z boku, a później jak się skapnął, że Delly jest z Ellem pod prysznicem, skamieniał i zrobił minę, mówiącą "Wtf, coś mnie ominęło? Ślady kaca, czy co? Idę spać". Kiedy wyszli, byłam już tak blisko, ale Rocky mi się wtranżolił. Siedział tam ponad 40 minut. NIE CHCĘ wiedzieć co ON TAM ROBIŁ, bo nie było słychać wody, ani nic, sooo...... Zostawmy to bez komentarza. Po nim wlazł Riker z Vanessą ( też bez komentarza...) , potem RyRy; Ross i ja. Tak, tak- wciągnął mnie tam, ale i tak uciekłam. Jak już wszyscy się umyli, poszliśmy do swoich pokoi i każdy zaczął jakąś dyskusję. Ja z Rossem, a jakże by inaczej?
- Podoba ci się tu?- zapytał, jakby od niechcenia, kładąc się na łóżku.
- No pewnie, tylko mało kibelków- stwierdziłam i usiadłam na skraju materaca.
- Tata projektował ten domek, a jak byliśmy mali, to mama przywoziła nas tutaj na wakacje.
- Tęsknisz za tym, co?
- Żartujesz sobie? Niczego mi nie brakuje. Nie pasuje mi tylko to, że zmieniłaś mnie w grzecznego chłopaczka- marudził, a ja się położyłam obok niego. Przykrył mnie kołdrą.
- Ty? Grzeczny? Mój tata prawie przez ciebie zawału dostał. Masz 17 lat, a prawiczkiem nie jesteś. Prawie codziennie masz inną dziewczynę, pyskujesz do nauczycieli, twój gang jest postrachem L.A., tniesz się, kradniesz, byłeś w areszcie, masz tatuaż na klacie... Bardzo grzeczny z ciebie chłopak, naprawdę...- zaśmiałam się.
- Od kilku tygodni nie miałem już dziewczyny- powiedział, patrząc mi w oczy.- Poza tym, jesteś w moim wieku, a też nie jesteś już dziewicą.
- A może nie byłam już PRZED odbyciem stosunku z tobą, co?- droczyłam się.
- Byłem twoim pierwszym. Wygadałaś się po pijaku- wyszczerzył się, a jak udałam, że strzelam focha, przytulił mnie do siebie i pocałował delikatnie w czoło. Po chwili ( o dziwo spokojnie), zasnęłam w tej pozycji.
Następny dzień, wieczór:
Była 18:30. Stormie powiedziała, oczywiście przez telefon, że od jakiegoś czasu siedzi na plaży.
- Ross, przejdziemy się?- zaproponowałam, wstając z kanapy i podchodząc do niego.
- Nie.. jestem chory.
- Na co niby?
- Na tomiwisizm, niechcemisięnizm leniwiecki dokuczliwy, wiesz? To poważna choroba...
- No chodź, leniu jeden. Sadłem zarośniesz jak się nie ruszysz!- ostrzegłam go i wstał. Ukratkiem spojrzałam na Rydel, kiedy wychodziliśmy. Puściła mi oczko.
Spacerowaliśmy po plaży w milczeniu. Znowu słońce zachodziło i panowała miła atmosfera. Nagle Ross zapytał:
- Wolisz jak jestem taki jak ostatnio, czy taki, jak na początku się poznaliśmy?
- Wiesz... dla mnie normalny, "grzeczny". Ale jakby ktoś mnie zdenerwował, albo mi dokuczał, to wiesz- mordkę mógłbyś mu obić- odpowiedziałam.- Bądź sobą.
- Wiesz, że i tak to spieprzę, nie? W budzie znowu będę wkurzał nauczycieli i dręczył pierwszaki.
- Brakuje ci kobiecego wychowania, wiesz, żebyś umiał być kulturalnym i dobrze traktować innych- nie tylko siebie- zdecydowałam.
- Moja wina, że matka mnie zostawiła?- zapytał.
- Ale twoje rodzeństwo już jej wybaczyło- oznajmiłam.
- Niestety wiem- warknął.
- A... ty to byś to zrobił? Czy dałbyś jej szansę?
- Szczerze? Wątpię- burknął i dalej szliśmy w milczeniu. Nagle niedaleko zobaczyliśmy kobiecą postać siedzącą na piasku i oglądającą zdjęcia. Widać było, że płakała. Tia, to była Stormie. Spojrzałam się na Rossa. Patrzył na nią przymrużonymi oczami, a potem powoli do niej podszedł i usiadł obok. Ja usadowiłam się nieco dalej i słuchałam o czym rozmawiają. Wziął kilka zdjęć i zaczął je przeglądać. Przy jednym się uśmiechnął.
- Tutaj jadłeś swoje pierwsze lody- szepnęła kobieta.- A tu pierwszy dzień w szkole.
- Dlaczego mnie olewałaś tyle lat?- zapytał, odkładając fotografie.
- Wasz tata mnie skrzywdził i wyjechałam. Zabraniał mi się z wami kontaktować, a teraz przyjechałam. Brakowało mi was.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię w tym czasie potrzebowałem.
- Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego teraz chcę to nadrobić... chciałabym, żebyś ze mną współpracował, ale jak mnie tak obrażałeś w szkole, to...
- Ale nie płacz.... mamo. Ja.... tęskniłem za tobą- szepnął i uronił łzę. Mama mu ją wytarła. Przytulili się czule, a Ross rozpłakał się. Pierwszy raz widziałam jak tak mocno płakał. To było słodkie, sama się wzruszyłam. Jeszcze na koniec sobie powiedzieli "Kocham cię, mamo/synku". Pięknie to wyglądało, tak się tulili i płakali.........
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pamiętajcie o tych komentarzach (na początku pisałam) :*
~~ Klaudia
Super rozdział! Cieszę się że taki długi :) czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńJakie słodkie xD Ale Zepsuliście Bad Boya z Rossa xD
Czekam na next <333
ZAJEBBBIIISTYY <3 Prooooszę dawaj szybciej nexa bo nie wytrzymam <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPłakałam się na koniec dawaj next
OdpowiedzUsuńZajebisty!
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńZajebisty laski ;)
OdpowiedzUsuńZajebisty laski ;)
OdpowiedzUsuńświetny :D
OdpowiedzUsuńdawajcie nexta proooszę :3
OdpowiedzUsuńkocham wasze opowiadanie <33 jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńBrak mi słów ♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAww jak slodziutko ^^
OdpowiedzUsuńSpieszyłyście Rossa !! Gdzie się podział ten kochany bad boy ;( Mimo, że jestem wkurzona na was, to i tak muszę przyznać, że łezka mi się kręciła w oku gdy czytałam końcówkę ♥ Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKiedy next ?
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńSuper ♡
OdpowiedzUsuńRozdział mega fantastyczny :) Laura i Ross !!! To było sweet <3
OdpowiedzUsuńDo tego rodzice Lau i Van. To było coś.
Rocky i ten gołąb. Chciałabym to zobaczyć na żywo ...
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko, bo chcę go już przeczytać ;)
Pozdrowienia od Anonimka.....
Rozdzial swietny mam nadzieje ze kolejny szybko lucy
OdpowiedzUsuńDo jakiego gim chodzisz? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
O rany... O_O to jest świetne!!! A końcówka to mnie powaliła <3
OdpowiedzUsuńMega wzruszająca :)
Czekam na next!!! Mam nadzieję, że będzie 40 kom i rozdział będzie szybko :P
rozdział był słodki :3
OdpowiedzUsuńczekam na nexta ;)
Oooooooooooo <3 Raura Forever :D jeju Ross pogodził się z mamą to było takie słodkie Chce 40 kom !!! Czekam na nexta z niecierpliwością /kocham <33
OdpowiedzUsuńJaki słodki rozdział ah ta końcóweczka superaśna *-*
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na next ;) <3
OdpowiedzUsuńwoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooowww!!!! na koncu to sie rozplakalam :´) sliczny <3 piekny <3 koooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooocham <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńcud,miód i malina :*
OdpowiedzUsuńSuper,swietne,wow,kochammmmm
OdpowiedzUsuńto moj ulubiony blog o raurze mam nadzieje ze rodzial bedzie szybciej
:***
O ja pierniczek 0_o tego sie nie spodziewałam ale przyznam że I like it najlepszy blog ever ♥♥♥ Sooooo dasz wcześniej rozdział ^^ plossseeeeeeee ??? No ale w sumie cie bardzo dobrze rozumiem bo mam lekture Krzyżaków i oceny coraz to gorsze wiec kipsko z czasem No ale poprawiaj ocenki kończ książkę i wracaj do nas ♥♥♥ Będę tęsknić bardzoooo Ale damy jakoś chyba rade Alex może napisze jakiegoś One Shocika plossseeee ładnie plossseeee ♥♥♥♥ No ale jeszcze wracając do rozdziału to mam pytanie jak długo masz zamiar prowadzić tego bloga nie żebym chciała żebyś zakończyła co to to NIE ale jakoś powoli trzeba będzie sie przyzwyczajać do tego że kiedyś bedziecie kończyć tą historie :'(
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next ♥♥♥♥
Rozdział super czekam na next :)
OdpowiedzUsuńPS. Na końcu sama się popłakałam :*
WOW OMG !!! Przepiękny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! niecierpliwie czekam na next :D
OdpowiedzUsuńSzybko next!!!
OdpowiedzUsuńDawać next !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, skarby wy moje !! Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg wydarzeń :) Dawać laski ! Dobijemy do 40 !
OdpowiedzUsuńCud miód i fistaszki.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
Mam nadzieje że będzie wcześniej.
Po płakałam się :-) Kocham tego boga :-)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next :-)
Moja opóźniona reakcja z dodawaniem komentarzy -,- ( przeklinam Cie telefonie, który nie wstawił pięknego długiego komentarza! )
OdpowiedzUsuńTak więc... od czego tu zacząć.
"Najlepiej od początku" ;)
Twój blog dał mi odpowiedź na pytanie rodziców czy jestem z chłopakiem:
"Ja z nim jestem i nigdy nie byłam".
Jak ja się zaczęłam śmieć. Mama ze swoim słynnym tekstem: dzwonić do psychiatry? I jeszcze czego ja z banią mam dobrze!
A końcówka.. płakałam.
BOSKA!
TEN BLOG WYMIATA!
RZĄDZISZ!
Normalnie jesteś zabawna, wzruszająca i pełna energi z kudłatymi myślami!
Nie moge się doczekać następnego rozdziału. Będe dziure wiercić w krześle :D
Tak więc do komentarza!
Pozdrawiam,
Sashy ♫
Hmm.. co by tu nspisać?
OdpowiedzUsuńA Rossy sie rozpłakał xD
A tak na powaznie to bylo suodkie. Przynajmniej choc raz okazal jakies uczucia, ale mam nadzieje ze ten zly chlopaczek jeszcze powroci :)
Do nexta ;D
angels-and-demons-raura.blogspot.com
Ekstra. !! Troche bad boy Ross się popsuł. Ale licze że wróci. Może nie całkiem, ale w połowie taki zły.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ten rozdział podoba. Czekam na naxta ;). K.
Ale słodki ♥ ... uzalerznilam się od tego bloga :) czekam na next i weny życzę
OdpowiedzUsuń