~~ Laura ~~
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy kochałam Rossa? Jak powiem prawdę, zrobi sobie nadzieję, a jeśli go okłamię, że nie kochałam go, załamie się. Dziwnie się czuję. Miałam nadzieję, że nigdy nie usłyszę tego cholernego pytania, a teraz... Kiedy patrzę w te jego smutne oczy, szukające odpowiedzi w moich, zaczynam czuć się jak potwór bez uczuć.
- Kochałam- wyszeptałam, a po chwili dodałam.- Kiedyś... Byłeś inny. Potem wszystko się zaczęło walić i... To przeszłość. Nie wracam do niej.- Jestem bezduszną poczwarą, która nie umie rozmawiać o uczuciach.- Sorki, muszę iść.
Ross się nie odzywał, tylko spuścił głowę. Najwyraźniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Szybko odeszłam od niego. Nie potrafię tak patrzeć na osobę, która przeze mnie cierpi. Może zrobię coś, żeby mniej go to bolało? Na przykład... Będę się spotykać Maxem po szkole, a nie w niej. No trzymać się za ręce możemy, przytulić czasem też , ale inne czułości poza liceum. Ooo matko, za dużo tego wszystkiego. Muszę odsapnąć. Może faktycznie zastanowię się nad tą pracą, którą zaproponowała mi babcia?
Nawet nie zauważyłam, kiedy już skręcałam w moją ulicę. Spacerowałam sobie spokojnie, kiedy nagle podbiegła do mnie Rydel z uśmiechem na twarzy. Za nią szedł Roko. Jak ja ich dawno nie widziałam...
- Hej, Lau.- Przytuliła mnie.- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś?
- Ross ci nie mówił?
- Nie. No to znaczy mówił tylko, że go olałaś. Tak to określił. Że wolałaś jakiegoś "pedała" w mokasynach.
Co za piep***ny ch*j! Po kiego on... Ugh!
- Że jak? Nie olałam go! Normalnie mu odpowiedziałam, że nie mogłam, bo się spotykałam z kimś. A ten cały "pedał w mokasynach" to Max, mój.. Przyjaciel.
- Chłopak.
- Tak.
- Laura, spokojnie.- Rydel pomachała rękami, jakby chciała wstrzymać ruch uliczny.- Wierzę ci. Ross jest strasznie upierdliwy od kilku dni. Ciągle marudzi. Wiesz kiedy ostatni raz widziałam go z jakąś dziewczyną? On cię kocha i..
- On kocha każdą, Delly- przerwałam jej.- No niby kiedy go widziałaś? Wczoraj? Przyprowadził na noc tę całą Veronicę, nie?
- Co?
- No jego nową pannę.
- Laura, żadnej Veroniki tutaj nie było. Nigdy.
- Ale... On z nią wczoraj odjechał spod szkoły.
- Wrócił sam. Ale na chwilę. Potem polazł do klubu i Rocky musiał po niego jechać po 3 w nocy, bo się nachlał.
To by tłumaczyło, czemu dzisiaj był taki dziwny. Miał kaca, po prostu. No i dlatego też takie rzeczy odwalał.
- Dopiero co leżał w szpitalu, a teraz się upija? Ten człowiek jest powalony- stwierdziłam i ruszyłam przed siebie. Rydel poszła za mną.
- I tak na niego lecisz.
- Kolejna?
- To widać z daleka.
- Te stwierdzenia są u was rodzinne, czy co?
- Nie rozumiem dlaczego mu nie wybaczysz.
- Nie rozumiem dlaczego dalej dążymy ten temat.
- Pasujecie do siebie.
- On jest debilem.
- Laura, nie możesz przestać o nim myśleć.
Co za chora rozmowa.
- A co z tobą i Ellem?
No i rozgadała się na dobre. Że za kilka dni jadą do Włoch na tydzień, we dwoje. I, że Riker dostaje przez to paranoi. Mówiła też o Rockym, który ma nową dziewczynę. I to już długo. Podobno Nicole jest bardzo miła i uwielbia się bawić z Roko. Jedyne, co mnie zaniepokoiło, to to, że to od Rydel dowiedziałam się o kłótni mojej siostry z Rikerem. Dlaczego Vanessa sama mi tego nie powiedziała? W sumie, ja też jej nie wspominałam o Maxie...
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy kochałam Rossa? Jak powiem prawdę, zrobi sobie nadzieję, a jeśli go okłamię, że nie kochałam go, załamie się. Dziwnie się czuję. Miałam nadzieję, że nigdy nie usłyszę tego cholernego pytania, a teraz... Kiedy patrzę w te jego smutne oczy, szukające odpowiedzi w moich, zaczynam czuć się jak potwór bez uczuć.
- Kochałam- wyszeptałam, a po chwili dodałam.- Kiedyś... Byłeś inny. Potem wszystko się zaczęło walić i... To przeszłość. Nie wracam do niej.- Jestem bezduszną poczwarą, która nie umie rozmawiać o uczuciach.- Sorki, muszę iść.
Ross się nie odzywał, tylko spuścił głowę. Najwyraźniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Szybko odeszłam od niego. Nie potrafię tak patrzeć na osobę, która przeze mnie cierpi. Może zrobię coś, żeby mniej go to bolało? Na przykład... Będę się spotykać Maxem po szkole, a nie w niej. No trzymać się za ręce możemy, przytulić czasem też , ale inne czułości poza liceum. Ooo matko, za dużo tego wszystkiego. Muszę odsapnąć. Może faktycznie zastanowię się nad tą pracą, którą zaproponowała mi babcia?
Nawet nie zauważyłam, kiedy już skręcałam w moją ulicę. Spacerowałam sobie spokojnie, kiedy nagle podbiegła do mnie Rydel z uśmiechem na twarzy. Za nią szedł Roko. Jak ja ich dawno nie widziałam...
- Hej, Lau.- Przytuliła mnie.- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś?
- Ross ci nie mówił?
- Nie. No to znaczy mówił tylko, że go olałaś. Tak to określił. Że wolałaś jakiegoś "pedała" w mokasynach.
Co za piep***ny ch*j! Po kiego on... Ugh!
- Że jak? Nie olałam go! Normalnie mu odpowiedziałam, że nie mogłam, bo się spotykałam z kimś. A ten cały "pedał w mokasynach" to Max, mój.. Przyjaciel.
- Chłopak.
- Tak.
- Laura, spokojnie.- Rydel pomachała rękami, jakby chciała wstrzymać ruch uliczny.- Wierzę ci. Ross jest strasznie upierdliwy od kilku dni. Ciągle marudzi. Wiesz kiedy ostatni raz widziałam go z jakąś dziewczyną? On cię kocha i..
- On kocha każdą, Delly- przerwałam jej.- No niby kiedy go widziałaś? Wczoraj? Przyprowadził na noc tę całą Veronicę, nie?
- Co?
- No jego nową pannę.
- Laura, żadnej Veroniki tutaj nie było. Nigdy.
- Ale... On z nią wczoraj odjechał spod szkoły.
- Wrócił sam. Ale na chwilę. Potem polazł do klubu i Rocky musiał po niego jechać po 3 w nocy, bo się nachlał.
To by tłumaczyło, czemu dzisiaj był taki dziwny. Miał kaca, po prostu. No i dlatego też takie rzeczy odwalał.
- Dopiero co leżał w szpitalu, a teraz się upija? Ten człowiek jest powalony- stwierdziłam i ruszyłam przed siebie. Rydel poszła za mną.
- I tak na niego lecisz.
- Kolejna?
- To widać z daleka.
- Te stwierdzenia są u was rodzinne, czy co?
- Nie rozumiem dlaczego mu nie wybaczysz.
- Nie rozumiem dlaczego dalej dążymy ten temat.
- Pasujecie do siebie.
- On jest debilem.
- Laura, nie możesz przestać o nim myśleć.
Co za chora rozmowa.
- A co z tobą i Ellem?
No i rozgadała się na dobre. Że za kilka dni jadą do Włoch na tydzień, we dwoje. I, że Riker dostaje przez to paranoi. Mówiła też o Rockym, który ma nową dziewczynę. I to już długo. Podobno Nicole jest bardzo miła i uwielbia się bawić z Roko. Jedyne, co mnie zaniepokoiło, to to, że to od Rydel dowiedziałam się o kłótni mojej siostry z Rikerem. Dlaczego Vanessa sama mi tego nie powiedziała? W sumie, ja też jej nie wspominałam o Maxie...
•• Następny dzień ••
Pffff muzyka pierwsza, siedzenie z Rossem, długie 45 minut i ględzenie babki po czterdziestce. Jak ja nienawidzę czwartków, ugh. Nie dość, że się nie wyspałam, to jeszcze nie wzięłam kasy na wycieczkę. No gorzej być nie może.
- Dupek!- Usłyszałam nagle za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Veronicę i Rossa. Rozmawiali. A właściwie, to kłócili się, ale nie wiem o co. Widać było, że Lynch dostał z liścia.
- Ty jesteś jakaś opętana.- Chłopak złapał się za głowę. No niezłe widowisko, nie powiem.- Masz obsesję.
- Myślałam, że ci się podobam.
- Kto ci tak powiedział?- zaśmiał się. Człowieku, weź nie bądź taki chamski, kurde.
- Ale... Zabrałeś mnie na przejażdżkę swoim motocyklem i w ogóle obejmowałeś.
- I wysadziłem cię za zakrętem, prawda? Więc odczep się ode mnie, bo zasługujesz na kogoś o wiele lepszego ode mnie.- Czy on naprawdę powiedział coś takiego? Niee, to nie może być Ross Lynch.
Oparłam głowę o ręce na ławce i wygodnie się ułożyłam. Masakra, zaraz zasnę. Tej nocy zmrużyłam oczy na około dwie godziny- nie więcej. Nie mogłam spać, dręczyły mnie wyrzuty sumienia, chociaż nie wiem dlaczego. Wtedy chciało mi się płakać. Tak bez powodu. Tsa, dziwne. Wiem.
- Cześć.
- Niezła scenka- skomentowałam, patrząc na mojego rozmówcę. Miał czerwony policzek. No a ja pewnie wory pod oczami.
- Przesadziła, proste. Miała tylko moje zdjęcia zrobione z ukrycia. Jakaś nienormalna.
- A ty mogłeś być milszy. Masz tam w środku choć kawałek serca? Czy jesteś tylko pozbawioną uczuć bryłą, niezdolną do okazywania miłości?- Boże, muszę iść spać. Gadam jakieś bzdury z kosmosu wzięte. Ale mina Rossa była bezcenna.
- Naprawdę sądzisz, że nie jestem zdolny do miłości?
- Jak możesz o tym mówić, skoro nigdy tego nie zaznałeś?
- Jesteś tego pewna?
- Oczywiście.
- W stu procentach?
- Tak.
- Czyli uważasz, że nigdy nikogo nie pokochałem, tak?- Matko, dłużej tego nie zniosę. To tortura psychiczna. Straciłam wątek, nawet nie wiem jakich racji bronię.
- Na pewno nie bardziej, niż siebie samego.
- Wbrew pozorom- nie jestem samolubem, Lauro.
- To kogo tak niby pokochałeś? Swój motor, nie?
- Odpowiedź jest oczywista, nie uważasz?- Świdrował mnie wzrokiem. Czułam to przy kręgosłupie- te ciarki mnie coraz bardziej niepokoiły. Nawet nie zauważyłam, że tylko my gadamy, a lekcja się już dawno zaczęła.
- Może podzielicie się z klasą, o czym tak zawzięcie dyskutujecie, co?- Myślałam, że padnę na zawał. Ross się tylko uśmiechnął i przeniósł wzrok na nauczycielkę. Uff- wreszcie mogłam odsapnąć. Niewidoczne linie wokół kręgosłupa i krtani poluźniły uścisk.
- Chyba już wszystko słyszeli, nie?- Zmroził ją wzrokiem. Wyobrażam sobie, co teraz musi czuć ta babka. Gniew, niepewność, słabość i nienawiść. Wiem, bo to czułam, kiedy się kłóciliśmy z Rossem. Nie cierpiałam tego.
- Zostaniecie po lekcjach, posprzątacie salę. Nie wyjdziecie z niej, dopóki nie będzie błyszczeć.
O nie. Sprzątanie sali? Z nim? Sama? Błagam, wszystko, byle nie to. Mogę wypastować podłogi w całej szkole, umyć okna, ale... Nie to! Znając Lyncha, pewnie coś wymyśli. Coś, przez co zostaną poddane próbie moje uczucia.
- Przyjdźcie tutaj po ostatniej lekcji. A teraz nie gadajcie już.- Nauczycielka dokończyła i zabrała się za prowadzenie lekcji. Znowu przysypiałam.
Noo, jeszcze tylko siedem minut, szybciej- dawaj, Dzwonek.
- No więc, co do tej wycieczki. Ba pieniądze czekam do jutra. Zbiórka będzie w poniedziałek o 7:00 przed szkołą. Zabierzcie spray na komary i rzeczy z tej listy. Ośrodek jest nad jeziorem. Wrócimy dwa dni przed balem. Reszta informacji będzie na karteczkach.- I przy ostatnim zdaniu zaczęła rozdawać papierki z potrzebnymi rzeczami, planem tych czterech dni dni i takimi tam.
- Jedziesz?- zapytał mnie nagle Ross. Aż podskoczyłam. Wyszeptał mi to do ucha, co spowodowało dreszcze.
- Noo, a co?
- Nic, nic. Tak tylko pytam.
Mi się wydawało, czy on się uśmiechnął jak zbok? On też jedzie? I ma plan. O nieee, nie, nie. Po kiego Ross tam? Tylko tego mi było trzeba. A najgorsze jest to, że Max zostaje na te dni w szkole, żeby nadrobić zaległości z miesiąca. Super- sama z tym tlenionym blondi nad jeziorem. I to bez Maxa. Lepiej być nie mogło!
** 5 GODZIN PÓŹNIEJ **
Przebrałam się po w-fie i powoli, bardzo powoli wyszłam z szatni. Trudno, że śmierdziało tam po przepoconych facetach i ich cuchnących skarpetach z poprzedniej godziny. Wolałam siedzieć w tym smrodzie, niż sprzątać salę z jakimś patafianem, do którego prawdopodobnie nadal coś czuję. Uświadomiłam to sobie podczas rozgrzewki. Przecież to w sumie dzięki niemu doznałam trochę adrenaliny w życiu, to z nim miałam swój pierwszy raz i to on był moim pierwszym chłopakiem oraz tym, który pierwszy mnie pocałował. Nie tak łatwo zapomnieć o człowieku, który tak namieszał mi w życiu. Ale czasu nie cofnę. Teraz jestem z Maxem i jestem szczęśliwa. Kocham go, a uczucie do Rossa z czasem przejdzie. Wszystko w końcu się kończy, prawda? Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili kiedy zaczynasz się zastanawiać czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze. Ale związek z nim był cudowny... Przez pewien czas. Potem mnie za bardzo to wszystko przytłaczało. Teraz czuję się wolna. No, prawie. Muszę jeszcze przeżyć tę karę.
Po ostatniej lekcji, jaką był francuski, poszłam do sali od muzyki. W środku była tylko nauczycielka, która nawet nie podniosła wzroku znad sterty papierów kiedy weszłam. Czyżby Ross sobie odpuścił? Nie chciało mu się sprzątać po całym dniu nauki? Kurde, mogłam to przewidzieć. Że zostanę sama i pójdzie mi to dwa razy szybciej.
- A gdzie zgubiłaś chłopaka?
Baba spojrzała na mnie spod okularów.
- Chłopaka?
- Lyncha.
- Niee, my nie jesteśmy razem. Ja chodzę z kimś innym. Ale to raczej nie powinno pani interesować.
- Owszem, nie powinno. Ale osobiście uważam, że to jest za szybko. Niedawno przecież byłaś w ramionach Rossa, a teraz...
- Niech się pani, za przeproszeniem, przymknie i przestanie chrzanić te bzdury. To moja sprawa z kim jestem, a pani nie ma prawa mieszać się w moje prywatne życie, nie?
Wkurzyłam się na nią. No sorry, ale to nie jej zasrany interes z kim jestem i byłam. Czy nie może po prostu wyjść i pozwolić mi sprzątać, żeby było szybciej?
Nagle drzwi się otworzyły i do sali wszedł spocony Ross. Czyli ćwiczył na w-fie? Wow, co za zmiana. Co się stało, że ON zaczął ruszać tym swoim tyłkiem?
- Cześć.- Uśmiechnął się do mnie jak chochlik. Był czerwony na twarzy, a włosy sterczały mu na wszystkie strony świata. Nauczycielka tylko na nas spojrzała i wyszła, zostawiając nam na zapleczu wszystkie potrzebne rzeczy. Teraz zobaczyłam jaki tu był syf.
Ławki stały porozstawiane pod ścianami, a na nich leżały plakaty, zdjęcia i informacje, które trzeba wymienić. Tablice korkowe opierały się o nogi krzeseł, a te zaś, były ustawione w wielkim kółku na środku. Instrumenty leżały w nieładzie i kurzu na półkach, a rośliny na parapecie usychały. Czysta tablica to była tutaj chyba... Na początku roku szkolnego? Cała była w kolorowej kredzie, a pod nią stało stare wiadro w kałuży z praktycznie białą wodą w środku. O warstwie pyłu na podłodze nie wspomnę, tak samo na ławkach, przy których zwykle nikt nie siedzi. Najgorzej było z gumami poprzyklejanymi do ławek od spodu.
- Czy ty ćwiczyłeś na w-fie?
- Pogięło? Wyszedłem na chwilę po chipsy do marketu niedaleko i kurna fanki spotkałem, musiałem spieprzać, bo nie dawały mi spokoju.
Ach ta naciągana sława. Szkoda, że media i te jego fanki nie wiedzą jaki jest naprawdę. Przedstawiają go jako "chodzący ideał", albo wzór do naśladowania. No ja podziękuję za takiego idola, który z gangiem zabił w przeszłości członka mafii.
- Może chciały cię po prostu... Obejrzeć na żywo, pomacać to i owo, no wiesz.- Zarysowałam palcem w powietrzu kółko wokół niego.
- I przy okazji zaciągnąć w krzaczki, nie? Zajmuję miotłę- zmienił temat i wziął do ręki miotełkę. Zaczął odwalać, że to mikrofon, a on sam jest jakąś megagwiazdą rocka.
- Wiesz, uczą się od idola.
Jego mina była bezcenna. Spojrzał na mnie spod byka i odłożył "mikrofon". Nie spuszczając wzroku ze mnie, podchodził coraz bliżej, nie spieszył się w ogóle. Za to ja, z każdym jego krokiem, coraz bardziej się oddalałam, aż w pewnym momencie uderzyłam dupą o ławkę i byłam zmuszona się zatrzymać. Potajemnie wzięłam brudną szmatkę od tablicy z biurka.
Kiedy Ross był już na tyle blisko, że mogłam poczuć jego perfumy, zaczął się nade mną nachylać, a ja, za to oddalać, przez co leżałam plecami na ławce. Pod nim.
- Sugerujesz coś?- zapytał, zmieniając głos na uwodzicielski. Przeszedł mnie dreszcz. Laura, nie patrz w te oczy, nie paczaj tam...
- To znaczy?
- Nauka od idola pewnych spraw.
- Nie jestem twoją fanką.
- Nie pociągam cię?
- Nie.
- Nic dla ciebie nie znaczę?
- Nic a nic.- Do czego on zmierza? Zaczynam się bać.
- Skoro tak, to mnie pocałuj.
- Ross, ja nic do ciebie nie czuję.- Kogo ja oszukuję, nie umiem kłamać.
- Oszukujesz samą siebie.- Kurwa.
- Nie.
- To dlaczego głos ci drży, masz ciężki oddech, źrenice ci się powiększyły, masz rumieńce, a serce wali ci jak facet kobietę?
Zniżył się jeszcze bardziej, praktycznie na mnie leżał, a jakby opuścił głowę niżej, nasze usta by się dotykały. No i spojrzałam w te jego oczy. Poczułam mrowienie w brzuchu, a policzki mi zapłonęły jeszcze bardziej.
Kiedy zbliżył swoją twarz do mojej, po wewnętrznej stronie uda przeszył mnie prąd. Nie- tak nie może być.
Wystawiłam szmatkę i to ją pocałował, a ja szybko odeszłam na bok. Myślałam, że nie wyrobię kiedy się tak wycierał. Wyglądał komicznie.
- Przesadziłaś.
Obraził się na mnie? No... Wziął miotłę i zaczął zamiatać. Nawet się nie odzywał, ani na mnie nie patrzył- tylko zamiatał. Ja zabrałam się za zmazywanie tablicy.
Po piętnastu minutach bolały mnie ręce i miałam dość tej ciszy. Wrzuciłam szmatkę do wiadra, przez co wylała się z niego woda, i podeszłam do Rossa. Stanęłam przed nim, ale nawet nie przerwał sortować papierów.
- Ej.
Zero reakcji. Kolejna próba.
- Ross?
Nic.
- No weź, to za tę szmatkę? Ross.
Dalej nie reagował. Odłożył tylko papiery i spojrzał mi w oczy. Tyle.
- Jesteś zły?
- Tak.
Wow, nareszcie coś!
- Wybaczysz?
- Pomyśli się.
- Proszę?
- A co będę miał w zamian?- On już się chyba nie gniewa, co? Skoro zaczął coś wymyślać..
- A co chcesz?
- A co mi dasz?
- A na co masz ochotę?
- Na ciebie.
Mogłam się tego spodziewać. W ogóle przez tę rozmowę nawet nie zauważyłam, że opieram się o ścianę, a on mi blokuje drogę rękoma. Odepchnęłam go lekko od siebie i odeszłam od niego. Tak nie może być. Nie mogę się do niego na nowo zbliżać. Przecież jestem z Maxem i nie chcę go skrzywdzić.
- Może kiedy indziej.- Podniosłam kosz z ziemi, a w drugą rękę wzięłam wiadro z brudną wodą. - Idę wymienić wodę i... wynieść śmieci.
Nic nie odpowiedział, więc nie czekając dłużej, wyszłam na korytarz. Matko, jak tu pusto, aż strasznie. Miałam nadzieję, że nie będę musiała tyle tutaj siedzieć, zwłaszcza sprzątać z Rossem. No ale takie jest życie. Nic na to nie poradzę.
W łazience spotkałam nauczycielkę, która dała nam karę. Już chciała się bulwersować, że wyszłam z sali, ale zauważyła, że wymieniam wodę w wiadrze, a przy zlewie są worki ze śmieciami.
- Jak wam idzie?
- Dobrze. A teraz przepraszam, ale mam robotę.
- Pogodziliście się z Rossem?
Aż wylałam na siebie wodę, co wyglądało, jakbym się zeszczała. No nie nooo, świetnie! I w ogóle jakim prawem ona się znowu miesza w moje życie? Ugh, nie wyrobię.
Zostawiłam napełnione wiadro i wyniosłam śmieci. Wracając jeszcze weszłam po nie do łazienki i skierowałam się do sali, gdzie były już ustawione ławki, a Ross na jednej leżał.
Postawiłam wiadro na miejsce, a następnie usiadłam za biurkiem kobiety. Leżał tam otwarty dziennik. Uuu, jutrzejsza grupa będzie mieć sprawdzian. Sprawdziłam swoje oceny. Akurat z muzyki miałam dość dobre. Ross dostał dwie szóstki? Wow.
- O czym gadałaś z Calem?- zapytał Ross. Cal- tak mówimy na babkę od muzyki.
- Co? Ale skąd wiesz?
- Przecież jak wszedłem, to wkurzałaś się na to.
- Aaa, to. O niczym.- Dalej przeglądałam dziennik. Po co on ma wiedzieć, że wciskała mi kit o nim?
- Laura? To coś o mnie?
- A co będę miał w zamian?- On już się chyba nie gniewa, co? Skoro zaczął coś wymyślać..
- A co chcesz?
- A co mi dasz?
- A na co masz ochotę?
- Na ciebie.
Mogłam się tego spodziewać. W ogóle przez tę rozmowę nawet nie zauważyłam, że opieram się o ścianę, a on mi blokuje drogę rękoma. Odepchnęłam go lekko od siebie i odeszłam od niego. Tak nie może być. Nie mogę się do niego na nowo zbliżać. Przecież jestem z Maxem i nie chcę go skrzywdzić.
- Może kiedy indziej.- Podniosłam kosz z ziemi, a w drugą rękę wzięłam wiadro z brudną wodą. - Idę wymienić wodę i... wynieść śmieci.
Nic nie odpowiedział, więc nie czekając dłużej, wyszłam na korytarz. Matko, jak tu pusto, aż strasznie. Miałam nadzieję, że nie będę musiała tyle tutaj siedzieć, zwłaszcza sprzątać z Rossem. No ale takie jest życie. Nic na to nie poradzę.
W łazience spotkałam nauczycielkę, która dała nam karę. Już chciała się bulwersować, że wyszłam z sali, ale zauważyła, że wymieniam wodę w wiadrze, a przy zlewie są worki ze śmieciami.
- Jak wam idzie?
- Dobrze. A teraz przepraszam, ale mam robotę.
- Pogodziliście się z Rossem?
Aż wylałam na siebie wodę, co wyglądało, jakbym się zeszczała. No nie nooo, świetnie! I w ogóle jakim prawem ona się znowu miesza w moje życie? Ugh, nie wyrobię.
Zostawiłam napełnione wiadro i wyniosłam śmieci. Wracając jeszcze weszłam po nie do łazienki i skierowałam się do sali, gdzie były już ustawione ławki, a Ross na jednej leżał.
Postawiłam wiadro na miejsce, a następnie usiadłam za biurkiem kobiety. Leżał tam otwarty dziennik. Uuu, jutrzejsza grupa będzie mieć sprawdzian. Sprawdziłam swoje oceny. Akurat z muzyki miałam dość dobre. Ross dostał dwie szóstki? Wow.
- O czym gadałaś z Calem?- zapytał Ross. Cal- tak mówimy na babkę od muzyki.
- Co? Ale skąd wiesz?
- Przecież jak wszedłem, to wkurzałaś się na to.
- Aaa, to. O niczym.- Dalej przeglądałam dziennik. Po co on ma wiedzieć, że wciskała mi kit o nim?
- Laura? To coś o mnie?
- Nom.
- Czyli co?
Podniósł się i spojrzał na mnie. Kiedy zobaczył mokrą plamę na noich spodniach, o mało co nie wybuchnął śmiechem. Ostrzegłam go wzrokiem.
- To była prywatna rozmowa.
- Ale o mnie, czyli mogę wiedzieć, nie?
- Ale nie musisz, nie?
- Powiesz mi kiedyś?
- Kiedyś.
- Czy ty wiesz, Lau, ile mi już rzeczy obiecałaś na później?
- Spokojnie, ja, w przeciwieństwie do niektórych, dotrzymuję obietnic.
Wstałam od biurka, odkładając dziennik na miejsce. Nie zwracając uwagi na pewną osobę, która przyglądała się moim ruchom z boku, podlałam kwiaty i przetarłam blaty ławek. Na koniec wrzuciłam szmatkę od tablicy do wiadra i usiadłam na ławce obok Rossa. Za oknem już się ściemniało. Było po 19. Matko, sprzątaliśmy tutaj ponad trzy godziny?
- Masz już sukienkę na bal?- zapytał, przerywając ciszę. Położyłam głowę na jego ramieniu. Mogłabym przysiądz, że przeszedł go dreszcz.
- Nie idę na bal.- Zamknęłam oczy. Byłam zmęczona, najchętniej położyłabym się spać. A o balu to po co rozmawiać? Max mnie jeszcze nie zaprosił, a czasu jest coraz mniej.
- Nie masz się w co ubrać? Czy nikt cię nie zaprosił?
- Mam sukienkę. Od twojej starszej siostry, która niedługo jedzie sama z Ellem daleekooo stąd.- Tak, specjalbie mu to przypomniałam. Wzdrygnął się.
- Jestem za młody na wujaszkowanie. A drużbą na ich ślubie stanowczo nie będę.
- Praktycznie wszyscy w twojej rodzinie mają drugie połówki, wow. No oprócz ciebie i Rylanda.
- Młody ma dziewczynę. Od kilku dni. A skąd pewność, że ja nie mam?
- To kto to?
- Lau, kotku. Przecież wiesz.
- No, twój kotek jest zajęty.
- Ale na bal wolny...
- Nie, Ross- nie pójdę z tobą na bal- powiedziałam stanowczo i wstałam. Zrobił to samo.
- No weeeź. Oboje nie mamy partnerów. Poza tym musisz zrobić coś, żebym ci wybaczył.
- Ty możesz coś zrobić.
- Co?
- Odprowadzić mnie do domu.
~~~~~~~~~~~~~~
Hei koty :*
No rozdział jest...
Nie będę się wypowiadać na jego temat, cóóż.
Dodałam zakładkę "Pytania do bohaterów", odwiedzajcie ją. No i co by tu jeszcze...
Aha- doszłam ostatnio do wniosku, że wolę mieć kilka dłuższych, szczerych komów, niż pierdyliard fałszywych.
No i nie wiem co jeszcze, więc do nexta.
Klaudia
PS Sorki za błędy, ostatnio piszę tylko na fonie, bo laptopa to najchętniej wywaliłabym przez okno. Gówno się zepsuło i skazało mnie na telefon ;_;
G E N I A L N E
OdpowiedzUsuńGENIALNE!!!! SŁYSZYSZ!?(widzisz)
Wszystko świetnie cud miód i pluszowe kanapki (NEVERMIND)
Ale, ale... GDZIE SIĘ PODZIEWA RAURA!?
Ja się grzecznie pytam! Ja kcem!
Chociaż się cieszę bo wydaje mi się, że Ross wraca do wcześniejszego wcielenia. No wiesz, taki podrywacz:). I mam nadzieję, że się szybko pogodzą.
No bo wiesz, JA CHCĘ RAURĘ!!
Znaczy rozumiem, nie można wiecznke tworzyć takiej sielanki itp. Ale kurde ja tak ich uwielbiam w twoim opowiadaniu!
No ale nie ważne.
Czy mówiłam już, że lubie Rossa w wcieleniu podrywacza?
Dobra, kończę ten bezsensowny komentarz.
Wystąpiły dzisiaj u mnie jakieś zawiłe komplikacje w moim cudownym umyśle.
Także ten, kocham i ubóstwiam
I czekam na nexta!
Ktoś.
PS:ten no, i sorry za błędy
<3u
Sorry, ale nie umiem pisać długich komentarzy. I po prostu nie umiem ubrać w słowa, jaki ten rozdział jest moimi oczami. Mogę tylko powtórzyć: wspaniały, świetny, zajebisty. Nic więcej nie umiem napisać. Może powinnam zrezygnować z pisania blogów jak nawet porządnego komentarza nie umiem skleić? Może tak.
OdpowiedzUsuńNa koniec weny życzę i pozdrawiam. ;*
Ciekawe ktora bede? Teraz widze, ze druga.. Co bedzie potem? Kto to wie... Dobra. Pisze od czapy. Przejde lepiej do konkretow.
OdpowiedzUsuńRozdzial.
O moj bosz. Przyznam, ze Ross jest mega uroczy. Pomimo tego jego zboczonego charakterku, jest mega slodki.
Lau, Lau, Lau. Wez sie ogarnij laska i powiedz mu, ze jednak cos do niego czujesz. Chlopak sie ucieszy i moze zmieni swoje nastawienie... Do wszystkiego. Moze bedzie wszystko tak jak dawniej? A moze lepiej? - Lau, przemysl to kobieto XD Haha
O zesz kurde. Mieli niezly syf w tej klasie skoro tak dlugo im zajelo to sprzatanie. Haha.
Wiesz co, ja sobie juz wyobrazalam, ze gdy Laura bedzie sie schylala, Ross bedzie klepal ja w tylek... Ale tutaj bylo inaczej.
To widac, ze Ross leci, cholernie leci na Laure. A ona wcale nie lepsza. Moze jest jej dobrze z tym calym Maxem, ale ona uczuc nie oszuka....
Takie zycie.
Powiem ci, ze bardzo sie ciesze, iz rozdzial byl taaaki dlugi. (prawie jak moje, haha) Uwielbiam czytac dlugie niz multum krotkich, miedzy ktorymi jest dluga przerwa i juz nic nie pamietam co sie dzialo :P
Przepraszam, ze tak rzadko komentuje. Czasami z lenistwa, czasami odkladam na pozniej i po prostu zapominam.
Mam nadzieje ze mi wybaczysz :)
Czekam oczywoscie na nastepny rozdzial.
Caluski od Tajemniczej ;**
Ps. Sorki za bledy. Pisalam kom na telefonie ;D
A i oczywiscie zapraszam do siebie. Dodalam nowy i byloby mi naprawde milo gdybys przeczytala.
Usuńr5-my-love-story.blogspot.com
Oby Laura się zgodziła i poszła z nim na ten bal.Czekam na to aż wrócą do siebe
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńRozdział super ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Zajebisty Rozdział<3
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że Lau się zgodzi iść z rossem na bal.
Czekam na nexta i życze ci weny:*
Pozdrawiam pati♥
Jezu! Emocje! I oni tacy sam na sam! I jeszcze ten bal! I wycieczka! Ja chce szybko nexta! :*
UsuńNie źle się zapowiada :) jestem mega ciekawa co będzie dalej . Jestem szczęśliwa, że Rossy staje się taki romatico <3 I nie mogę się doczekać kiedy będzie RAURA !
OdpowiedzUsuńA tak poza tym rozdział cudo ! Po prostu brak mi słów, a to się rzadko się zdarza :*
PS. Czekam, mam nadzieję, że next będzie szybko, bo jestem od twojego bloga po prostu uzależniona :* ( sorry za błędy, ale piszę z telefonu )
Super rozdział :* <3 :*
OdpowiedzUsuńNiech Laura się zgodzi z nim pójść na bal.
Fajnie by było.
Rossa podrywacza, Bad Boya, miłego, w każdej postaci go uwielbiam.
Laura no ty nadal go kochasz, a powiesz mi to kiedyś?
Mimo, że jest pięknie z Maxem, "kochasz go" to i tak serce bardziej kocha Rossa. Serca nie oszukasz.
Ross też leci na Lau, to widać. Brakuje mi tego Bad Boya. Heh.
Sorry za jakieś błędy jestem na telefonie.
Czekam na next ♡ ♥ ♥ ♡
Ugh! Tyle razy mogli sie pocałować, to nie! Ugh!
OdpowiedzUsuńLau, skarbie, weź wybacz Rossowi, bo to za długo się ciągnie!
Awwww Ross zaprosił Laure na bal. Awwwww. ;3 To ona oczywiście musiała zepsuć ;-;
Nie mam weny na komy. :///
Do następnego!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudo ja chcieć next !!!!!
Kochana ty moja jezu jak ja kocham twojego bloga jest po prostu nieziemski ,błagam Cię dodaj szybko next bo ja cały czas siedzę jak na szpilkach gorąco pozdrawiam zarąbistą pisarke życzę weny na następny rozdział Nina
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział!
OdpowiedzUsuńNiech Lau idzie z Ross'em! On tak się stara!
Ross dwie 6... Gratulacje xD. Nie na serio... byłam w szoku... Chociaz z muzyki coś potrafi xD.
Nie mogę się doczekać następnego! :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫
PS/ Nominowałam Cię do LBA. Więcej szczegółów tutaj ;) : http://magicandlove-raura.blogspot.com/2015/05/lba.html Gratuluje :D !
O MATKO!
OdpowiedzUsuńZGUBIŁAM TEGO BLOGA...
MUSZE NADROBIĆ.
CHWAŁA MICHALSKIEJ ZA PRZYPOMNIENIE MI, ŻE TAKA OSOBA JAK TY ISTNIEJE!
http://just-give-me-a-reason-raura-r5.blogspot.com/ - mam nadzieję, że wpadniesz :3
MICHALSKA BOGIEM XDDD
Usuń