poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 11

Oczami Laury:
- Nosz cholera jasna, gdzie ta p.......a gumka?!- wrzeszczałam do siebie, owinięta w ręcznik i wywalając rzeczy z szafy. Wszystkie, dosłownie wszystkie. Jakieś deski z tyłu, wieszaki, ubrania... kanapkę?... Jakiś drewniany mieczyk, kubek, książki... ooo, książki... zdjęcia, obrazki, pudełko podpasek, strój baletnicy,.... lalki?.. Ale ani śladu tej gumki! Nie wiedziałam, że w moim pokoju jest Ktoś (-.-) Spojrzałam na książkę na łóżku.
- Ugh... Głupi zakład...- mruknęłam i poszłam do łazienki. Nie wytrzymałam. Wróciłam się po lekturę, a później ubrałam się normalnie, czyli tak:
- Ładne ciuszki, ale przez dwa tygodnie będziesz nosiła inne, kotku- usłyszałam głos za mną, gdy wyszłam z łazienki.
- Fuck...- szepnęłam zła, powoli się odwracając.- Ty też przegrałeś! Powiedziałeś "kotek"!
- Ale ty pierwsza stchórzyłaś- zaśmiał się.
- Ugh.. nienawidzę siebie... To co planujesz jako pierwsze?- poddałam się.
- Sklep- powiedział pewny siebie Lynch.
- Sklep?
- Tak, kupimy ci kilka krótszych kiecek- uśmiechnął się. No tak, to byłoby zbyt piękne, aby było prawdziwe...
- Żartujesz sobie?
- No to chodź, idziemy- zaśmiał się i wypchnął mnie siłą z domu.
- Vanessa, pomóż mi z tym psychopatą!- poprosiłam siostrę, ale ta menda nieogolona tylko jadła popcorn. Super. Lynch przez godzinę mnie ciągał po sklepach, kupił mi dwie miniówki i jakąś dziwną sukienkę, w której się kilka razy zgubiłam. Włożyłam głowę w rękaw...
- Wiesz co? Tylko wybitnie uzdolniony człowiek, potrafi założyć to do góry nogami- stwierdził chłopak, przyglądając mi się.
- No wiem, jestem sierotą urodzoną- uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do przymierzalni. A może by tak uprzykrzyć mu trochę ten pomysł? Gdy się przebrałam, mieliśmy wracać, ale postanowiłam go po wnerwiać. Podbiegłam do jakiejś bluzki i zaczęłam:
- O Bosz.. jaka sweet! Zajebista! Zobacz jaki śliczny króliczek! AAAA!!! Jakie to słodkie!!- piszczałam, a chłopak patrzył się na mnie wzrokiem typu "wtf?!"
- Awww.. zobacz jaki słodki wisiorek!- krzyknęłam i rozsiadłam się przed biżuterią.
- Ty na serio?- zapytał załamany Lynch. Boże, ja zaraz pęknę ze śmiechu!
- Kup mi, kup mi, kup mi! Proszę, proszę, proszę! Aaa! Patrz jaka zajebista sukienka!- podbiegłam na inny dział. Sprzedawczyni spojrzała się na mnie dziwnie.
- To.... ty sobie tutaj popatrz, a ja pójdę... gdziekolwiek, byle daleko stąd- oznajmił i wyszedł szybko ze sklepu. Wyjrzałam jeszcze, żeby się upewnić, że poszedł i odetchnęłam z głęboką ulgą.
- Wolność- powiedziałam zadowolona.
- Fajny chłopak- stwierdziła kobieta za ladą. On fajny?!
- "Fajny" jeśli ktoś chce w psychiatryku skończyć.Jak pani chce, to mogę was sobie przedstawić. Albo jeśli ma pani córkę siedemnastoletnią, to on pierwszy w kolejce. Ważne, żeby w końcu się ode mnie odczepił.
- Nie, dziękuję... chyba nie skorzystam...
- Jest stąd inne wyjście?- zapytałam po chwili.
- Nie, niestety nie- zaśmiała się. Fuck..
- To chociaż niech pani nie przyjmuje pieniędzy za te spódniczki- poprosiłam i pokazałam na torbę pełną ubrań.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia- odpowiedziałam i wyszłam. Lynch stał i gadał z jakąś dziewczyną. Mam szansę... Pobiegłam szybko do wyjścia, ale nie zdążyłam, bo stanął przede mną. 
- Spieszysz się gdzieś?
- Jak najdalej stąd...- mruknęłam i go wyminęłam. 
- Idziemy do mnie- krzyknął za mną. Zatrzymałam się. 
- Oh god... Why?- jęknęłam i szłam dalej.  
- Spokojnie, jeszcze tylko czternaście dni- zaśmiał się i otworzył drzwi samochodu dla mnie. Tak, podkradł Rikerowi, ale tego nie skomentuję... 
- Dzięki, wolę siedzieć z tyłu- syknęłam i skierowałam się na tyły. Kurde, zdążył zamknąć. Ugh!
- To jak, siadasz z przodu, czy wolisz maszerować godzinę?- uśmiechnął się, sami wiecie jak. 
- Nie lubię cię, wiesz?
- To się niedługo zmieni, zobaczysz- puścił mi oczko i wsiedliśmy do auta. Starałam się nie zwracać uwagi na osobę obok, ale było to trudne, bo trzymał swoją dłoń na mojej nodze. A ja musiałam się na to godzić. Żarty jakieś. Na miejscu byliśmy jakieś 15 minut później. Wysiadłam fochnięta i skierowałam się do swojego domu. Niestety, ON mnie zatrzymał i zaniósł do swojego domostwa. 
- Nienawidzę cię, wiesz?- warknęłam, gdy mnie postawił. 
- Tak, wiem- zaśmiał się.- To który pokój wybierasz?
- Słucham?
- No śpisz tutaj przez pierwszy tydzień, potem ja tydzień u ciebie, kotku- powiedział pewny siebie.
- A gdzie twoje rodzeństwo?
- Pod namiot pojechali. Nie wiem, czy Van ci mówiła, ale ona właśnie za tydzień do nich dołącza- uśmiechnął się uwodzicielsko i spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem.
- Nie, nawet o tym nie myśl- ostrzegłam go, a on wybuchnął śmiechem. Zbliżył się do mnie i...........................

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku pisałam, że miałam jechać gdzieś w lipcu, na cały miesiąc. Namówiłam rodziców na tydzień, do 10.07. bo są urodziny mojego.... kolegi....xD skomplikowane xD Ciężka sytuacja uczuciowa, tak samo jak u Alex xD 
Tęsknię za swoją klasą :'(  
Klaudia :'( 





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 No hejka :) Miałam jechać na cały miesiąc do niemiec....ale niestety mój paszport stracił ważność...taki pech i muszę wyrobić go więc pojadę tylko na tydzień w sierpniu ale do dobrze dla was bo będą rozdziały!! :D No tak z Klaudią mamy problemy uczuciowe....nie ma to jak się zakochać tydzień przed zakończeniem roku szkolnego...masakra no ale cóż...takie życie..ok więc rozdział jest,komentarze mają być :) 
                                      Alex ;D


piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 10

Oczami Laury:
(...) Nawet nie wiedziałam, że łeb miałam na..............k.t.p.o.k. Czyli kroczu tego palanta od kotków. Wyglądało to trochę.. khę, khę... dwuznacznie... Jeszcze twarzą przy tym... Przerażał mnie fakt, że to twardniało. A że nie wiedziałam, gdzie mam twarz, wtuliłam się w TO... Dopiero po jęknięciu, które było dość blisko mnie, zorientowałam się gdzie jestem. No i baba zaczęła się wydzierać.
- Marano!- krzyknęła oburzona nauczycielka.
- Co? Ja wcale nie śpię, nie...- mamrotałam zaspana, ale wtedy...- O fuu!! Eeee!!- jęczałam zdegustowana, a podnosząc głowę, walnęłam się jeszcze nią o ławkę.- Eheheeeee!! Fuuuu!!! Nienawidzę cię, Lynch! Żeby takie coś w szkole?!
- Możecie to robić po szkole, ale nie w klasie, przy kolegach i koleżankach...- powiedziała kobieta, a wszyscy w sali wybuchnęli śmiechem. 
- Zepsuła mi pani psychikę- oznajmiłam robiąc wielkie oczy i osuwając się powoli na ławkę. 
- Słyszałaś, kotku?- no kto to może być, co? (sarkazm)- Mamy nawet pozwolenie nauczycielki...- mruknął mi na ucho tym swoim uwodzicielskim głosem. 
- Niech go pani w izolatce zamknie- poprosiłam i schowałam ręce za plecy, żeby przypadkiem KTOŚ nie oberwał mocno w COŚ. 
- Może zaprezentujecie nam co już macie?- zaproponowała nauczycielka. 
- Pff.. ale... my tam rzucamy krzesłem... mogę okno wybić.... on może ławkę połamać...- wymyślałam. 
- A to drugie?- zapytał blondyn, patrząc na mnie tym swoim wzrokiem. 
- Ja nie umiem śpiewać, deklu jeden- odpowiedziałam fochnięta, ale kobieta kazała nam pokazać to drugie, gdzie tylko stoimy i śpiewamy. Za mikrofon posłużyło mi jakieś pióro popsute. Wzięłam z pierwszej ławki, nawet nie wiem kogo, ale kit z tym... Niechcący oblałam atramentem twarz Rossa... upss...
- Wiesz, jakiś niebieski na twarzy jesteś...- stwierdziłam, ale gdy zobaczyłam jego rozzłoszczony wzrok, myślałam, że zaraz będą mi trumnę zakopywać.
- Podobno lubisz niebieski, nie?- wycedził, świdrując mnie wzrokiem. 
- Hmm.. nieeee..- zapiszczałam, co mnie zdradziło.
- Jeśli chcesz, żebym cię pocałował, powiedz "co"- powiedział szybko i niewyraźnie.
- Co?
- Ha!- zaśmiał się i pocałował mnie przed całą klasą i nauczycielką. Dobrze, że w policzek, bo inaczej bym go zabiła normalnie. Chwila moment.... 
- Ty idioto jeden! Mam niebieski policzek!- krzyknęłam wkurzona i podbiegłam do zlewu. Klasa miała z nas niezłą bekę. Szczególnie, gdy kran oblał mnie wodą. 
- To się nie zmywa!
- Bo to atrament, kotku- szepnął tuż za mną Lynch. O nie, nie, nie.... Miał pecha, że ubrałam takie buty, bo z całej pety kopnęłam do w piszczel. Dodatkowo woda oblała go tak, że wyglądało jakby się zlał. Kosmici w klasie leżeli już czerwoni na podłodze i tarzali się ze śmiechu. 
- Mocnego masz kopa...- jęknął blondyn i złapał się za nogę. W tym właśnie momencie do klasy wszedł szkolny pedagog. Gdy tylko nas zobaczył, złapał się za głowę. 
- Co tu się stało?- zapytał przestraszony. 
- Mieli zaprezentować projekt muzyczny...- odpowiedziała załamana nauczycielka. Wtedy zadzwonił dzwonek i opuściliśmy klasę.

`````````````````````````````````````
W domu:
- Młoda, co ty taka niebieska?- zapytała rozbawiona moim widokiem Vanessa. 
- Głupie pióro, głupie lekcje, głupia baba, głupi Lynch, głupia klasa, głupi projekt, głupia szkoła, głupi atrament, głupie życie...- mamrotałam do siebie. 
- Rozumiem, że dzień jak co dzień- stwierdziła moja siostra i rozłożyła się na kanapie. 
- Weź się usuń stąd- jęknęłam i usiadłam na niej. 
- Ała, spadaj, słoniu...!
- Dlaczego to ja jestem słoniem?- marudziłam, dalej jej się wpychając. 
- Sorry, taki mamy klimat- oznajmiła i zepchnęła mnie. 
- A idź spać- machnęłam ręką. 
- A idź się umyj- rozkazała z twarzą w poduszce. Po chwili już chrapała. Dodatkowo miała na sobie jakąś różową miniówkę i stanik w ćwieki. W końcu gorąco było. Zrobiłam jej zdjęcie i wstawiłam na Facebooka. A niech dziecko będzie sławne. Poszłam wyszorować twarz. Nawet się udało, ale prawie kości policzkowe mi wyszły na wierzch... 

Następny dzień:
Dzisiaj już jest zimno, super. Szybko się umyłam i ubrałam w to:

- Dzisiaj nie mamy lekcji, kotku- mruknął Lynch. Jakim cudem on stał teraz za mną?!
- Jak tu wlazłeś, chamie?- zapytałam oschle. 

- Vanessa mnie wpuści...
- VANESSA!!- krzyknęłam wściekła i wybiegłam z pokoju. Może to trochę dziwne może być, ale jak zobaczyłam tą małpę, jak grzebała mi w telefonie, odruchowo rzuciłam jej się na plecy. 
- Oddawaj mi to, ty mendo jedna, nieogolona!- krzyczałam i szarpałam ją. 
- Nie ma mowy i złaź ze mnie, słoniu!
- Nie ma mowy i oddaj mi to, hipciu!
- Nie ma mowy i przestań mówić "Nie ma mowy"!
- Nie ma mowy! Nie ma mowy, nie ma mowy, nie ma mowy, nie ma mowy...- droczyłam się z nią. Ross spokojnie siedział se na stole i nam się przyglądał. 
- Ała, zostaw moje włosy!- darła się, aż w końcu przewróciła na plecy, czyli też na mnie.
- Auć, teraz naleśnikiem przez ciebie będę- jęknęłam wstając. 
- Było mi nie robić zdjęcia. 
- Było mnie z kanapy nie spychać.
- Ugh!
- Ugh!
I tak właśnie się skończył ten nasz długoletni spór. Koniec bajki.... Chyba się za mocno w łeb walnęłam...
- No, jeszcze trochę i powalisz boksera- pochwalił mnie Lynch. 
- A idź ty się przejść- mruknęłam i poszłam gdzieś w dom. Po chwili wróciłam, bo mi się znudziło. 
- A ty nadal tutaj?- zapytałam się, nawet na niego nie patrząc. 
- Wiesz jakie szef gangu ma trudne życie? Muszę aż leżeć i nic nie robić cały dzień- odpowiedział i rozłożył się na kanapie. Tak jak Vanessa wczoraj. 
- Ty masz trudne życie? To może się zamienimy? Chociaż nie, bo i tak nie dasz rady...- tak, wiem. Kuszę los. 
- Założymy się? Ty będziesz Bad Girl przez tydzień i będziesz "szefową" mojego gangu- wymyślił, podchodząc do mnie. 
- Jeszcze mi powiedz, że mam być taka zboczona, jak ty. 
- Po prostu mnie zastąpisz. Teraz mi powiedz, co ja mam zrobić- powiedział i uśmiechnął się jak chochlik jakiś.
- Ty zastąpisz mnie. Masz być grzeczny, zero buntu, imprez, tych twoich myśli innych, po prostu zwykły, grzeczny chłopczyk. I koniec z czarnymi ciuchami i słowem "kotek"- gdy to wypowiedziałam, na chwilę zamarł, ale potem się opanował. 
- Zgoda. Jeśli ty przegrasz, będziesz robić co ci każę, przez dwa tygodnie.
- A jeśli ty przegrasz, dasz spokój na dwa tygodnie
- Zgoda- syknął i uścisnęliśmy sobie ręce. Vanessa jest świadkiem. 
- No dobra..... to co mam robić, ko... Laura?- zapytał i ugryzł się w język. 
- Może do biblioteki pójdziesz, na lody, do parku, albo idź poczytaj, przebierz się w normalne, kolorowe, ubrania... a co ja mam robić?
- Książki? Serio? Ostatnia rzecz, jaką czytałem, to program telewizyjny.... No możesz iść na motorze pojeździć, wkurzać ludzi, pomalować się, przebrać, z gangiem coś zrób... i nie czytaj książek, bo przegrasz- zaśmiał się. 
- Nie podrywaj lasek, bo przegrasz- odgryzłam mu się i poszłam do swojego pokoju. Mam być zła, tak? Ugh.. no dobra... Na dnie szafy znalazłam jakieś ubrania w stylu rockowym/pun. Przebrałam się w to: 

Pewnie zastanawiacie się, skąd ja takie coś mam szafie. Otóż mama mi przysyła. Pewnie zapomniała ile mam lat, ale kit. Jeszcze makijaż, tak? Ugh... no dobra... Pomalowałam się tak: 
Spojrzałam w lustro i doznałam szoku. Nie, to nie ja... I tak mam tydzień wytrzymać? O jprdl... 
- Laura! Chodź na chwilę!- zawołała mnie Vanessa z dołu. Zeszłam, a ona rzuciła mi paczkę. 
- Twoja książka przyszła. Ta, na którą tak długo czekałaś. Twoja ulubiona...
- Nie uda ci się... Kurde, ile ja bym dała, żeby przeczytać chociaż jedną stronę- wycedziłam i poszłam do siebie. Nie wytrzymałam i zaczęłam czytać. W tej właśnie pozycji zasnęłam.

Następny dzień
~~Ross~~
Musiałem być miły dla Rikera, Rocky'ego i dla sprzedawczyni w sklepie. Ugh! Jeszcze ta staruszka przede mną. Miałem ochotę ją odepchnąć i zapłacić za ten pieprzony chleb! Jeszcze te ciuszki od Ratliffa pożyczone... Przecież tak żyć się nie da! Włosy uczesane i kultura. Jeszcze czego. Postanowiłem sprawdzić, czy ko.. Laura wywiązuje się z zakładu. Vanessa mi otworzyła i poszedłem na górę. Chciałem wejść po cichu i przytulić ją od tyłu, ale kurwa nie mogłem! Wszedłem do środka i już wiedziałem, że wygrałem swojego kotka na całe dwa tygodnie...........

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No brawo, brawo. Zgadli co po niektórzy moją "zagadkę" -.- Alex na razie się zawiesiła w pisaniu, bo wyjeżdża na miesiąc. Więc ja i Wiki chwilowo będziemy pisać rozdziały. Nie wiem tylko ja będzie w lipcu, od 2- 27 bo ja wtedy też wyjeżdżam, ale w góry xD. To jak tam się rozdział podobał? 
Klaudia, która chce już wakacji -.-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Hej tu Wika , ja nie pisałam tego rozdziału. Nie mam, ani weny, ani za bardzo czasu. Obiecuję, że się poprawię ;) Wiksa
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Witam fanów Raury :D Tak jak moja Klaudia napisała zawieszam się w blogu gdyż,iż,ponieważ wyjeżdżam na cały miesiąc do Niemiec :3 Także będzie malutki problem z pisaniem rozdziałów......ale nie martwcie się wasza Alex postara się coś na bazgrolić :D
Alex ;D

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 9

~~Laura~~
Odwróciłam się, żeby zdzielić Lyncha ( myślałam, że to on mnie obejmuje), ale pomyliłam się. Wstałam szybko z obrzydzeniem, bo okazało się, że to był ten menel śmierdzący szczochami!
- WON MI Z DOMU, TY PEDOFILU JEDEN!!!- wydarłam się i zaczęłam go okładać poduszką. Aż do pokoju wszedł zaspany Ross.
- Co ty odwalasz o pierwszej w nocy?...
- Menel mnie przytulił. WON, ŚMIERDZIELU JEDEN!- krzyknęłam znowu do faceta. Miał rozwalony nos. 
- To się robi tak...- ziewnął blondyn i nawet nie patrząc, wywalił go przez otwarte okno. A potem co? Wpadł na mnie i opadliśmy na moje łóżko. On leżał na mnie, a ja miałam rozszerzone nogi. To wyglądało nie powiem jak, bo nie chcę już przeklinać...
- O, widzisz kotku?- nagle się ożywił.- Nawet przeznaczenie chciało, żebyśmy wylądowali razem w łóżku...- mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Boziu, jak ja nienawidzę tego typa. Ugh, już ja mu dam wkładać mi łapy pod bluzkę!
- Kurde, zostaw mnie- powiedziałam stanowczo i wydostałam się z jego uścisku. 
- Rano dokończymy....- ziewnął i zasnął na moim łóżku. Nie no, serio? Potykając się w ciemnościach, poszłam do pokoju Vanessy i tam zasnęłam.

Następny dzień
~~Van~~
Ałaaaaa, moja głowaa... Co my w ogóle robiliśmy, ile wypiliśmy? Rydel mi powiedziała, że PODOBNO się walnęłam widelcem w łeb, dlatego mam takie cztery kropki na czole... A to i tak dobrze, bo Ratliff już śpi i Rocky go niesie, on ma gacie na głowie, między Delly a Ratliffem wydarzyło się coś ( poszli SAMI do ciemnego pomieszczenia....), a Riker ledwo idzie, niosąc mnie na ramionach. Wróciliśmy do swoich domów i zasnęliśmy. 

~~Laura~~
Po powrocie Vanessy, zorientowałam się, że Lynch wyszedł i dlatego tak cicho jest. Chyba gdzieś z tym swoim gangiem, czy coś. Miałam bardzo nudny dzień. Cały czas słuchałam marudzenia Vanessy, że łeb ją boli, i PRÓBOWAŁAM uczyć się do jutrzejszego testu z matmy. Z racji tego, że nic mi nie wchodziło do tej mojej pustej mózgownicy, poszłam na miasto. Wyciągnęłam jeszcze Rydel z domu i zaczęłyśmy gadać i w ogóle...
- Przyznaj, podoba ci się Ratliff- szturchnęłam ją w ramię. 
- Cooo?- zapiszczała.- Okej, tylko nie mów Rikerowi, bo go zabije...
- Okej.
- A ty?,Od kiedy jesteś z Rossem?- kiedy usłyszałam to pytanie, wyplułam wodę z ust. 
- Khyem, khyem... Że co?- zapytałam poirytowana dławiąc się napojem. 
- No widać jak na siebie patrzycie...
- Tak, on jakby chciał mnie rozebrać wzrokiem, a ja go morduję patrząc na niego. Rzeczywiście pięknie na siebie patrzymy- stwierdziłam z miną typu " -.- ".
- Wiesz... ty jesteś pierwszą dziewczyną, o którą ON tak długo walczy. Zwykłe laski to od razu lecą z nim do łóżka, a na drugi dzień już zero kontaktu. Chyba mu się podobasz...- uśmiechnęła się Delly. Lubię ją, ale czasem się zastanawiam, czy długo się siedzi za zabójstwo... 
- Nie lubię cię, wiesz?
- Wiem, ale Ross lubi ciebie! Ross lubi Laurę, Ross lubi Laurę!- zaczęła się wydzierać na cały głos. 
- Rydel kocha Ratliffa! Ratliff kocha Rydel! Riker, mam newsa!!!- krzyknęłam, bo go zobaczyłam.
- Nie, Laura, nie! Błagam!- zaczęła prosić blondynka, ale ja uparcie szłam do chłopaka.
- Co jest?- spytał zdziwiony Riker. 
- No, bo wiesz... Delly chciała ci powiedzieć....- spojrzałam na nią. W oczach miała panikę.- ..... że Vanessa obkleja szafę twoimi zdjęciami- wymyśliłam, a ona odetchnęła z ulgą.
- Fajnie, idę spać..- mruknął i położył się na najbliższej ławce. Wróciłyśmy do swoich domów. 

Następny dzień:
Dzisiaj mamy pokazać babie od muzyki co już mamy. Będę rzucać Lynchem i krzesłem, jej!! Mam zaciesz. Ale gorsze jest to, że on jest ZA blisko mnie w tej piosence. Ubrałam się tak: 
Wyszłam spóźniona, ale zdążyłam na lekcje. 
~~~~~~~~~~~~~~~
- Ocena z tego projektu, będzie oceną semestralną, bez względu na to, jakie będą inne- mówiła nauczycielka, a ja powoli zsuwałam się z krzesła. Zmęczona byłam.- Osoby, które zrobią projekt najlepiej, będą zwolnione z pisania testów do końca semestru, ale....- dalej już nie słuchałam, głowa spadła mi na coś miękkiego i zasnęłam. Nawet nie wiedziałam, że łeb miałam na..............k.t.p.o.k.
```````````````````
HAHAHAHA, teraz zgadujcie gdzie leżała jej głowa :D 
Wiemy, że dawno rozdziału nie dodawałyśmy, ale żadna z nas nie miała pomysłu i wszystkie byłyśmy chore na BRAK WENY '-' 
Ani Alex, ani Wiki nie wiedzą gdzie ta głowa leży (jak to zabrzmiało o.O )
Klaudia :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Hahahahaha Klaudia po Tobie można się wszystkiego spodziewać xD I chyba domyślam się gdzie jej głowa jest xD Ok więc tak jak Klaudia mówiła jesteśmy ciężko chore, ale moim powodem jest również poprawa ocen ;c Mam już serdecznie dość szkoły!! Wakacje, przybywajcie!!!
Alex ;D

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 8

~~Lau~~
Pod koniec wyszliśmy do ogrodu, żeby rzucić krzesłem. Upss....Ross dostał w łeb. Hahahahah i dobrze mu tak!! A ja zaczęłam się śmiać, aż nie mogłam złapać oddechu.
- Tak cię to śmieszy? zapytał lekko wkurzony.
- Hahahahaha....tak!- nie mogłam się przestać śmiać.
- Tak? Masz 10 sekund do ucieczki- dalej tak stałam i się śmiałam,ponieważ myślałam, że nie mówi poważnie, jednak zaczęłam uciekać, gdy odliczał.
- Hahahahaha precz!!!!
- Trzeba było się nie śmiać, kotku- po chwili Ross złapał mnie i rzucił na kanapę, po czym zawisł nade mną.
- Hahaha, ała, zejdź ze mnie- zaśmiałam się. Tak, zaraz mnie przeleci kurde, a ja się chichram.
- Ha-ha-ha, nie.
- No zejdź, kuźwa.
- Już ci nie jest do śmiechu?- nabijał się ze mnie i  zbliżył. O nie, nie, nie... Zapodałam mu kopniaka i spadł z kanapy, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
- To tak dzisiaj wyglądają ćwiczenia do szkoły, tak?- zapytała Vanessa wchodząc do domu.
- Co chciałaś?- zapytał opryskliwie Ross.
- Spokojnie, menelu jeden. Wróciłam po torebkę. Możecie się znowu bawić...- puściła mi oczko i wyszła.
- Dupa mnie boli przez ciebie- narzekał blondyn.
- Było na mnie nie wchodzić. Nie moja wina, że nawet krzesło cię nie lubi...
- To ty nim rzuciłaś.
- Dobra, co robimy?- zapytałam, chociaż wiedziałam co on by chciał.
- Co powiesz na film?...- szepnął podchodząc do mnie.
- Nie, nudne.
- Wesołe miasteczko?
- O tej porze?
- Nie o takie "wesołe miasteczko" mi chodziło, kotku- mruknął mi do ucha uwodzicielsko.
- Nie, nie, nie, nie i nie! Nie licz na to, koleś- zaprotestowałam.
- Jest jeszcze jedni rozwiązanie...- przejechał mi palcem po żuchwie. Strzepnęłam jego rękę.
- Ugh!! To jaki film?- zapytałam wkurzona.
- "Sinister"
- Sini co?- nie zrozumiałam.
- Taki horror. Jakby co, to się przytulisz do mnie, kotku- mrugnął. O matko, jakie on ma niesamowite..... zdolności do wywoływania u mnie pawia...
- Jeszcze czego! Włączaj ten drętwy horrorek i zobaczymy, kto pierwszy będzie wrzeszczeć- powiedziałam, a on to włączył. Początkowo przysypiałam, ale z każdą sekundą mój strach rósł. Strach i poddenerwowanie, bo ten PALANT OD KOTKÓW mnie po udzie macał!
   W pewnym momencie blondyn poszedł do łazienki. Oglądałam sobie film i nagle zgasło światło. Dobrze, że "seans" leci z neta, bo prąd chyba wysiadł. Usłyszałam przeklinanie Rossa. Tak, brak prądu. Wpatrywałam się w ekran, i akurat był moment jak ta morda się odwraca na pauzie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. O matko, o matko, to psychol! Jakiś pedofil! Ale gorszego mam w domu... Kolejne pukanie. Nie, nie zatrzymam tego czegoś, bo jeszcze też obraz ożyje. O fuck, przez okno patrzył jakiś dziad stary. A teraz majstruje przy zamku. O nie, nie, nie, nie! Zaraz zwariuję, on otwiera drzwi...
    Szybko pobiegłam do Rossa ( nie poznaję siebie o.O). Wpadłam do niego do łazienki i schowałam mu się za plecami.
- Co ci odbiło?- zapytał rozbawiony.
- Ciiiii- uciszyłam go.- Jakiś menel wszedł do domu.
- Jaki tam menel...- zakpił i wyszedł z godnością. Po chwili wrócił.
- Co za facet śpi na stole?- spytał.
- Co?! Ja tam telefon zostawiłam! Ohhh nosz ja mu zaraz dam!- wkurzyłam się i wkroczyłam pewnym krokiem do pokoju.
- Wstawaj dziadzie jeden! Już ja ci dam! Spać obok mojego telefonu! Won mi z domu, ty małpo nieogolona! Zabieraj swoją tutkę i sio!- krzyczałam i waliłam w niego poduszką. Lynch się ze mnie śmiał.
- Spooookooojnieee, maaałaa- mruczał upity.
- Ugh! Mała, to jest twoja pała, a ja jestem niska! Idź! Paszął won! Już! Już ja ci dam! Powyrywam ci te resztki włosów, co na głowie masz!
- Uuuuuuuuu... juuuużż, jjjuuu-uużż, kkkiiiciia..- wydusił.
- KOLEJNY PALANT OD KOTKÓW!! MÓWIŁAM WON, BO CI BOGI Z DUPY POWYRYWAM!! WÓDKĘ CI ZABIORĘ!! PO GLINY ZADZWONIĘ!! WY-NO-CHA. MI. Z. DO-MU!!!!!- wrzasnęłam i kopnęłam go w jaja. Lynch dalej się chichrał.Pijak zaczął do mnie podchodzić, tak się zamachnęłam, żeby go zdzielić raz, a porządnie, że dziad miał szczęście, że Ross mnie sobie przerzucił przez ramię i wyniósł z salonu. Zamknął mnie w moim pokoju i powiedział:
- Ja się nim zajmę, kotku.
- Ugh! Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a oczy ci wydrapię...- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, też cię lubię, KOTKU- mruknął, puścił mi oczko i wyszedł. Po chwili wrócił.
- Już poszedł. Wystarczyło grzecznie poprosić, kotku.
- Zdzieliłeś go w łeb, nie?
- Tsa.....
- A wiesz, że używanie przemocy jest złe?
- A ty sama zapodałaś mu kopniaka i nie tylko!
- Ale ja to co innego- zaprotestowałam.
- Śpiąca jesteś- stwierdził patrząc na mnie.
- Nienawidzę ci przyznawać racji- syknęłam i podeszłam do szafki po piżamę.Schyliłam się, co było bardzo złym pomysłem. Ross podszedł do mnie, jakby to powiedzieć.. od tyłu i przytulił.
- Kurde, zdzielić cię?!- wkurzyłam się i poszłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic, umyłam zęby i włosy i przebrałam się w piżamę. Rozpuściłam wilgotne włosy i spojrzałam w lustro. Jejciu, wyglądam jak czarownica, albo gorzej...  heavymetalowiec! Jednym ruchem odgarnęłam sobie kłaki z twarzy i wyszłam, nawet nie zerkając na chłopaka, który spokojnie siedział sobie PRZY MOIM LAPTOPIE!
- Oddawaj to!- krzyknęłam i wyrwałam mu sprzęt.
- Eeeee- mruknął i uwalił się na MOJE łóżko.
- O nie, nie, nie, nie, nie, kochasiu jeden. Ty śpisz w pokoju Van- oznajmiłam.
- Co, nie podobała ci się noc ze mną?- zapytał Z. Tym. Uśmieszkiem. Od. Którego. Dostaję. Szału!
- Nie, nie podobała się, deklu jeden.
- Spokojnie, kotku. Czemu od razu dekiel?
- Bo cię nie lubię?
- Nie, ty mnie kochasz, tylko jeszcze tego nie wiesz...- mruknął i puszczając mi oczko wyszedł. No ten to ma tupet! Takie coś mi wmawiać?! Jeszcze czego! Ja z nim?! Pffff! Żarty jakieś! Nawet nie w snach! "Dobra Lau, spokojnie, spokojnie, ogarnij się. Tylko nocuje u ciebie jakiś babiarz. Teraz połóż się spać i zapomnij o nim."~podpowiadał mi rozum. Tak też zrobiłam. Obudziłam się jakoś w nocy. Poczułam coś, czego poczuć nie chciałam. Ktoś mnie przytulił, a był to..............


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet jakbyście chcieli, to nie zgadniecie kto to xD Nawet Alex, ani Wiki tego nie wiedzą... buaahahah!! Zła ja... Mała podpowiedź- to nie jest ten pan, o którym teraz myślicie, że piszę, że myślicie. Znowu chyba coś brałam, bo takie głupoty piszę.... Alex Wam nabazgroli kiedy next. Alexandro z fasolkami, oddaję ci pałeczkę xD 
Klaudia ☻☺♥♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja Ci dam Aleksandrę z fasolkami!! xD Co do rozdziału to piszę już 2 albo 3 książkę xD Kto chce?? xD Hahahaha ok ok Alex ogar :D Dobra więc tak rozdział napisała w większości Klaudia :D Next może w sobotę lub w niedzielę :D Także no ten  teges wszystko wiecie ;D
Alex ;D