wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział któryś tam... chyba 12 xD

~~Laura~~
(...) Zbliżył się do mnie i........................... przewrócił. Znaczy, potknął się o moją nogę i upadł na mnie. Fuck...
- Nie jesteś za blisko?- syknęłam. Kurde, głupia ściana, przez nią nawet cofnąć się nie mogę. UGH!
- Przecież możesz odejść, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś?- zapytał podstępnie. 
- Bo mnie trzymasz przy sobie- warknęłam. 
- Ale nie zawsze cię trzymam.
- Czekaj, o czym my właściwie rozmawiamy? Bo się pogubiłam już....
- O tym, kotku, że już dawno mogłaś mnie unikać, albo uciec, bo kasy ci nie brakuje, ale nadal tu jesteś- wytłumaczył.
- Nie jestem żadnym kotem- wkurzyłam się. 
- Dobrze- powiedział i odszedł ode mnie. Ooookeeej??... Coś tu nie gra!
- Masz gorączkę? Grypę? Co ty brałeś? Wyspałeś się dzisiaj? Co ci jest kuźwa?- pytałam przerażona, a on się zaśmiał.
- Nic, zastanawiam się....- zaczął.
- Nie, lepiej nie kończ.
- .... zastanawiam się...
- Jaką pozycję najpierw wypróbować? Jak mnie zmusić do TEGO? Jak mnie uwieść?- zgadywałam.
- Nie, mogę dokończyć?- zaśmiał się.- Zastanawiałem się, czy masz lęk wysokości... ale podoba mi się twój tok myślenia.
- Uu.. Kierowałam się twoim słownikiem... a tak swoją drogą, dlaczego chcesz wiedzieć, czy mam lęk wysokości?!- zapytałam przerażona. Co on znowu wymyślił?
- Spokojnie, nie bój się, kotku. Przy mnie nic ci nie grozi...
- HaHaHa, świetny kawał, muszę to sobie zapisać.
- Skakałaś kiedyś na bungee?
- Co?! O nie, nie, nie.. przesadzasz! Zrobię co tylko chcesz, ale błagam, nie każ mi skakać na bungee!- prosiłam.
- Co tylko zechcę, hmmm...- uśmiechnął się uwodzicielsko.
- PRAWIE wszystko- uściśliłam.
- No to.. prawie cię nie zabrałem na bungee, pakuj się do wozu- rozkazał.
- Możemy negocjować...
- Wsiadaj!- uniósł się. 
- Dobra, spokojnie- powiedziałam na odwal i wyszłam przed dom. 
- Vanessa mnie poprosiła, żebym pozbył się twoich lęków- uśmiechnął się.- Czyli wiesz czego- puścił mi oczko.
- Zabiję ją, zabiję i zakopię. Albo gorzej, nie pójdę z nią na zakupy. Wredna menda... To jest ta jej zemsta za zdjęcie, tak? No, udało jej się- marudziłam zapinając pasy w aucie. 
- Nie marudź i rusz swoje siedemnastoletnie ciało po inne buty. Bo w szpilkach się nie skacze. 
- To nie są szpilki, tylko koturny.
- Oh no kit, oba na jakimś patyku. 
- Jesteś naturalnym blondynem?- zapytałam ni z gruchy, ni z pietruchy. 
- Tak, a co?
- Nic, nic. Widać- szepnęłam do siebie i poszłam zmienić buty na trampki. Hmm... może by tak się wymknąć kuchnią, albo przez okno? Nie, Vanessa mnie wyda, kurde.Dobra, raz się żyje. Pewnie później będę tego żałować, ale dobra....
- I jak nocowanko?- zapytała z chytrym uśmiechem Van, gdy przebierałam buty. 
- Spadaj.
- No raczej ty będziesz spadać- zaśmiała się. 
- Ja cię kiedyś zabiję- syknęłam i poszłam po rzeczy na tydzień. 
- Tylko weź tabletki!- krzyknęła z dołu. 
- Powaliło cię?!
- A co, wolisz ciążę? 
- Vanessa!!! Niech cię w tym namiocie komary zeżrą, kurde!- warknęłam wkurzona i na wszelki wypadek wzięłam te tabletki. Boże, jaka ja głupia...
  No to szczotka jest, pasta jest, spodnie, kurtka, bluza, KLUCZE i miś jeszcze też jest. Miśka mam po babci, dzięki niemu kiedyś uniknęłam wypadku i z nim śpię. Tak, wiem. Jestem głupia i dziecinna. Pewnie czegoś zapomniałam, jak zwykle. 
- Długo te buty przebierasz, mała- szepnął mi na ucho tym swoim głosem. Tak, to Ross. 
- Ty chyba chcesz, żebym ja zawału przez ciebie dostała!
- Nie... spakowałaś się już? Świetnie- powiedział sarkastycznie i jak spojrzał, że jeszcze kilka rzeczy mi zostało, dodał- Dobra, weź to zostaw i idziemy- pociągnął mnie i zaniósł moją torbę do siebie. Jeszcze nią rzucił, patafiol jeden. Po chwili wrócił i wsiedliśmy do auta. 
- Jakie jeszcze masz plany, żeby mnie wymęczyć?- mruknęłam patrząc przez okno. 
- A nic takiego, kotku. 
- Nie jestem kotem!
- No dobrze, mała.
- UGH!!
- No to dzisiaj- bungee, zostawimy auto Rikera w komisie, bo mnie wkurzył, wrócimy Harleyem i zajedziemy na zjazd, potem pojedziemy na karaoke i wrócimy koło 24:30, poćwiczymy zadanie, bo jutro mija termin i obejrzymy jakiś horrorek. Spać będziesz mogła tam, gdzie będziesz chciała, ale u mnie w domu, KOTKU- uśmiechnął się. 
- Jesteś psychiczny?- zapytałam przerażona, a on się zaśmiał. 
- Jestem normalny. Chcesz usłyszeć plan na jutro?
- Nie.
- Więc tak. Po szkole- popływamy sobie z rekinami, pewnie będziemy musieli uciekać przed Harleyowcem jakimś, bo znając życie coś spieprzę na tym  zjeździe, potem zrobimy sobie wycieczkę po górach, ale takich innych- tu puścił mi oczko.
- A trzeciego dnia to pewnie nie przeżyję...
- Nie, najwyżej rekin cię zje, spadniesz z góry, albo strzeli cię szlag ze mną. Spokojnie, po jutrze to będziemy u mnie siedzieć, albo robić " co innego"- mrugnął do mnie. 
- Nawet o tym nie myśl. 
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił i wysiedliśmy. Było to jakieś urwisko z budką niedaleko i kilkoma sznureczkami cienkimi. A pod nimi rzeka ze skałkami. To miejsce dla samobójców!
- Ty chcesz mnie zabić- stwierdziłam i cofnęłam się, ale przyciągnął mnie do siebie i poszliśmy do tej budki. W środku siedział jakiś pijak. Super... Ross zapłacił i założyliśmy uprząż. Stanęliśmy nad przepaścią. 
- Ten sznureczek jest naderwany- zauważyłam.
- Nie bój się- uspokajał mnie blondyn.
- A jak to się urwie? Jak ten pedofil nas ściągnie?!
- To nie jest pedofil, tylko kumpel mojego ojca, okej?
- Okej, ale ja nie skaczę.
- Skoczysz kiedy będziesz gotowa. Ja skaczę tera..
- Nie, czekaj!- krzyknęłam, a on się zatrzymał.
- Ja nie chcę. 
- To nie skacz- powiedział spokojnie i skoczył. No super, zostałam sama. 
- Spróbuję, ale nie umiem!
- Wyobraź sobie, że na dole jest czekolada!- usłyszałam głos chłopaka z dołu.
- Jestem na diecie!
- To ten pedofil do ciebie idzie!
- To kumpel twojego taty!
- To jak chcesz!
- Nie... AAA!!!!!! Pająk!! Fuu!!!!- pisnęłam przerażona i spadłam. Nie mogłam oddychać, miałam wrażenie, że skóra odrywa mi się od reszty ciała. Boże, twarz mi się odkleja... A jak mnie podrzuciło jeszcze do góry, prawie rzygnęłam. Gdy się w końcu zatrzymałam, ten pijak zdejmował Rossa. Po chwili ja też byłam uratowana. 
- Mmmm.. ziemia...- położyłam się na trawie.
- Było aż tak źle? Ten pająk chociaż był duży?- zaśmiał się Lynch.
- Taki kątownik, ale i tak był fuuu- odpowiedziałam ze zdegustowaniem. 
- Chcesz jeszcze raz?
- Nie! Nigdy! Błagam! Ten pająk tam może być!- krzyczałam i przez chwilę chciałam się w niego wtulić, ale przypomniałam sobie, jaki on jest. 
- Spokojnie- uśmiechnął się uwodzicielsko.- Ze mną nic ci nie grozi, mówiłem. 
- No z tym uśmiechem to przegiąłeś pałę- wstałam, a on wybuchnął śmiechem. No tak, inny słownik, ale ja głupia jestem. Przy nim nie można używać takich słów jak "trójkąty,"ciągnąć, pchać, (stań) Z BOKU; 69, 34", czy coś w tym stylu. 
- Możemy iść?
- No dobra. Tylko się napiję.
Teraz kierunek komis, tak? Okej, chyba najmniej straszna rzecz, która mnie spotka dzisiaj. I tak najgorszy był ten pająk. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
- A co właściwie zrobił ci Riker, że oddajesz jego auto do komisu?
- Zjadł mi naleśnika rano. 
- Aha...
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Na miejscu blondyn wymienił auto na Harleya
- Ja na to nie wsiądę- ostrzegłam z góry. 
- To idź kilkaset kilometrów na piechotę. Zjazd możemy sobie darować- powiedział, zakładając kask. Rzucił mi drugi. 
- Ugh.. Jak to się zakłada?
- No przez tę dziurę dużą...
- Tę??
- Nie, no Laura! Nie wiesz jak się zakłada kask?!
- Wiem, żartowałam. Umm.... a dobra.
- Wsiadaj. I mocno się trzymaj, bo spadniesz. 
- Pff.. ja nie spadam- oznajmiłam dumna, ale tylko jak odpalił, to z piskiem objęłam go ramionami i uczepiłam się z całej siły. 
- Widzisz? Nawet nie ruszyłem. 
- Okej, start na 3. 1...2...- i ruszył. Zabiję go kiedyś. Brr.. zimno. Uczepiłam się go jeszcze mocniej i podążaliśmy w stronę zachodzącego słońca. W końcu dojechaliśmy do klubu karaoke. Zapisałam nas i usiadłam przy jakiś stoliku. Nie potrafiłam wybrać piosenki, więc wzięłam improwizację. ON jest w tym dobry... ( -.- ) A ja mam to gdzieś, i tak nie potrafię śpiewać. 
- Jaką piosenkę wybrałaś?- zapytał nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. 
- Improwizkę. Za trzy minuty. To taka zemsta- warknęłam, a on się zaśmiał. 
- Już mam tekst w głowie. 
- Ty umiesz śpiewać, a ja nie!- zaprotestowałam i nagle usłyszeliśmy głos jakiegoś facia:
- Poprosimy teraz na scenę państwa Lynch!
- Nie jestem jego żoną do cholery!- krzyknęłam wkurzona i wstałam z krzesła. Aż się przewróciło, ja to hardkor jestem. 
Weszliśmy na środek niby sceny, a w głośnikach rozbrzmiała jakaś melodia. Dobra, niech on zacznie, bo ja nie umiem. No i zaczął. Wyszło nam tak:
Zeszłam zawstydzona, bo ludzie nam klaskali i wyszłam szybko. Założyłam kask i zaczekałam na Rossa. Czuję się taka.. uwięziona. Głupi zakład... Jeszcze się ciemno zrobiło. Gdy zobaczyłam go wychodzącego z budynku, zapytałam:
- Czy możemy już wracać? Bo zmęczona jestem.
- Tak wcześnie?
- Wcześnie? Jest w pół do 11- powiedziałam. 
- No wcześnie, ale niech ci będzie, wsiadaj. 
Mi się wydaję, czy on jakiś dziwnie spokojny się zrobił? A nie, dobra. Fałszywy alarm. Nawrzeszczał na ptaka, który mu narobił na kask. U niego w domu byliśmy jakieś pół godziny później. Weszłam i rozłożyłam się na kanapie. Ooo jak dobrze w końcu poleżeć. 
- Wstawaj, leniu.
- Nie...- miauknęłam. 
- A ty mówisz, że nie jesteś kotem...
- Idź spać- mruknęłam, tym razem. 
- A propos spania. Idź się umyj i masz wolne- puścił mi oczko i poszedł do siebie. Wzięłam jakąś piżamę, misia oraz szczoteczkę i poszłam się umyć. Wyszłam z miśkiem w ręce. Hmm... który pokój wybrać?.... 
- To jak śpisz?- zapytał z uśmiechem. 
- Sama- odpowiedziałam idąc w stronę ciemnego korytarza.
- Na pewno?
- Ta...- zaczęłam, ale nagle coś trzasnęło i cofnęłam się do blondyna.- Nie, wolę z tobą.
Przytuliłam swojego misia, a chłopak otworzył mi drzwi. Niechętnie weszłam do środka............

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo :D Górski klimat chyba mi zaszkodził :D Hahahaha :D Miała totaliżng leżaling na hamażing xD Jak tam rozdział? :D
Klaudia :P

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hmm .Hej tu Wika.Jak zauważyliście już prawie wogóle nie pisze rozdziałów,.Bardzo was za to przepraszam ale nie mam weny , czasu mało . Jadę na kolonię muszę wszystko pokupać musze się spakować.Pomagam mamie w opiece nad młodszą siostrą L:) Przepraszam was bardzo.Postaram się dodać niedługo jakiś rozdział ,.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam witam i o zdrowie pytam xD Hhahahah dobra ogarnęłam się...a więc tak:
-Klaudia pisała rozdział
-Jestem leniem
-Nie mam weny i czasu
-I oglądam meczyk :3
Neymar wracaj do mnie!!!!!!! Takie tam pytanko: Kto jest waszym ulubionym piłkarzem? :D Bo moim Kevin de Bryune :*
Komentujesz=Motywujesz
Alex ;D

16 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział Kocham was! ♥☆

    OdpowiedzUsuń
  2. -Super!
    Dajecie czadu dziewczyny :-)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah ta koncowka najlepsza xdd i ten trzeci dzień :p mam nadzieje ze bedzie taki jak pisałyscie xd hah ja zboczona xd czekam na nexy

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny! Też chcę tak umieć!!!!! Szybko nexta dajcie!!!!!!!
    Ps. Moim ul. Piłkarzem jest Messi. .<3

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo jaki zajebisty rozdział! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział!!!
    Ja kocham Neymara <3 <3 :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JkN5fDswvSc#t=0 Neymar jest najlepszym tancerzem ever :3 Kocham go!! <3 Alex ;D

      Usuń
  7. WoW ten jest lepszy od wszystkich!!!! czekam na next :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. dawaj mi nexta natychmiast bo to jest boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdzialik jest boski! Dawaj nexta bo nie wytrzymam. Niech teraz bedzie długa scena (+18). Nie no jaka ja jestem zboczona.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy next?? Doczekac się. Nie mogę

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następny rozdział? Już się nie mogę doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę was :-(

    OdpowiedzUsuń
  13. Błagam o next ej no weźcie :-(

    OdpowiedzUsuń