(...) Zbliżył się do mnie i........................... przewrócił. Znaczy, potknął się o moją nogę i upadł na mnie. Fuck...
- Nie jesteś za blisko?- syknęłam. Kurde, głupia ściana, przez nią nawet cofnąć się nie mogę. UGH!
- Przecież możesz odejść, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś?- zapytał podstępnie.
- Bo mnie trzymasz przy sobie- warknęłam.
- Ale nie zawsze cię trzymam.
- Czekaj, o czym my właściwie rozmawiamy? Bo się pogubiłam już....
- O tym, kotku, że już dawno mogłaś mnie unikać, albo uciec, bo kasy ci nie brakuje, ale nadal tu jesteś- wytłumaczył.
- Nie jestem żadnym kotem- wkurzyłam się.
- Dobrze- powiedział i odszedł ode mnie. Ooookeeej??... Coś tu nie gra!
- Masz gorączkę? Grypę? Co ty brałeś? Wyspałeś się dzisiaj? Co ci jest kuźwa?- pytałam przerażona, a on się zaśmiał.
- Nic, zastanawiam się....- zaczął.
- Nie, lepiej nie kończ.
- .... zastanawiam się...
- Jaką pozycję najpierw wypróbować? Jak mnie zmusić do TEGO? Jak mnie uwieść?- zgadywałam.
- Nie, mogę dokończyć?- zaśmiał się.- Zastanawiałem się, czy masz lęk wysokości... ale podoba mi się twój tok myślenia.
- Uu.. Kierowałam się twoim słownikiem... a tak swoją drogą, dlaczego chcesz wiedzieć, czy mam lęk wysokości?!- zapytałam przerażona. Co on znowu wymyślił?
- Spokojnie, nie bój się, kotku. Przy mnie nic ci nie grozi...
- HaHaHa, świetny kawał, muszę to sobie zapisać.
- Skakałaś kiedyś na bungee?
- Co?! O nie, nie, nie.. przesadzasz! Zrobię co tylko chcesz, ale błagam, nie każ mi skakać na bungee!- prosiłam.
- Co tylko zechcę, hmmm...- uśmiechnął się uwodzicielsko.
- PRAWIE wszystko- uściśliłam.
- No to.. prawie cię nie zabrałem na bungee, pakuj się do wozu- rozkazał.
- Możemy negocjować...
- Wsiadaj!- uniósł się.
- Dobra, spokojnie- powiedziałam na odwal i wyszłam przed dom.
- Vanessa mnie poprosiła, żebym pozbył się twoich lęków- uśmiechnął się.- Czyli wiesz czego- puścił mi oczko.
- Zabiję ją, zabiję i zakopię. Albo gorzej, nie pójdę z nią na zakupy. Wredna menda... To jest ta jej zemsta za zdjęcie, tak? No, udało jej się- marudziłam zapinając pasy w aucie.
- Nie marudź i rusz swoje siedemnastoletnie ciało po inne buty. Bo w szpilkach się nie skacze.
- To nie są szpilki, tylko koturny.
- Oh no kit, oba na jakimś patyku.
- Jesteś naturalnym blondynem?- zapytałam ni z gruchy, ni z pietruchy.
- Tak, a co?
- Nic, nic. Widać- szepnęłam do siebie i poszłam zmienić buty na trampki. Hmm... może by tak się wymknąć kuchnią, albo przez okno? Nie, Vanessa mnie wyda, kurde.Dobra, raz się żyje. Pewnie później będę tego żałować, ale dobra....
- I jak nocowanko?- zapytała z chytrym uśmiechem Van, gdy przebierałam buty.
- Spadaj.
- No raczej ty będziesz spadać- zaśmiała się.
- Ja cię kiedyś zabiję- syknęłam i poszłam po rzeczy na tydzień.
- Tylko weź tabletki!- krzyknęła z dołu.
- Powaliło cię?!
- A co, wolisz ciążę?
- Vanessa!!! Niech cię w tym namiocie komary zeżrą, kurde!- warknęłam wkurzona i na wszelki wypadek wzięłam te tabletki. Boże, jaka ja głupia...
No to szczotka jest, pasta jest, spodnie, kurtka, bluza, KLUCZE i miś jeszcze też jest. Miśka mam po babci, dzięki niemu kiedyś uniknęłam wypadku i z nim śpię. Tak, wiem. Jestem głupia i dziecinna. Pewnie czegoś zapomniałam, jak zwykle.
- Długo te buty przebierasz, mała- szepnął mi na ucho tym swoim głosem. Tak, to Ross.
- Ty chyba chcesz, żebym ja zawału przez ciebie dostała!
- Nie... spakowałaś się już? Świetnie- powiedział sarkastycznie i jak spojrzał, że jeszcze kilka rzeczy mi zostało, dodał- Dobra, weź to zostaw i idziemy- pociągnął mnie i zaniósł moją torbę do siebie. Jeszcze nią rzucił, patafiol jeden. Po chwili wrócił i wsiedliśmy do auta.
- Jakie jeszcze masz plany, żeby mnie wymęczyć?- mruknęłam patrząc przez okno.
- A nic takiego, kotku.
- Nie jestem kotem!
- No dobrze, mała.
- UGH!!
- No to dzisiaj- bungee, zostawimy auto Rikera w komisie, bo mnie wkurzył, wrócimy Harleyem i zajedziemy na zjazd, potem pojedziemy na karaoke i wrócimy koło 24:30, poćwiczymy zadanie, bo jutro mija termin i obejrzymy jakiś horrorek. Spać będziesz mogła tam, gdzie będziesz chciała, ale u mnie w domu, KOTKU- uśmiechnął się.
- Jesteś psychiczny?- zapytałam przerażona, a on się zaśmiał.
- Jestem normalny. Chcesz usłyszeć plan na jutro?
- Nie.
- Więc tak. Po szkole- popływamy sobie z rekinami, pewnie będziemy musieli uciekać przed Harleyowcem jakimś, bo znając życie coś spieprzę na tym zjeździe, potem zrobimy sobie wycieczkę po górach, ale takich innych- tu puścił mi oczko.
- A trzeciego dnia to pewnie nie przeżyję...
- Nie, najwyżej rekin cię zje, spadniesz z góry, albo strzeli cię szlag ze mną. Spokojnie, po jutrze to będziemy u mnie siedzieć, albo robić " co innego"- mrugnął do mnie.
- Nawet o tym nie myśl.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił i wysiedliśmy. Było to jakieś urwisko z budką niedaleko i kilkoma sznureczkami cienkimi. A pod nimi rzeka ze skałkami. To miejsce dla samobójców!
- Ty chcesz mnie zabić- stwierdziłam i cofnęłam się, ale przyciągnął mnie do siebie i poszliśmy do tej budki. W środku siedział jakiś pijak. Super... Ross zapłacił i założyliśmy uprząż. Stanęliśmy nad przepaścią.
- Ten sznureczek jest naderwany- zauważyłam.
- Nie bój się- uspokajał mnie blondyn.
- A jak to się urwie? Jak ten pedofil nas ściągnie?!
- To nie jest pedofil, tylko kumpel mojego ojca, okej?
- Okej, ale ja nie skaczę.
- Skoczysz kiedy będziesz gotowa. Ja skaczę tera..
- Nie, czekaj!- krzyknęłam, a on się zatrzymał.
- Ja nie chcę.
- To nie skacz- powiedział spokojnie i skoczył. No super, zostałam sama.
- Spróbuję, ale nie umiem!
- Wyobraź sobie, że na dole jest czekolada!- usłyszałam głos chłopaka z dołu.
- Jestem na diecie!
- To ten pedofil do ciebie idzie!
- To kumpel twojego taty!
- To jak chcesz!
- Nie... AAA!!!!!! Pająk!! Fuu!!!!- pisnęłam przerażona i spadłam. Nie mogłam oddychać, miałam wrażenie, że skóra odrywa mi się od reszty ciała. Boże, twarz mi się odkleja... A jak mnie podrzuciło jeszcze do góry, prawie rzygnęłam. Gdy się w końcu zatrzymałam, ten pijak zdejmował Rossa. Po chwili ja też byłam uratowana.
- Mmmm.. ziemia...- położyłam się na trawie.
- Było aż tak źle? Ten pająk chociaż był duży?- zaśmiał się Lynch.
- Taki kątownik, ale i tak był fuuu- odpowiedziałam ze zdegustowaniem.
- Chcesz jeszcze raz?
- Nie! Nigdy! Błagam! Ten pająk tam może być!- krzyczałam i przez chwilę chciałam się w niego wtulić, ale przypomniałam sobie, jaki on jest.
- Spokojnie- uśmiechnął się uwodzicielsko.- Ze mną nic ci nie grozi, mówiłem.
- No z tym uśmiechem to przegiąłeś pałę- wstałam, a on wybuchnął śmiechem. No tak, inny słownik, ale ja głupia jestem. Przy nim nie można używać takich słów jak "trójkąty,"ciągnąć, pchać, (stań) Z BOKU; 69, 34", czy coś w tym stylu.
- Możemy iść?
- No dobra. Tylko się napiję.
Teraz kierunek komis, tak? Okej, chyba najmniej straszna rzecz, która mnie spotka dzisiaj. I tak najgorszy był ten pająk. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
- A co właściwie zrobił ci Riker, że oddajesz jego auto do komisu?
- Zjadł mi naleśnika rano.
- Aha...
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Na miejscu blondyn wymienił auto na Harleya.
- Ja na to nie wsiądę- ostrzegłam z góry.
- To idź kilkaset kilometrów na piechotę. Zjazd możemy sobie darować- powiedział, zakładając kask. Rzucił mi drugi.
- Ugh.. Jak to się zakłada?
- No przez tę dziurę dużą...
- Tę??
- Nie, no Laura! Nie wiesz jak się zakłada kask?!
- Wiem, żartowałam. Umm.... a dobra.
- Wsiadaj. I mocno się trzymaj, bo spadniesz.
- Pff.. ja nie spadam- oznajmiłam dumna, ale tylko jak odpalił, to z piskiem objęłam go ramionami i uczepiłam się z całej siły.
- Widzisz? Nawet nie ruszyłem.
- Okej, start na 3. 1...2...- i ruszył. Zabiję go kiedyś. Brr.. zimno. Uczepiłam się go jeszcze mocniej i podążaliśmy w stronę zachodzącego słońca. W końcu dojechaliśmy do klubu karaoke. Zapisałam nas i usiadłam przy jakiś stoliku. Nie potrafiłam wybrać piosenki, więc wzięłam improwizację. ON jest w tym dobry... ( -.- ) A ja mam to gdzieś, i tak nie potrafię śpiewać.
- Jaką piosenkę wybrałaś?- zapytał nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Improwizkę. Za trzy minuty. To taka zemsta- warknęłam, a on się zaśmiał.
- Już mam tekst w głowie.
- Ty umiesz śpiewać, a ja nie!- zaprotestowałam i nagle usłyszeliśmy głos jakiegoś facia:
- Poprosimy teraz na scenę państwa Lynch!
- Nie jestem jego żoną do cholery!- krzyknęłam wkurzona i wstałam z krzesła. Aż się przewróciło, ja to hardkor jestem.
Weszliśmy na środek niby sceny, a w głośnikach rozbrzmiała jakaś melodia. Dobra, niech on zacznie, bo ja nie umiem. No i zaczął. Wyszło nam tak:
- Czy możemy już wracać? Bo zmęczona jestem.
- Tak wcześnie?
- Wcześnie? Jest w pół do 11- powiedziałam.
- No wcześnie, ale niech ci będzie, wsiadaj.
Mi się wydaję, czy on jakiś dziwnie spokojny się zrobił? A nie, dobra. Fałszywy alarm. Nawrzeszczał na ptaka, który mu narobił na kask. U niego w domu byliśmy jakieś pół godziny później. Weszłam i rozłożyłam się na kanapie. Ooo jak dobrze w końcu poleżeć.
- Wstawaj, leniu.
- Nie...- miauknęłam.
- A ty mówisz, że nie jesteś kotem...
- Idź spać- mruknęłam, tym razem.
- A propos spania. Idź się umyj i masz wolne- puścił mi oczko i poszedł do siebie. Wzięłam jakąś piżamę, misia oraz szczoteczkę i poszłam się umyć. Wyszłam z miśkiem w ręce. Hmm... który pokój wybrać?....
- To jak śpisz?- zapytał z uśmiechem.
- Sama- odpowiedziałam idąc w stronę ciemnego korytarza.
- Na pewno?
- Ta...- zaczęłam, ale nagle coś trzasnęło i cofnęłam się do blondyna.- Nie, wolę z tobą.
Przytuliłam swojego misia, a chłopak otworzył mi drzwi. Niechętnie weszłam do środka............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo :D Górski klimat chyba mi zaszkodził :D Hahahaha :D Miała totaliżng leżaling na hamażing xD Jak tam rozdział? :D
Klaudia :P
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hmm .Hej tu Wika.Jak zauważyliście już prawie wogóle nie pisze rozdziałów,.Bardzo was za to przepraszam ale nie mam weny , czasu mało . Jadę na kolonię muszę wszystko pokupać musze się spakować.Pomagam mamie w opiece nad młodszą siostrą L:) Przepraszam was bardzo.Postaram się dodać niedługo jakiś rozdział ,.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam witam i o zdrowie pytam xD Hhahahah dobra ogarnęłam się...a więc tak:
-Klaudia pisała rozdział
-Jestem leniem
-Nie mam weny i czasu
-I oglądam meczyk :3
Neymar wracaj do mnie!!!!!!! Takie tam pytanko: Kto jest waszym ulubionym piłkarzem? :D Bo moim Kevin de Bryune :*
Komentujesz=Motywujesz
Alex ;D
Zajebisty rozdział Kocham was! ♥☆
OdpowiedzUsuń-Super!
OdpowiedzUsuńDajecie czadu dziewczyny :-)
Czekam na next!
hahah ta koncowka najlepsza xdd i ten trzeci dzień :p mam nadzieje ze bedzie taki jak pisałyscie xd hah ja zboczona xd czekam na nexy
OdpowiedzUsuńGenialny! Też chcę tak umieć!!!!! Szybko nexta dajcie!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPs. Moim ul. Piłkarzem jest Messi. .<3
Cudo:)
OdpowiedzUsuńooo jaki zajebisty rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńOna bedzie z nim spac ^^^^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJa kocham Neymara <3 <3 :******
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JkN5fDswvSc#t=0 Neymar jest najlepszym tancerzem ever :3 Kocham go!! <3 Alex ;D
UsuńWoW ten jest lepszy od wszystkich!!!! czekam na next :-D
OdpowiedzUsuńdawaj mi nexta natychmiast bo to jest boskie :)
OdpowiedzUsuńRozdzialik jest boski! Dawaj nexta bo nie wytrzymam. Niech teraz bedzie długa scena (+18). Nie no jaka ja jestem zboczona.
OdpowiedzUsuńKiedy next?? Doczekac się. Nie mogę
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Już się nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńProszę was :-(
OdpowiedzUsuńBłagam o next ej no weźcie :-(
OdpowiedzUsuń