WPADAJCIE NA TEGO BLOGA, autorka musi uwierzyć w siebie i w to, że świetnie pisze. Naprawdę warto :* CUDO
~~ Ross ~~
- No hej, słuchaj Laura... A co tu się dzieje?!- krzyknęła matka Laury. Myślałem, że uszy mi popękają...- A ty co tu robisz?!- zwróciła się do mnie. Niechętnie wstałem z łóżka Laury i założyłem koszulkę.
- Usiłuję zgwałcić pani córkę, no na prawdę. Co możemy robić sami w pustym domu? To chyba nie są lekcje anatomii, nie?- mówiłem retorycznie, a Laura się skuliła.
- Jesteś bezczelny!- uniosła się kolejny raz. Vanessa przewróciła oczami i usiadła obok Lau na łóżku.
- Bezczelny? Raczej szczery. Nie widzi pani, że pani córka się w końcu uśmiechnęła?
- Ona cały czas się uśmiecha. Wynoś się z mojego domu, nie masz prawa tu przychodzić. I jeszcze rozbierasz moją córkę, to jest bezczelne.
- Gdyby nie była pani matką mojej dziewczyny,m to powiedziałbym co o pani myślę- warknąłem z uśmiechem nienawiści na ustach.- Ale nie zrobię tego, żeby nie miała wpierdolu przeze mnie.
- Słuchaj, pójdziemy teraz do salonu i tam porozmawiamy w cztery oczy, okej?- zapytała, otwierając szerzej drzwi. Spojrzałem się na nią zdziwionym wzrokiem. Kiedy zobaczyłem ten gniew w jej oczach, jak na złość się wyszczerzyłem i podszedłem do Laury. Nachyliłem się nad dziewczyną, po czym schwyciłem za jej dłonie i czule pocałowałem w usta. Poczułem zawahanie z jej strony, pewnie bała się reakcji mamy. Oddaliłem się od niej, cmoknąłem w czoło, a na koniec przytuliłem na odchodne i szepnąłem jej na ucho:
- Nie bój żaby, Lau. Pogadam z nią, a niedługo się zobaczymy.
Wyprostowałem się, specjalnie przedłużając wyjście z pokoju. Gdy już byłem w drzwiach, zobaczyłem jak matka Laury morduje mnie wzrokiem. Myślałem, że wybuchnę ze śmiechu, ale się powstrzymałem. SPECJALNIE przepchałem się w przejściu, żeby ją jeszcze bardziej wkurzyć. Igrałem z ogniem...
Westchnęła, aby nie wybuchnąć przy Laurze i wypchnęła mnie na korytarz. Zamiast jej coś odpowiedzieć (coś niemiłego), po prostu zbiegłem do salonu i rozłożyłem się na kanapie. Chwilę poleżałem w spokoju, ale wtedy przyszła Ellen.
- Co ty sobie wyobrażasz? Że u siebie jesteś?- zapytała retorycznie i kazała mi wstać.
- Pani ma ból dupy o byle co- stwierdziłem, dalej leżąc.
- Pamiętaj, że to dzięki mnie tu jesteś. Inaczej siedziałbyś w celi i skrobał ściany.
- Że co kurw...
- Wyrażaj się kulturalnie, dobrze? Wstawiłam się za tobą w sądzie, żebyś nie zmarnował sobie życia w więzieniu. I nie zrobiłam tego po to, abyś potem przychodził i rozbierał moją córkę! Ona ma dopiero 17 lat, rozumiesz?!- wydarła się. Jeny, czy ta kobieta potrafi normalnie rozmawiać?
- Za tydzień ma 18. Pamiętasz o tym w ogóle? Czy praca ważniejsza? Nawet nie wiesz, jak ona cierpiała, kiedy was nie było, a teraz pewnie żałuje, że przyjechaliście.
- Od kiedy jesteśmy na TY? Nie mam zamiaru wyrazić zgody na wasze spotykanie się. Możesz już iść?- zapytała zdenerwowana. Puściły mi nerwy, no sorry...
- Wal się. Laura jest już praktycznie dorosła i sama zdecyduje z kim będzie się spotykać. Żegnam- warknąłem na odchodnym i wyszedłem z domu Marano. Miałem kilka swoich spraw do załatwienia, więc wolałem nie tracić czasu na bezsensowne kłótnie.
- No hej, słuchaj Laura... A co tu się dzieje?!- krzyknęła matka Laury. Myślałem, że uszy mi popękają...- A ty co tu robisz?!- zwróciła się do mnie. Niechętnie wstałem z łóżka Laury i założyłem koszulkę.
- Usiłuję zgwałcić pani córkę, no na prawdę. Co możemy robić sami w pustym domu? To chyba nie są lekcje anatomii, nie?- mówiłem retorycznie, a Laura się skuliła.
- Jesteś bezczelny!- uniosła się kolejny raz. Vanessa przewróciła oczami i usiadła obok Lau na łóżku.
- Bezczelny? Raczej szczery. Nie widzi pani, że pani córka się w końcu uśmiechnęła?
- Ona cały czas się uśmiecha. Wynoś się z mojego domu, nie masz prawa tu przychodzić. I jeszcze rozbierasz moją córkę, to jest bezczelne.
- Gdyby nie była pani matką mojej dziewczyny,m to powiedziałbym co o pani myślę- warknąłem z uśmiechem nienawiści na ustach.- Ale nie zrobię tego, żeby nie miała wpierdolu przeze mnie.
- Słuchaj, pójdziemy teraz do salonu i tam porozmawiamy w cztery oczy, okej?- zapytała, otwierając szerzej drzwi. Spojrzałem się na nią zdziwionym wzrokiem. Kiedy zobaczyłem ten gniew w jej oczach, jak na złość się wyszczerzyłem i podszedłem do Laury. Nachyliłem się nad dziewczyną, po czym schwyciłem za jej dłonie i czule pocałowałem w usta. Poczułem zawahanie z jej strony, pewnie bała się reakcji mamy. Oddaliłem się od niej, cmoknąłem w czoło, a na koniec przytuliłem na odchodne i szepnąłem jej na ucho:
- Nie bój żaby, Lau. Pogadam z nią, a niedługo się zobaczymy.
Wyprostowałem się, specjalnie przedłużając wyjście z pokoju. Gdy już byłem w drzwiach, zobaczyłem jak matka Laury morduje mnie wzrokiem. Myślałem, że wybuchnę ze śmiechu, ale się powstrzymałem. SPECJALNIE przepchałem się w przejściu, żeby ją jeszcze bardziej wkurzyć. Igrałem z ogniem...
Westchnęła, aby nie wybuchnąć przy Laurze i wypchnęła mnie na korytarz. Zamiast jej coś odpowiedzieć (coś niemiłego), po prostu zbiegłem do salonu i rozłożyłem się na kanapie. Chwilę poleżałem w spokoju, ale wtedy przyszła Ellen.
- Co ty sobie wyobrażasz? Że u siebie jesteś?- zapytała retorycznie i kazała mi wstać.
- Pani ma ból dupy o byle co- stwierdziłem, dalej leżąc.
- Pamiętaj, że to dzięki mnie tu jesteś. Inaczej siedziałbyś w celi i skrobał ściany.
- Że co kurw...
- Wyrażaj się kulturalnie, dobrze? Wstawiłam się za tobą w sądzie, żebyś nie zmarnował sobie życia w więzieniu. I nie zrobiłam tego po to, abyś potem przychodził i rozbierał moją córkę! Ona ma dopiero 17 lat, rozumiesz?!- wydarła się. Jeny, czy ta kobieta potrafi normalnie rozmawiać?
- Za tydzień ma 18. Pamiętasz o tym w ogóle? Czy praca ważniejsza? Nawet nie wiesz, jak ona cierpiała, kiedy was nie było, a teraz pewnie żałuje, że przyjechaliście.
- Od kiedy jesteśmy na TY? Nie mam zamiaru wyrazić zgody na wasze spotykanie się. Możesz już iść?- zapytała zdenerwowana. Puściły mi nerwy, no sorry...
- Wal się. Laura jest już praktycznie dorosła i sama zdecyduje z kim będzie się spotykać. Żegnam- warknąłem na odchodnym i wyszedłem z domu Marano. Miałem kilka swoich spraw do załatwienia, więc wolałem nie tracić czasu na bezsensowne kłótnie.
~~ U Lynchów, RYDEL~~
Siedziałam u siebie w pokoju i grałam na telefonie. Potem czytałam książkę i bazgrałam w zeszycie. Gdy w końcu mi się to znudziło, zeszłam na dół, do moich wariatów. Riker siedział z Rockym na kanapie i walczyli o chipsy, a Ryland próbował zabrać im pilota. Poszłam do nich i zabrałam chrupki.
- No ej, ja to jadłem!- krzyknął Rocky i wstał.
- Gruby będziesz- uśmiechnęłam się szyderczo, po czym kilka zjadłam. Na dole zobaczyłam, jak Riker morduje mnie wzrokiem.- Ty też.
- Ratliff zaraz przyjdzie- powiedział Ryland, szczerząc się, niczym złośliwy chochlik. Zastygłam z buzią pełną chipsów, a bracia zaczęli się ze mnie śmiać.- A dokładnie za... 8 minut.
- Co?! I ty mi to teraz dopiero mówisz? Czy ty masz pojęcie o tym, co ja muszę ze sobą zrobić w te 8 minut?! Jestem w dresie i bez makijażu!- krzyknęłam spanikowana, przez co wyrzuciłam w powietrze paczkę.
- To nie krzycz na niego, siostrzyczko ty moja, tylko się szykuj- rzekł Riker, a następnie wypchnął mnie z salonu. Szybko pobiegłam do pokoju i ubrałam się jakoś przyzwoicie. Spojrzałam na zegarek. Mam cztery minuty?! Żarty jakieś?! Nie no, zachowuję się jak paranoiczka. Przecież to zwykły chłopak...
Zrobiłam szybki makijaż i uczesałam włosy. Cały dzień siedziałam w domu, praktycznie w swoim pokoju. Musiałam jakoś wyglądać...
Kiedy chowałam już szczotkę do szuflady, w domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Ja otworzę Rydel!- krzyknął Riker z dołu. Dzięki Bogu, bo jakbym tam pobiegła, to bym się wyglebała. Wtf, tak w ogóle to czym ja się stresuje? Przecież to tylko... przyjaciel, któryyy... przychodzi w odwiedziny... DOBRA, sama się oszukuję. Przecież wiadomo, że na niego lecę.
- Rydel, chodź!- kolejny raz się wydarł. I przerwał mi moje myśli.
- RYDEL!!!
- Już idę, nie poganiaj mnie!- odkrzyknęłam i wypadłam z pokoju jak strzała. Oczywiście na schodach pomyliły mi się nogi i bym się wyj... przewróciła, gdyby nie ściana. Podparłam się o nią, jakby nigdy nic i powiedziałam na luzaku.
- Siema, stary.
- Ty nie umiesz być #swag. Tylko JA, umiem być #swag- powiedział Ell, rozbawiony moją miną. Zrobiłam mordkę smutnego piesełka.
- Oj Delly ty moja kochana, chodź tu do mnie- powiedział i mnie przytulił. Serce mi prawie wyskoczyło z piersi.- Wybacz mi.
- Pomyślę...
- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Pociesz mnie jakoś- wymyśliłam na poczekaniu. Tak na serio wcale nie byłam na niego zła, ale on tak słodko się starał.
- Mogę wezwać swojego smerfa, co ty na to?- zapytał zatroskany, nadal mnie tuląc.
- Ooo pokaż smerfa!
- Nie mogę, jest na wakacjach- oznajmił, o mało co nie wybuchłam śmiechem.- A jak ja cię mogę pocieszyć?
- Hmm... wymyśl coś.
- Panno Rydel Mary Lynch... Czy pani ze mną flirtuje?- uśmiechnął się i zrobił "brewki".
- Może tak, może nie. To zależy.
- Od czego?
- O fu, zaraz się zbełtam- powiedział nagle Ryland, który nas mijał.- To takie słodkie, że aż mdłe. Nienawidzę miłości. Tylko ja w tym domu nie mam swojej połówki.
- To chodź, pójdziemy na miasto i pomożemy ci jakąś pannę znaleźć- zaproponował Rocky.- Przy okazji naciągniemy Rika na watę cukrową. I zostawimy te gołąbeczki same.
- Co? Czemu mnie naciągniecie? Zawsze to ja jestem ofiarą, to nie fair- zasmucił się blondynek. Lekko się zaśmiałam.- Za karę mi kupicie loda.
- Zadzwoń po Vanessę, ona ci zrobi...- zaczął Rocky, ale urwał, gdy zobaczył wkurzony wzrok Rikera.
- Wal się! Drugi Ross rośnie, no ja nie wiem, co za zboczone dzieci w tym domu są- mruczał pod nosem, co spowodowało wybuch śmiechu u Ratliffa.
- A ty, młody człowieku- zwrócił się do Ella.- Bez szaleństw jak nas nie będzie. Wiem jak teraz leży pościel i poduszki na kanapie, więc sobie uważaj.
- Dobrze, dobrze. Tato- przewrócił teatralnie oczami, po czym cmoknął mnie w usta. O nie, burak nadchodzi, burak nadchodzi... Kurde, jak ukryć rumieniec?! Dzizas, motyle mi zaraz rozerwą brzuch. Co się ze mną dzieje dzisiaj? Brałam coś, czy jak?!
- Grzecznie ma być. Narka- powiedział i święta trójca wyszła, zostawiając nas samych. Nareszcie, a już myślałam, że nigdy nie wyjdą. Tak gapiłam się w podłogę, gdy nagle przypomniałam sobie dość istotną rzecz. A mianowicie... miałam coś zjeść, bo byłam głodna. A Ratliff się domyślił. Zaburczało mi w brzuchu, jak byłam do niego przylepiona. ME GUSTA, normalnie me gusta!
- Już wiem jak cię pocieszę- ucieszył się brunet, a oczy mu się zaświeciły. Już się boję, co za pomysł kotłuje się w tej główce.
- Kontynuuj, chętnie posłucham.
- Zrobię ci kolację, bo jakiś potworek się udziela.
- Ell, nie chcę nic mówić, ale ostatnio jak gotowałeś, omal nie spaliłeś kuchni- przypomniałam mu, ale on i tak swoje. Poszedł do kuchni i wybrał z lodówki odpowiednie składniki. Margarynę i jajka.
- Tego chyba nie spalę, nie?- zapytał retorycznie. Zabrałam mu jedzenie.
- Wiesz... Może ci pomogę. Albo zamówimy pizzę, co?- zaproponowałam. A on co? Wyszczerzył się.
- Nie. Zrobimy własną pizzę.
- O nie...
- I wrzucimy pepperoni!
- Błagam, tylko nie to...
- I dodamy ananasa!
- W czym ja zawiniłam?
- I przyozdobimy!
- Trudne sprawy...
- I Rydel, kocham cię!
CO ON POWIEDZIAŁ? Coooo? Że mnie co? Kurw... ludzie tlenu... Na 100% coś brałam. Może to te pieczarki? To były grzybki halucynogenne? Albo nawdychałam się oparów z pokoju Rossa...
- Co.. ty... Słucham?- wydukałam nieśmiało, a Ratliff spuścił głowę.
- Poniosło mnie. Wybacz. Chyba lepiej będzie jak już pójdę- oznajmił speszony i skierował się do wyjścia.
- Rydel, chodź!- kolejny raz się wydarł. I przerwał mi moje myśli.
- RYDEL!!!
- Już idę, nie poganiaj mnie!- odkrzyknęłam i wypadłam z pokoju jak strzała. Oczywiście na schodach pomyliły mi się nogi i bym się wyj... przewróciła, gdyby nie ściana. Podparłam się o nią, jakby nigdy nic i powiedziałam na luzaku.
- Siema, stary.
- Ty nie umiesz być #swag. Tylko JA, umiem być #swag- powiedział Ell, rozbawiony moją miną. Zrobiłam mordkę smutnego piesełka.
- Oj Delly ty moja kochana, chodź tu do mnie- powiedział i mnie przytulił. Serce mi prawie wyskoczyło z piersi.- Wybacz mi.
- Pomyślę...
- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Pociesz mnie jakoś- wymyśliłam na poczekaniu. Tak na serio wcale nie byłam na niego zła, ale on tak słodko się starał.
- Mogę wezwać swojego smerfa, co ty na to?- zapytał zatroskany, nadal mnie tuląc.
- Ooo pokaż smerfa!
- Nie mogę, jest na wakacjach- oznajmił, o mało co nie wybuchłam śmiechem.- A jak ja cię mogę pocieszyć?
- Hmm... wymyśl coś.
- Panno Rydel Mary Lynch... Czy pani ze mną flirtuje?- uśmiechnął się i zrobił "brewki".
- Może tak, może nie. To zależy.
- Od czego?
- O fu, zaraz się zbełtam- powiedział nagle Ryland, który nas mijał.- To takie słodkie, że aż mdłe. Nienawidzę miłości. Tylko ja w tym domu nie mam swojej połówki.
- To chodź, pójdziemy na miasto i pomożemy ci jakąś pannę znaleźć- zaproponował Rocky.- Przy okazji naciągniemy Rika na watę cukrową. I zostawimy te gołąbeczki same.
- Co? Czemu mnie naciągniecie? Zawsze to ja jestem ofiarą, to nie fair- zasmucił się blondynek. Lekko się zaśmiałam.- Za karę mi kupicie loda.
- Zadzwoń po Vanessę, ona ci zrobi...- zaczął Rocky, ale urwał, gdy zobaczył wkurzony wzrok Rikera.
- Wal się! Drugi Ross rośnie, no ja nie wiem, co za zboczone dzieci w tym domu są- mruczał pod nosem, co spowodowało wybuch śmiechu u Ratliffa.
- A ty, młody człowieku- zwrócił się do Ella.- Bez szaleństw jak nas nie będzie. Wiem jak teraz leży pościel i poduszki na kanapie, więc sobie uważaj.
- Dobrze, dobrze. Tato- przewrócił teatralnie oczami, po czym cmoknął mnie w usta. O nie, burak nadchodzi, burak nadchodzi... Kurde, jak ukryć rumieniec?! Dzizas, motyle mi zaraz rozerwą brzuch. Co się ze mną dzieje dzisiaj? Brałam coś, czy jak?!
- Grzecznie ma być. Narka- powiedział i święta trójca wyszła, zostawiając nas samych. Nareszcie, a już myślałam, że nigdy nie wyjdą. Tak gapiłam się w podłogę, gdy nagle przypomniałam sobie dość istotną rzecz. A mianowicie... miałam coś zjeść, bo byłam głodna. A Ratliff się domyślił. Zaburczało mi w brzuchu, jak byłam do niego przylepiona. ME GUSTA, normalnie me gusta!
- Już wiem jak cię pocieszę- ucieszył się brunet, a oczy mu się zaświeciły. Już się boję, co za pomysł kotłuje się w tej główce.
- Kontynuuj, chętnie posłucham.
- Zrobię ci kolację, bo jakiś potworek się udziela.
- Ell, nie chcę nic mówić, ale ostatnio jak gotowałeś, omal nie spaliłeś kuchni- przypomniałam mu, ale on i tak swoje. Poszedł do kuchni i wybrał z lodówki odpowiednie składniki. Margarynę i jajka.
- Tego chyba nie spalę, nie?- zapytał retorycznie. Zabrałam mu jedzenie.
- Wiesz... Może ci pomogę. Albo zamówimy pizzę, co?- zaproponowałam. A on co? Wyszczerzył się.
- Nie. Zrobimy własną pizzę.
- O nie...
- I wrzucimy pepperoni!
- Błagam, tylko nie to...
- I dodamy ananasa!
- W czym ja zawiniłam?
- I przyozdobimy!
- Trudne sprawy...
- I Rydel, kocham cię!
CO ON POWIEDZIAŁ? Coooo? Że mnie co? Kurw... ludzie tlenu... Na 100% coś brałam. Może to te pieczarki? To były grzybki halucynogenne? Albo nawdychałam się oparów z pokoju Rossa...
- Co.. ty... Słucham?- wydukałam nieśmiało, a Ratliff spuścił głowę.
- Poniosło mnie. Wybacz. Chyba lepiej będzie jak już pójdę- oznajmił speszony i skierował się do wyjścia.
- Ell, czekaj- poprosiłam cicho.- Możesz zostać, nie gryzę.
- Ale właśnie powiedziałem, że... cię kocham... I pewnie tym samym zniszczyłem naszą przyjaźń, nie?
- Ellington, jeny... Nawet tak nie mów. Właśnie spełniłeś moje marzenie- uśmiechnęłam się niepewnie, a on nie wiedział o co chodzi.- Już od dawna chciałam od ciebie usłyszeć "kocham cię".
- Serio?
- Serio.
- Serio, serio?
- Serio, serio.
- Serio, serio, serio?
- Ell! Tak!
- Czyli, że chcesz... być moją dziewczyną...? Taką, no wiesz.Nie dla szpanu. To znaczy, yyy... W sensie... że nie z rozkazu producenta. To chcesz?- zapytał. Oczy mu się zaświeciły i skakały z nich iskierki nadziei.
- No pewnie. Ziooom- zgodziłam się na luzaku, a chłopak mocno mnie przytulił, po czym czule pocałował w usta.
- Czy Rydellington?- spytałam z uśmiechem na ustach.
- Laura będzie w niebie. Najbardziej nam kibicowała. Głodny jestem. Jednak zamówimy jakąś pizzę. A jutro cię gdzieś zabiorę. Jeszcze nie wiem gdzie, ale się dowiem. Prawdopodobnie...
~~ Narrator ~~
O 23:40 Ratliff musiał już wracać do domu. Mama po niego zadzwoniła i nazrzędziła, że jest za młody na spanie u jakiejś dziewczyny i kazała wracać. Gdy Rydel się z nim pożegnała (co zajęło prawie 20 minut), postanowiła ogarnąć kuchnię. Jej bracia poszli na nocny maraton filmowy. Oczywiście Rocky i Ryland naciągnęli Rikera na kino. Wrócą dopiero ok. 10 rano.
Dziewczyna włożyła brudne talerze i szklanki do zlewu, a następnie odkręciła wodę. Nagle zgasło światło. Odwróciła się, aby zapalić lampkę, ale zobaczyła zarys jakiejś postaci...
- Ellington, jeny... Nawet tak nie mów. Właśnie spełniłeś moje marzenie- uśmiechnęłam się niepewnie, a on nie wiedział o co chodzi.- Już od dawna chciałam od ciebie usłyszeć "kocham cię".
- Serio?
- Serio.
- Serio, serio?
- Serio, serio.
- Serio, serio, serio?
- Ell! Tak!
- Czyli, że chcesz... być moją dziewczyną...? Taką, no wiesz.
- No pewnie. Ziooom- zgodziłam się na luzaku, a chłopak mocno mnie przytulił, po czym czule pocałował w usta.
- Czy Rydellington?- spytałam z uśmiechem na ustach.
- Laura będzie w niebie. Najbardziej nam kibicowała. Głodny jestem. Jednak zamówimy jakąś pizzę. A jutro cię gdzieś zabiorę. Jeszcze nie wiem gdzie, ale się dowiem. Prawdopodobnie...
~~ Narrator ~~
O 23:40 Ratliff musiał już wracać do domu. Mama po niego zadzwoniła i nazrzędziła, że jest za młody na spanie u jakiejś dziewczyny i kazała wracać. Gdy Rydel się z nim pożegnała (co zajęło prawie 20 minut), postanowiła ogarnąć kuchnię. Jej bracia poszli na nocny maraton filmowy. Oczywiście Rocky i Ryland naciągnęli Rikera na kino. Wrócą dopiero ok. 10 rano.
Dziewczyna włożyła brudne talerze i szklanki do zlewu, a następnie odkręciła wodę. Nagle zgasło światło. Odwróciła się, aby zapalić lampkę, ale zobaczyła zarys jakiejś postaci...
Wow!
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za postać :3
Może Ross? xD
Zajebisty *.*
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńHaha, Rydel ziomalka :D Jak słodko ♥ A teraz koniec tych słodkości... DAWAJ ROZDZIAŁ 18+, JASNE PAPKO? :)))
OdpowiedzUsuńRozdzial super
OdpowiedzUsuńCzekam>3
Wow, wow, wow!!! Jakie dramatyczne zakończenie!!! :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mg doczekać kolejnego!!! Kto to był? KTO TO BYŁ?!!!
Ross taki niegrzeczny... niexle napyskował matce Laury.... no cóż.... BAD BOY :P
Czekam na nexta i zapraszam do mnie :)
http://raura-hate.blogspot.com/
Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńRoss nie grzeczny dla matki Lau. Oj nie ładnie , ale to w końcu Ross. Nie xD
Rydellington :)
Jakiej postaci? Rossa?
WHO IS THAT? XD
Czekam na neeeeeeeeeeext ♡☆♡☆♡☆♡☆♡☆♡☆♡
Ja nie mogę szybciej dawaj kolejny wydaje mu się że to Ross ale nie jestem pewna rozdział świetny nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńW tym momencie ??? Serio ??
OdpowiedzUsuńŚwietny początek :D
Cudowny rozdział :)
Czekam na next !!!!
Ross powraca!!! Rydellington! Ha! Cos tak przeczuwalam ze Rydellington nadejdzie z przybyciem Rossa. Rozdzial super, chociaz to czesc ale cssss... Next napewno bedzie cudny.
OdpowiedzUsuńNie zanudzam
Do napisania
Kinga
I teraz wkracza Ross ?
OdpowiedzUsuńRydellington :D
Świetny rozdział :D Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog ;)
http://imalittlebitlovedrunk.blogspot.com/
Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńTo na pewno Rossy :D Jestem ciekawa jak Dellyś zareaguje... Czy będzie szczęśliwa czy, za przeproszeniem, się wkurwi i jeszcze mu wpierdoli? XDD
OdpowiedzUsuńWiesz... mam chcice na rozdział +18 pisany z twoich rąk więc... kiedy taki zboczony ROSSdzialik? ^^ *włączył się u mnie tryb zboczucha..XD*
Czekam na nexta <3
~Kamii
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO moj boze!!Genialne piszesz poprostu zarabiscie.sledze twojego bloga od poczatku i czasem dawalm komy ale a nonima i wgl...tetaz postaram sie zesciej konentowac bo wiem jak to motywuje do pracy ~Devil
OdpowiedzUsuńWow ! Wow ! Wow ! Tosz to jest po prostu rewelejszon ! Cudo ! Bomba ! Szkods gadać bo jest po prostu mega ;D Dawajcie szybko next !
OdpowiedzUsuńŻeby taki blog napisać to trza mieć talent ! *.* ♡
kiedy nextcika dasz? :) Jestem smutna bez twych rozdziałów. :C
OdpowiedzUsuńJeju świetny blog <3
OdpowiedzUsuńkiedy next? zajebisteeee!!!!!
OdpowiedzUsuńBosz ten rozdział i ogólnie blog są świetne :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam go wczoraj i od razu cały przeczytałam :*
Czekam na nexta oby jak najszybciej ;3
Błagam cię! Napisz nexta! Bo codziennie po 5 razy sprawdzam czy może rozdziała nie dodałaś i ciągle się zawodze... :c
OdpowiedzUsuńZarąbiste rożdziały......... Kiedy nstępny. :-)
OdpowiedzUsuń