niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 2

~~Van~~

No extra! Moja kochana siostrzyczka poszła się walnąć na łóżko, a te wszystkie kartony kto rozpakuje?! Ugh...mam jej już dość. Chwilka która godzina? Jest 9.15, no to o 12 idziemy do naszych sąsiadów na przeciwko się przywitać. Idę się wypakować. Wow, ile ja mam rzeczy!!! Padam!!! Chwilę się zdrzemnęłam. Ok jest.....co??!!! 11.45??!!! Lecę po Lau.

~~Lau~~

Spałam sobie smacznie, dopóki nie wpadła Van.
-Lau wstawaj!!!-darła mi się do ucha.
-Jeszcze 5 minut!!!!
-żadne 5 minut!!! Idziemy do sąsiadów!!!
-No dobra dobra wyjdź, bo muszę się przebrać.
-Masz 10 minut!
Van wyszła z pokoju, a ja postanowiłam ubrać się tak:
Zostawiłam włosy rozpuszczone. Zeszłam na dół, a Van już czekała na mnie. Była ubrana tak: (bez torebki-od aut.)

Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy do tego na przeciwko.Van zadzwoniła dzwonkiem i po chwili drzwi otworzyła nam.......
-Rydel??!!- razem z Van krzyknęłyśmy zaskoczone.
-Van? Lau? Hejka co wy tutaj robicie??- spytała uśmiechnięta.
-Chciałyśmy powitać nowych sąsiadów.-odpowiedziałam
-Delly kto przysz......oooo, czyli teraz kotek mnie śledził. Imponujesz mi- powiedział ten kretyn, Ro...Ro....Ross nawet jego imię mi przez gardło nie przechodzi. I jeszcze się do mnie parszywie uśmiecha. Bleeee....
- Tak oczywiście nie mam nic innego do roboty, tylko łazić za tobą- powiedziałam znudzona.
- No widzisz mówiłem- I znowu się uwodzicielsko uśmiechnął. Omg jaki on ma cudowny uśmiech....wait wait wait co ja gadam?! Laura, ogarnij się, on ci się nie może podobać.
- Może wejdziecie?- zapytała Delly.
- Właściwie....-przerwała mi Van.
- Oczywiście- po tym zostałam porwana przez Delly do środka.
- Małpy w trybie natychmiastowym złazić na dół!!!- krzyknęła Pinki, ale ona ma głos. Moje bębenki cierpią...
- Co się tak drze......eee cześć Van- Riker jak tylko zobaczył moją "kochaną" siostrzyczkę, to się zarumienił. Uuuuu....coś tu się szykuje. Razem z Delly popatrzyłyśmy się na siebie znacząco i wyszłyśmy do kuchni, zostawiając naszą Rikessę w salonie.
- No to co tam słychać?- zapytała Delly.
- A no w sumie nic ciekawego, nie dawno przyleciałyśmy do L.A. A wy też się tu przeprowadziliście?- zapytałam.
-Nie nie, to jest nasz rodzinny dom. W Londynie, to byliśmy w ramach takiej wycieczki, wiesz taki nasz mały odpoczynek- uśmiechnęła się.
- Aha to fajnie- odwzajemniłam uśmiech.
- Poczekasz chwilkę? Muszę skoczyć po coś do piwnicy. A ty jak chcesz możesz zacząć robić naleśniki- powiedziała i zaraz jej nie było. Wzięłam potrzebne składniki na nasze placki i zaczęłam tworzyć masę. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się, a tym ktosiem okazał się Ross.
- No hej, kotku skąd wiedziałaś że kocham naleśniki?- zapytał i z uśmiechem podniósł jedną brew.
- Po pierwsze nie wiedziałam, po drugie Delly mnie prosiła, żebym zaczęła je robić, a po trzecie odczep się ode mnie!-krzyknęłam i wyszłam z kuchni zostawiając blondyna samego. Jak oni z nim wytrzymują?Weszłam do salonu gdzie zobaczyłam Rikera i Van rozmawiających sobie. Chciałam wyjść z salonu, żeby im nie przeszkadzać. Po drodze natknęłam się na Delly. 
- Laura, Ross ci coś zrobił?- zgadła po mojej minie.
- To wstrętny dupek! Nienawidzę go! Bez obrazy- dodałam szybko i spokojniejszym tonem.
- Nie gniewam się- powiedział nagle Ross, który przechodził akurat obok. Puścił mi oczko i poszedł schodami na górę. Jprdl...
- Widziałaś to?!- pokazałam w miejsce gdzie przed chwilą stał blondyn.
- On tak ze wszystkimi dziewczynami. W końcu mu przejdzie, nie martw się- pocieszała mnie.
- A zwykle to po jakim czasie mu przechodzi?.....- zapytałam nieswojo, nie byłam pewna, czy chcę poznać odpowiedzieć... Rydel westchnęła ciężko.
- Jak osiągnie swój cel... To idziemy robić naleśniki?
- No dobra.
Wrzuciłyśmy ciasto na patelnię i zaczekałyśmy chwilę. Gdy się usmażyły, dołożyłam truskawki, bitą śmietanę i posypkę czekoladową. Delly zawołała braci i Ratliffa, żeby przyszli. Chwilę później w kuchni pojawili się wszyscy, z wyjątkiem Rossa. Może to i lepiej?
- Laura, pójdziesz po Rossa?- poprosił Rocky.
- Ale ty na serio? Ja? Po niego?
- Tak.
- Feeeeee..... życie jest okrutne- stwierdziłam i poszłam w kierunku schodów.
- A który to pokój?- spytałam stając. 
- Łatwo poznasz, czarne drzwi, śmieci wystające, nad wejściem na ścianie wyryty napis "Go to Hell" i najbardziej słychać ACDC- poinformował mnie Riker. Chyba trafię... Dobra, stoję przed drzwiami, a zza nich słychać głośną muzykę. Zapukać? Nie.... Wejść?... Nie... Wrócić i powiedzieć o niepowodzeniu misji?... Tak! Nie... no dobra, tchórzem nie jestem. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział, więc weszłam. O Boziu.... jak chlew! Gacie na podłodze, jakieś spleśniałe żarcie w kącie, koszulka na lampie, terrarium na biurku.... chwila. Co na biurku?! I jakieś robale w tym. Bleee... no dobra, a gdzie Ross? Rozejrzałam się po pokoju, który był dość duży i z trudem podeszłam do okna. To jak łażenie w morzu ciuchów. I to nie pachnących najlepiej. Otworzyłam okno, żeby złapać trochę świeżego powietrza i nagle poczułam jak ktoś całuje mnie po szyi.
- Kurde, przyfasolić ci w nos?!- zdenerwowałam się i odtrąciłam Rossa od siebie.
- Skoro ci się nie podoba, to czego chcesz w MOIM pokoju?- zapytał mrużąc oczy. Teraz dopiero zorientowałam się, że był bez koszulki. 
- Ciebie!- trochę dwuznacznie to zabrzmiało i szybko tego pożałowałam. Blondyn uniósł znacząco brew i przysunął się do mnie. Przywarł mnie do ściany. Próbowałam go odepchnąć, ale był za silny.
- Przestań- poprosiłam. Na szczęście, trochę się odsunął. On jest okropny. 
- Kotku, nie widziałaś może węża?- zapytał nagle, odchodząc ode mnie.
- Po pierwsze- nie nazywaj mnie "kotek". Po drugie...Uciekł ci wąż?! Ty hodujesz węża?- nie wierzyłam. To stąd te prawie puste terrarium.
- Tak, ale już starego. I nie bój się tak, KOTKU, mogę cię pocieszyć, KOTKU- robił mi na złość. 
- Spadaj, CHAMIE. Na dole masz naleśniki, CHAMIE- wycedziłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Blondyn wyszedł sekundę po mnie i zeszliśmy do kuchni.
- No hej, mój KOTEK powiedział mi, że macie naleśniki- powiedział puszczając mi oczko.
- Może koszulkę ubierzesz, co?- zaproponowała Rydel.
- Hmmm..... NIE- zaprzeczył i wziął swoją porcję. Usiadł na jedynym wolnym miejscu, więc dla mnie już nie było. 
- Siadaj, Laura- powiedział Riker. 
- Fajnie, ale gdzie?
- U mnie na kolanach- pokazał Ross, a mnie zmroziło.
- Już wolę, żeby ten wąż mnie zjadł- stwierdziłam. W tym samym momencie Rocky skończył jeść, więc już mam miejsce. Ross nie był zadowolony. Ale wiadomość, którą oznajmiła nam Rydel i Vanessa, zwaliła mnie z nóg... Miałyśmy zanocować u Lynchów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Next niedługo. A ten rozdział zaczęła Alex, potem jeszcze Wiki coś dopisała, ale ja dokończyłam. Jak Wam się podoba? 
Klaudia :) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział
    Nie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomo boski lubię takiego Rossa szybko dawaj next :D świetnie piszecie pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow super błagam dodaj szybko nexta błagam!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodaj dziś rozdział proszę??!?

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog:) Zapraszam też do mnie: http://she-is-enigma-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń