Lynchowie i Ell wrócili do domu, a ja poszłam się umyć. Pod prysznicem rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Koniecznie muszę się odsunąć od Rossa. Spotkam się z koleżankami z klasy, z Rydel... może z Vanessą.. byle nie z nim.
Wytarłam się i ubrałam w to:
Poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Pachniało tu męskimi perfumami, ugh.. i jeszcze pusta lodówka. Nagle ktoś mnie objął od tyłu.
- Jezu.. Ross!- krzyknęłam, odwracając się, ale okazało się, że to wcale nie Lynch...
- Spokojnie, jaja se robiłem. A ty od razu "Ross"- powiedział... Calum, odchodząc kawałek ode mnie.- Ulżyło mi, wiesz? Po co tu przylazłeś? ON cię prosił? A nie, sorry. Ross Lynch nie prosi..
- O czym ty mówisz?- zaśmiał się.- Chciałem się dowiedzieć co ty mu zrobiłaś, że na imprezę nie chciał iść z nami.
- Nie chciał iść... na imprezę z wami?!- zatkało mnie... Yyy... dobra..
- Powiedział "Nie stary, odwalcie się wszyscy ode mnie, nigdzie nie idę. Mam plany na wieczór"- zacytował go.
- Oooo.. Wiem!- olśniło mnie. Przecież to oczywiste.- Zakochał się!
- Hahahahahahahahahahaha, co ty... hahahahahahaha, dobiłaś, hahahahaha!! On nikogo nie kocha, haha! Tylko własne odbicie, hahaha! O ja pierdziu, rozjebałaś system, hahahaha!!- zaczął się ze mnie śmiać.
- Aaaa... Crystal.. Black?- gdy to powiedziałam, natychmiast spoważniał.
- Ty ją znasz? What the.. Skąd?!- zdenerwował się.
- Przyjaźniłyśmy się... Ale o co ci chodzi?
- Ona jest niebezpieczna!
- No wiem, TV mi popsuła.
- Laura, mówię serio! Nie zadawaj się z nią- rozkazał, łapiąc mnie gwałtownie za ramiona.
- Puszczaj! Niby dlaczego mam zakaz?- zapytałam, wyrywając mu się.
- Ona.. no ma za karku z takim jednym, siedziała w pierdlu... wiesz.. narkotyki i tak dalej..
- A, jasne. I tak jej nie lubię. A teraz łaskawie wyjdź, bo chcę zjeść śniadanie.
- Już nic nie masz w lodówce. Nie ma za co- puścił oczko i wyszedł przez okno. Dzięki? Super, teraz muszę iść do sklepu... To tak daleko... aż kilka domów dalej. Ale moja torba jest tak daleko... Dobra, ogar. Wzięłam kilka dolców i poszłam po bułki. Gdy wróciłam, w domu była już Vanessa. Zabrała mnie do spa, a potem zadzwoniłyśmy po Rydel. Musiałam jej wszystko opowiedzieć, ugh.. wielka mi sensacja. Ale za to wiem, co działo się na ich "obozowisku". No więc... a nie ważne... Powiedziała mi, że Ross jak tylko wrócił do domu, cały czas wisiał na telefonie i z kimś gadał. Podobno chce mnie gdzieś zabrać, super. Będę się świetnie bawić! (Wyczujta ten sarkazm..). Koło 15:20 poszłyśmy do jakiejś knajpy, a potem do kina. Po dwóch godzinach horroru w 7D (nigdy więcej...) ,wpadłyśmy do nas do domu. Delly poszła do siebie o 20:00. Wtedy do drzwi zapukał nie kto inny jak Ross.
- A ty tu czego?- zapytałam, wpuszczając go do środka. Od razu rozłożył się na kanapie. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, ciemne jeansy z przetarciami, biały podkoszulek z czaszką i trampki.
- Lubisz sushi? Fajnie, to pakuj tobołki i idziemy do knajpki- powiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- Nie jadłam... Ale może ja nie chcę nigdzie już wychodzić?
- Chcesz, chcesz, Lari.
- Lari? Już lepszy był kot.
- Jak woli, kotku Lari- zaśmiał się.
- Ugh, najlepiej w ogóle się nie odzywaj!- krzyknęłam i postanowiłam z nim pójść. Kolacja za darmo mi pasuje, tylko, żebym się nie ośmieszyła tam.
- No dobra.. Chodź- mruknęłam i wzięłam swoją torbę. Lynch zadowolony z siebie, podążył za mną.
~~~~~~~~
Dostaliśmy stolik ozdobiony w jakieś wkurzające falbanki i świecznikiem z japońskimi znaczkami. Nigdy ich nie ogarniałam. Jak byłam mała, to myślałam, że Picassowi wypsnął się pędzel i takie coś się zrobiło, albo, że jaskiniowce nadal żyją. Ale wracając do tematu. Kelner zastawił nam cały stolik tackami z sushi, jakimś zielonym sosem, napojem [?] brązowym w jakichś dziwacznych pojemniczkach no i pałeczki. Ach.. te cholerne badyle. Nie używałam ich jeszcze, ale już nienawidzę tego bambusa. Widziałam, że blondyn bez problemu nimi je, więc to nie może być trudne. Dobra, wzięłam do ręki, ale jedna wypadła. A jak już miałam dobrze i wzięłam kawałek ryby, to oczywiście musiały mi się rozjechać. Po kolejnej próbie się wkurzyłam.
- Te pałki są do dupy!- krzyknęłam na całą knajpkę, a Lynch wybuchnął śmiechem, podobnie jak kilka osób w pomieszczeniu.
- Hahahaha, to dwuznacznie zabrzmiało, hahaha- śmiał się Ross.
- Dla ciebie, to nawet "ptaszek" brzmi dwuznacznie- warknęłam.
- Nie tylko dla mnie, wierz mi, hahaha!
- Fajnie. Ten fakt odmienił moje życie. Dziękuję ci bardzo- powiedziałam sarkastycznie.- Pomożesz mi z tymi cholernymi drewienkami?
- No dobra...- westchnął i podszedł do mnie. Złapał za ręce i pokazał jak należy trzymać pałeczki. Dobra, jak już to ogarnęłam i on wrócił na swoje miejsce, zjadłam jedno sushi. Nawet mi zasmakowało. Zauważyłam, że blondyn wziął sobie odrobinkę tego zielonego sosu.
- Serio? Czemu tak mało bierzesz?- zapytałam.
- Nie chcę stracić żołądka- zaśmiał się.
- Przesadzasz.
- To spróbuj tego wasabi.
- Dobra, patrz- powiedziałam dumna i wzięłam widelec ze stołu. Nałożyłam sobie na połowę i wsadziłam do ust. Już po chwili do oczu naleciały mi łzy, Boże, zaraz się spale!
- AAAA!! Co to?! AA aaaaa aaa.. ostre!- zaczęłam piszczeć i skakać. Ludzie mieli kabaret za darmo.
- Faaak!!! Dajcie coś do picia, szybko! AAA!!
Wzięłam tę brązową ciecz i wypiłam pół pojemniczkaa. Szybko to wyplułam.
- Fuuu, jakie to słone, blee!- krzyknęłam i pobiegłam do baru.
- Błagam, dajcie coś do picia- poprosiłam.
- すみません?(czyt. Sumimasen). ["Słucham?"]
- Extra!
- Nie, żartowaliśmy sobie. Proszę- odpowiedział kelner i podał mi jakiś napój, który złagodził ból.
- Dziękuję.
Wróciłam zdyszana do stolika.
- Wracajmy już, błagam.
- Tak wcześnie?- zaśmiał się. Zmroziłam go wzrokiem.- Dobra.
~~Narrator~~
Ross odprowadził Laurę do domu i jeszcze chwilę z nią pogadał. Już prawie ją przekonał, aby go wpuściła, ale wtedy zadzwonił jego telefon. Calum.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
Ross- Stary, mówiłem, że nie idę z wami na imprezę.
Calum- Ale to nie o to chodzi.
R- A o co? Znowu zaczęliście akcję beze mnie?
C- Nooo... i babka nas przyłapała...
R- Ja pierdolę, mówiłem, że ja najpierw muszę to zatwierdzić! Mam dosyć wyciągania was z gówna!
C- Tak, też cię kocham. Jesteśmy za tamtą kręgielnią na Leland Way.
R- Po kiego tak daleko? Pogięło? Ugh.. zaraz będę..
Chłopak się rozłączył i naburmuszony, odszedł bez pożegnania, zostawiając zdziwioną Laurę pod domem. Wsiadł w taksówkę i pół godziny później był na miejscu. Oczywiście nie zapłacił za taxi i szybko pobiegł za kręgielnię. Była już 22:40, a światła kręgielni raziły w oczy. Blondyn poszedł na tyły, gdzie jego gang tłumaczył się jakiejś kobiecie. Podbiegł tam.
- Witam, w czym problem?- zapytał poważnym tonem. Chrissie (dziewczyna z gangu) zaśmiała się.
- Ja już ci powiem w czym problem, młody człowieku! Ci ludzie chcieli się włamać do kręgielni!- krzyknęła mu w twarz.
- O ile się nie mylę, to miejsce publiczne- warknął.
- Tak, ale już jest zamknięte, poza tym, nie wyglądało to na zwykłe wejście od tyłu.
- Hahahaha, od tyłu, to możesz sobie wiesz co zrobić- zmienił głos na groźniejszy.
- Proszę natychmiast opuścić ten teren, bo wezwę policję!- zagroziła kobieta.
- Hmm.. to raczej nie jest TWÓJ teren i ma..
- Od kiedy jesteśmy na "TY"?
- Nie nauczyłaś się, że nie wolno przerywać?! Nie pracujesz tu, może oni są pracownikami, co?!- zdenerwował się i przyszpilił ją do muru.
- No.. nie pracuję... ale oni nie wyglądają na pracowników..
- A czy ja wyglądam na wolontariusza?- gdy to powiedział, jego gang wybuchnął śmiechem. On też był blisko tego.
- Raczej na bandytę.. Przepraszam, już znikam- szepnęła przerażona kobieta i pobiegła gdzieś.
- Ostatni raz ratuję wam tyłki- zaśmiał się i poszedł ze swoim gangiem do kręgielni. Chwilę pograli (wyłączając monitoring) i po cichu opuścili budynek. Gdy Ross wracał do domu, było grubo po 1 w nocy. Szedł pustymi ulicami LA i nagle usłyszał jakiś krzyk w oddali. Olał to. Po kilku sekundach, zza budynku wybiegła... przerażona Crystal, ale nic nie mówiła, tylko przed kimś uciekała. Po chwili biegł też jakiś mężczyzna. Był nieźle wkurzony... Lynch postanowił za nimi pójść, mógłby się pośmiać. Lecz po tym, co zobaczył, nie było mu do śmiechu... Skręcił w jakiś ciemny zaułek i stanął jak wryty. Tamten gostek chyba chciał ją zabić. Chłopak był zbyt zszokowany, aby zareagować. Black walnęła faceta pięścią i upadł, a ona podczołgała się do blondyna i błagała o pomoc... Przy okazji niechcący go mocno podrapała i pobrudziła mu kurtkę krwią. Nastolatek się do niej schylił, ale nie zdążył jej pomóc, ponieważ przestępca złapał ją za kaptur i rzucił na mur, a ona uderzyła głową. Teraz chciał się pozbyć świadka... Ross wybiegł z uliczki, rzucając po drodze kurtkę i zaczął przed nim uciekać. W pewnym momencie się przewrócił i oberwał w twarz od gościa. Na szczęście wyrwał mu się i wskoczył jakimś ludziom do ogrodu, rozwalając przy tym płot i wbiegając do ich mieszkania. Było w nim pusto i ciemno, więc poprzewracał meble, chyba coś zbił. Wybiegł szybko drugim wyjściem. Chwilę później, docierając gdzieś na obrzeża miasta, baardzo kiepsko trafił, bo spotkał swojego koleżkę, przed którym kiedyś obronił Laurę (nwm, czy pamiętacie, ale w którymś rozdziale to było -od aut.). Złapał siedemnastolatka i nie chciał puścić, a morderca Crystal był coraz bliżej.
- A ty, cwaniaku, czego uciekasz? Ooo kto ci tak rozwalił tego przebrzydłego ryja?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Puszczaj mnie, debilu! I uciekaj, bo ciebie też zabije!- krzyknął Ross i prawie mu się wyrwał, ale niestety, morderca był szybszy. Nie wiadomo skąd wziął scyzoryk, pewnie z tamtego mieszkania, ale rozciął Rossowi rękę na całej długości. Chłopak zawył z bólu, a jego koleżka go puścił. Blondyn ukrył się na parkingu z jakimś ochroniarzem i wbiegł za czarnego Jeepa. Kątem oka widział, że strażnik podbiegł do gościa, ale on też... no kaput. "Świetnie, może od razu sobie strzelę w łeb! Faaak, jak to boli!"- Mówił sobie w głowie.
- Słuchaj, blondi. Wiem, że gdzieś tu jesteś i chcę, żebyś wiedział, że mam pistolet i nie zawaham się go użyć! Radzę ci szybko wyjść i będzie po krzyku!- zaczął mówić zachrypłym głosem. Ross się nie odezwał.
- Ostrzegałem...- powiedział i strzelił w oponę Jeepa, za którym siedział skulony gwiazdor. Aż podskoczył. Wziął jednego kamyka i rzucił w auto po drugiej stronie, że niby tam jest. Chciał odwrócić uwagę zabójcy. Gdy tamten się odwrócił, brązowooki z całej siły, uderzył go w tył głowy i wyrwał pistolet.
- Nie ruszaj się, bo strzelę!- zagroził mu, głos mu zadrżał, a nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Zabiję cię! Nie odważysz się mnie zastrzelić. Jesteś tchórzem!
Po tych słowach, facet dostał kulkę w nogę. Ross przerażony rzucił broń i odbiegł.
- Zabiję cię, gnoju!!
Wbiegli do jakiegoś opustoszałego budynku, na samą górę i znaleźli się na dachu. Wiatr zimny, nieprzyjemny wiatr i zaczęło kropić. "Palant od kotów" zaczął się zbliżać ku krawędzi. Morderca rzucił się na niego, ale on zrobił unik... a gościu spadł, ciągnąc nastolatka za nogę, za sobą. Na szczęście blondyn zdążył się złapać rynny i wszedł z powrotem na dach. Podał facetowi rękę, ale on zamiast ją złapać i przeżyć, rozciął ją jeszcze bardziej i spadł z 16 piętra, zostawiając Rossa samego, z rozciętą ręką. Chłopak oszołomiony, przerażony i zszokowany, biegł ile sił w nogach do domu, aby nikt go nie zauważył. Gdy był już na swojej ulicy, poczuł się senny i wszedł do swojego ciepłego, bezpiecznego domu........
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bam, bam, baaaaam! :D Długo nie było rozdziału, ale za to jest taki.. inny? Bad Boy wraca do gry :D
Do napisania!
PS Ma być duuuużo komentarzy.
Klaudia
Hahahahahah Ross taki twardziel a jak przyszło co do czego to ucieka :) Laura i wasabi <3
OdpowiedzUsuńsamotnosc-na-zyczenie.blogspot.com
Nie no Ross jaki gangster, hahaha Lau jaki kabaret tam odstawiła, daj szybko nexta:)
OdpowiedzUsuńniezły rozdział <3 a ta akcja na końcu ;D czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNo no Ross :)
OdpowiedzUsuńLaura to potrafi rossbawić człowieka :)
Dawaj mi tu szybko nexta bo nie przeżyje :*
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńPo prostu Mega.
Laura i Wasabi xD
Ross i ta akcja....
Czekam na next <3
hahahahahahha ten rozdział był mega :D czekam na kolejny :P zapraszam do siebie :D http://r5przeznaczenienieistnieje.blogspot.com/ i http://zycie-r5-w-przyszlosci.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńRoss nieźle się urządził, a Lau się nieźle ośmieszyła :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jest mega!!!! Dawaj szybko next!!!
Świetny! <33
OdpowiedzUsuńŚwietny. Zapraszam. r5-and1d-andbadgirls.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI przeczytajcie post ,,jest sprawa". i jak chcecie to możecie się do tego zgłosić.
Super czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńAgata
Super rozdział...
OdpowiedzUsuńLaura rozwaliła mnie :D
Czekam na szybkiego nexta :)
Początek śmieszny a koniec..matko nie mogę go opisać dawaj mi nexta bo sie nie mogę już doczekac *_________________________________*
OdpowiedzUsuńNo nie powiem... dzieje się!!!!
OdpowiedzUsuńLaura za dużo se wasabi nałożyła..... hahahaa :P
Ross Bad Boy... Mrr.... LUBIĘ TO! :D
Czekam na nexta :D
Rozdział zawalisty ;D
OdpowiedzUsuńAkcja Laury z tymi paleczkami i wasabi ... XD
Ostatnie zdanie zabrzmiało mi podejrzanie i coś czuje że jednak nie wszedł do swojego domu.. Xd ale to tylko moje domysły :)
Sorki że tak krótko ale jest przed 1:00 więc..
Weny życzę na następne rozdziały :*
I słońca w te ostatnie dni wakacji.. :)
BOOOOSKO! Czekam na nexta oczywiście.
OdpowiedzUsuńczekam na next :-)
OdpowiedzUsuńBłagam oglądaj więcej Malanowskiego i W-11 :D:D
OdpowiedzUsuńboski ja chce już nexta
OdpowiedzUsuńOMG! Ile tu akcji! Cristal nie żyje? Bo nie zrozumiałam... No cóz, czekam na rozdział i zapraszam: http://bedzieszmoja-raura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWOW inny jest ale zato no poprostu O,o bardzo mi się podoba i chce już nexta!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAda
Czekam na next!
OdpowiedzUsuńOmgf najlepszy blog ever!
OdpowiedzUsuńProoosze daj kolejny rozdział! <33
K....ii...e....d...y....NEXT...????????!!!¿¿¿¿¿¿¿¿
OdpowiedzUsuńplisssd juz chce go przeczytac
OdpowiedzUsuńAkcja z poprzedniego rozdziału była genialna. Gdy ją przykrył i ucałował. Lau moim zadniem trochę sieprzyła, bo go ośmieszyła. Znaczy, ja na jego miesjcu poczułabym, że jednak niezbyt mogę jej ufać skoro tak się zachowała. A z drugiej strony dodała tej sytuacji trochę komizmu i śmiałam się dużo :D Najlepsze było gdy Rocky piszczał bo dostał waidomość a w tej wiadomości 'co tam u was' czy coś w tym stylu. Hahahahhahaha.
OdpowiedzUsuńŻałuję bardzo, że Laura uprawiała seks z Rossem... Po prostu dała mu się i teraz w sumie może odejść. Podobało mi się, gdy się z nim tak bawiła.
A co do tej akcji z morderstem WOW. nie wiem co powiedzieć. czekam na next i zapraszam do siebie
rossomefanfiction.blogspot.com